Team Tinkoff / Davy Rietbergen/BettiniPhoto©2016

Flandria to znacznie więcej, niż najeżone kocimi łbami wzgórza Ardenów. To białe plaże Ostendy, bezlitośnie rwący peleton wiatr znad Morza Północnego i pola krwistoczerwonych maków, cicho nucących smutną pieśń ku czci poległych bohaterów. O jej zmiennych nastrojach i melancholijnym obliczu ponowie przypomni jedyny w swoim rodzaju Gent-Wevelgem.

Rozegrane już w tym tygodniu Dwars door Vlaanderen i E3 Harelbeke z pewnością dostarczyły oczekiwanej dawki emocji, a wiosenna kampania brukowanych wyścigów jednodniowych wkracza już w swoją decydującą fazę. Zanim jednak poznamy kolejnych triumfatorów Flandryjskiej Piękności i Piekła Północy, czeka nas klasyk charakteryzujący się zgoła odmiennym charakterem. I nawet jeśli E3 zdecydowanie dzierży tytuł kluczowego sprawdzianu przed De Ronde, to zajmujący trzecią pozycję w hierarchii Gent-Wevelgem stanowić będzie prawdziwe ukoronowanie weekendu.

Chociaż jako wyścig dla juniorów po raz pierwszy rozegrany został w 1934 roku, impreza dedykowana profesjonalistom wyrosła na zgliszczach II Wojny Światowej, podobnie jak Dwars door Vlaanderen, Omloop Het Volk i Kuurne-Bruxelles-Kuurne. Z tym ostatnim łączy go również fakt, że zamiast kreślić niezliczone pętle i zygzaki wśród wzgórz Ardenów, jego trasa ma bardziej punktowy przebieg i co do zasady, razem z Scheldeprijs, stanowią tercet belgijskich klasyków dedykowanych sprinterom. Tu jednak podobieństwa się kończą.

Być może sprawiają to podmuchy wiatru i chmury tak często wiszące nad wybrzeżem Morza Północnego, być może wiersz, do którego od niedawna odwołuje się pełna nazwa wyścigu. O ile jednak Dwars door Vlaanderen nazwać można elementem chaosu, a E3 Harelbeke najbardziej ekscentrycznym z klasyków, Gent-Wevelgem jest melancholijny, zmienny i na tylko sobie znany sposób dziwny.

Jako jedyny odwiedza Flandrię Zachodnią, co czyni go bardziej podatnym na wpływ warunków atmosferycznych, niż ma to miejsce w przypadku innych rozgrywanych na brukach klasyków. Bliskość Ypres i francuskiej Dunkierki sprawia też, że w odróżnieniu od swojego kojarzonego głównie z potokami doskonałego piwa i niekończącym się świętem kolarstwa rodzeństwa, chce pamiętać także o bolesnej historii tych ziem. Znalazło to wyraz w uczczeniu 100. rocznicy rozpoczęcia I Wojny Światowej poprzez dodanie do jego nazwy członu „in Flanders Fields”, tytułu wiersza autorstwa Johna McCrae z 1915 roku:

In Flanders fields the poppies blow
Between the crosses, row on row,
That mark our place; and in the sky
The larks, still bravely singing, fly
Scarce heard amid the guns below.

We are the Dead. Short days ago
We lived, felt dawn, saw sunset glow,
Loved and were loved, and now we lie
In Flanders fields.

Take up our quarrel with the foe:
To you from failing hands we throw
The torch; be yours to hold it high.
If ye break faith with us who die
We shall not sleep, though poppies grow
In Flanders fields.

Jeśli nie wygra Peter Sagan, jego zwycięzca nie będzie faworytem do odniesienia triumfu w Ronde van Vlaanderen. Jeśli peleton zostanie porwany na strzępy, z dużym prawdopodobieństwem sprawcą będzie wiatr, a nie zdający się nie mieć końca łańcuch brukowanych hellingen. A jednak Gent-Wevelgem w pełni zasługuje na to, by przełożyć niedzielną przejażdżkę czy rodzinny spacer na inny termin. Bo nawet jeśli zakończy się sprintem z grupy, nie będzie to zwykła grupa, ani zwykły sprint.

W ciągu minionej dekady organizatorzy imprezy dokonali kilku nieudanych prób przearanżowania trasy w sposób, który miałby umożliwić jej skuteczną rywalizację z E3 Herelbeke o miano próby generalnej przed De Ronde. Ostatecznie zdali sobie oni jednak sprawę, że Flandria Zachodnia nie oferuje dostatecznej liczby naturalnych przeszkód by podołać temu wyzwaniu i w 2014 roku ponownie wrócili do jej tradycyjnego przebiegu. Od tego czasu dokonywane w jej obrębie poprawki związane były z konsekwentnym jej wydłużaniem, a 79. edycja Gent-Wevelgem nie będzie od tej reguły wyjątkiem.

Chociaż nazwa sugeruje inaczej, wyścig w rzeczywistości startuje z położonego na zachód od Gandawy Deinze, a otwierające rywalizację i teoretycznie pozbawione większych pułapek 70 kilometrów to podróż w kierunku wybrzeża Morza Północnego. O ile jednak zazwyczaj pozbawiona podjazdów wstępna faza pozostałych klasyków rzeczywiście ma charakter niewinnej rozgrzewki, z uwagi na silne podmuchy wiatru w Gent-Wevelgem często staje się ona sceną kluczowych rozstrzygnięć.

Po pokonaniu 70 kilometrów peleton dotrze do Adinkerke, gdzie zawróci w kierunku francuskiej granicy, zbliżając się do pagórkowatej części trasy. Tę fazę rywalizacji drugi rok z rzędu otworzy Catsberg, po którym pokonane zostaną Kokerrelberg, Vert Mont, Cote du Revel Put, Cote de la Blanchisserie i Le Ravensberg.

Jeśli kluczowej roli wcześniej nie odegrał wiatr, z pewnością zrobi to rozpoczynająca się 82,7 kilometra od linii mety sekwencja trzech definiujących ten wyścig podjazdów: Banebergu, Kemmelbergu i Montebergu, z których pierwsze dwa zostaną pokonane jeszcze raz. To ostatni przejazd przez ikoniczny Kemmelberg z reguły sprawia, że okrojony wcześniejszymi trudnościami peleton pęka w szwach, jednak dzielące jego wierzchołek od linii mety 36 kilometrów często jest areną licznych przetasowań między atakującymi zawodnikami i grupą pościgową.

W stronę Gandawy Peter Sagan (bora-Hansgrohe) udał się już w połowie rozgrywanego w piątek E3 Harelbeke, i nawet jeśli słowo „presja” od jakiegoś czasu nie występuje już w jego słowniku, można mieć pewność, że w niedzielę na kilka godzin porzuci charakteryzujące go nonszalancję i beztroskę. W przeszłości Gent-Wevelgem było tym wyścigiem, który pozwalał mu na przełamanie złej passy i wprowadzenie do krwiobiegu dodatkowej dawki pewności siebie, dlatego da z siebie wszystko, by sięgnąć po swój trzeci triumf w tej imprezie. Dla reszty świata E3 Harelbeke może być kluczowym sprawdzianem przed Ronde van Vlaanderen, jednak rzeczywistość barwnego Mistrza Świata, nie po raz pierwszy, rządzi się własnymi prawami.

Inaczej niż będzie miało to miejsce w pierwszym z rozgrywanych na brukach monumentów, rywalami Słowaka w najbliższą niedzielę będą przede wszystkim radzący sobie z podmuchami wiatru i kocimi łbami Ardenów sprinterzy. John Degenkolb (Trek-Segafredo) i Alexander Kristoff (Team Katusha-Alpecin) udowodnili już dostateczną ilość razy, że w sprintach wieńczących długie i ciężkie wyścigi jednodniowe nie mają sobie równych. Żaden z nich jak dotąd nie błyszczał formą porównywalną z sezonami, kiedy sięgali po swoje zwycięstwa w monumentach, jednak szczególnie Niemiec jest mistrzem trafiania z dyspozycją w punkt i zdecydowanie nie można go przedwcześnie skreślać.

Dość egzotycznie może się jawić w tym zestawieniu nazwisko Fernando Gavirii (Quick-Step Floors), jednak tylko tym, którzy nie widzieli wyczynów młodego sprintera na Taaienbergu. Kolumbijczyk smak bruków poznał już w zeszłym roku, kończąc Dwars door Vlaanderen i Gent-Wevelgem w czołowej dziesiątce. Dość boleśnie przekonał się wówczas, że charakterystyczne dla niego rozpoczynanie sprintu 500 metrów od linii mety niekoniecznie sprawdza się po wielogodzinnych zmaganiach z wiatrem i niezbyt równą nawierzchnią, jednak wszystko wskazuje na to, że wróci silniejszy. I być może mądrzejszy.

Jeśli natomiast 22-letni Gaviria jeszcze nie zmądrzał, ekipa Quick-Step Floors dysponuje planem „B”, „C”, „D” i „E”, odpowiednio przyjmującymi postać Toma Boonena, Matteo Trentina, Zdenka Stybara i Nikiego Terpstry. Będzie też triumfator Dwars door Vlaanderen, Yves Lampaert, jednak zakładam, że ktoś w tej drużynie musi pracować.

Liczyć na sprint będą również Dylan Groenewegen (LottoNL-Jumbo), Arnaud Demare (FDJ), Jens Debusschere (Lotto Soudal), Fabio Felline (Trek-Segafredo), Caleb Ewan, Magnus Cort Nielsen (Orica-Scott) czy Michael Matthews (Team Sunweb), podczas gdy rozerwać grupę spróbują Greg Van Avermaet (BMC Racing), Oliver Naesen (Ag2r-La Mondiale), Luke Rowe (Team Sky) czy Jasper Stuyven (Trek-Segafredo).

Podobnie jak w E3 Harelbeke, Polskę ponownie reprezentować będą Maciej Bodnar (bora-Hansgrohe) i Łukasz Wiśniowski (Team Sky).

79. edycja Gent-Wevelgem zostanie rozegrana w niedzielę, 26 marca.

Relacja na żywo z wyścigu rozpocznie się o godz. 15:30 na antenie Eurosportu 1.

Poprzedni artykułDobry występ Polaków w Trofeo Cinelli
Następny artykułRanking UCI World Tour: Van Avermaet nowym liderem, Kwiatkowski trzeci
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments