Fot. Orica-BikeExchange

Australijczyk po czterech latach odszedł z Orica-BikeExchange i zdecydował się dołączyć do Team Sunweb.

Niemiecka drużyna dotychczas nazywała się Giant-Alpecin. Odejście Johna Degenkolba i, sezon wcześniej, Marcela Kittela zmieniło nieco charakterystykę grupy. Zmniejszyło się zainteresowanie brukowanymi klasykami, a wzrosło Wielkimi Tourami, na których ma walczyć Tom Dumoulin. Matthews będzie walczył w pagórkowatych, szybkich wyścigach takich jak Mediolan-Sanremo czy Amstel Gold Race. W etapówkach Australijczyk skupi się na tym, co potrafi najlepiej – wygrywaniu pojedynczych odcinków.

Cały rok mieszkam w Europie, ale oczywiście jestem dumnym Australijczykiem i to nigdy się nie zmieni. Na razie jednak moje życie jest na Starym Kontynencie i tak będzie przez kilka lat. W Orice czułem się bardzo komfortowo i łatwo byłoby tam zostać i zobaczyć co się stanie. Ja jednak zawsze chcę wygrywać i najlepszą drogą do sukcesu było przejście do Team Sunweb. Przedstawili dla mnie dobry plan na trzy lata. Dobrze wiedzieć, że mają długoterminowe podejście i widzą mój rozwój. Chcą osiągnąć to, co ja.

Orica-BikeExchange zaliczyła jeden z najlepszych sezonów. Drużyna wygrała dwa monumenty (Paryż-Roubaix i Il Lombardię) i znalazła się w czołowej piątce wszystkich Wielkich Tourów. Tak dobre wyniki oznaczały też zmianę z aktywnej, raczej sprinterskiej ekipy w mocny zespół nastawiony na klasyfikację generalną. Ta droga nie do końca odpowiadała Matthewsowi.

Miło było być częścią australijskiej drużyny. Wszyscy w Orice są wspaniali, ale jeśli chciałem dalej się rozwijać, to musiałem odejść. Myślę, że to oparło się na kierunku, jaki objęto w ekipie. Chcą się skupić na klasyfikacjach generalnych i Wielkich Tourach. Odchodzę z międzynarodowej, australijskiej grupy do międzynarodowej, holendersko-niemieckiej. Mają w składzie kolarzy z całego świata i mojego utalentowanego rodaka Chrisa Hamiltona. Dyrektorem sportowym jest też Luke Roberts, więc jestem pewien, że od początku będę się czuł komfortowo.

Sezon 2016 był dla Matthewsa mieszanką radości i ciężkich momentów. Po srebrnym medalu w Richmond Australijczyk ugruntował sobie pozycję dobrego sprintera, który jest w stanie pokonać podjazdy i walczyć w klasykach. W marcu wygrał prolog i etap Paryż-Nicea i przez pięć dni jeździł w koszulce lidera. W Mediolan-Sanremo był jednym z faworytów, ale kraksa sprawiła, że jedyne, co pozostało po pierszym monumencie roku to rany, siniaki i wielki zawód. Wrócił piątym miejscem w Amstel Gold Race i wygranym etapem Tour de France.

Wszystko zaczęło się bardzo dobrze. Wygrałem pierwszą czasówkę i etap oraz zieloną koszulkę Paryż-Nicea. Od wtedy jednak nie szło zgodnie z planem. Zaliczyłem kraksę w Sanremo, a w Amstel nie pojechałem razem z atakiem na Caubergu, a powinienem to zrobić. Było ciężko. Wielu celów nie byłem w stanie zrealizować, obojętnie czy przez kraksę czy pecha. Etap Tour de France to duży sukces, bo od jakiegoś czasu na to polowałem. Ten sezon nie był jednak tak dobry jak planowałem i marzyłem. Czuję, że potrzebuję jednego, wielkiego zwycięstwa, żeby przeskoczyć pewien poziom. Pukam do tych drzwi i mam nadzieję, że wkrótce się otworzą. Wtedy karuzela się rozkręci.

 

Poprzedni artykułMariusz Witecki: „Jestem zadowolony z przebiegu mojej kariery”
Następny artykułMauro Vegni: „Zbyt wiele spotkań, brak jakichkolwiek działań”
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments