Trzykrotnie przyłapany na EPO, wykluczony z Giro d’Italia, dożywotnio zawieszony – to tylko kawałek pozasportowych osiągnięć Danilo di Luki. Tuż przed Giro ukazała się książka włoskiego kolarza.

„Bestie da Vittoria” ukazuje się w idealnym momencie – tydzień przed startem największego włoskiego wyścigu. Książka di Luki jest pełna smaczków i szokujących detali z kariery kolarza. Sam zainteresowany twierdzi: „nie żałuję niczego”.

Di Luca wygrał Giro d’Italia w 2007 roku, ale jego sukces jest kwestionowany. Próbka jego moczu po etapie na Monte Zoncolan jest mocno podejrzana i to do tego stopnia, że jest to nazywane…”anielskim moczem”.

W 2007 roku śledztwo wskazało, że używał EPO w 2004 roku, a to poskutkowało trzymiesięcznym zawieszeniem. Dwa lata później w Giro wygrał dwa etapy i zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, ale te wyniki zostały anulowane, gdyż w żyłach di Luki ponownie płynęło EPO.

W karierze były kolarz m. in. Katushy wygrywał wszystkie klasyki w Ardenach, Giro d’Italia i etapy w hiszpańskiej Vuelcie. Jakie jest jego podejście do dopingu?

„Doping poprawia twoje występy o 5, może 7 procent. Jeśli jesteś w szczycie formy może dodawać mawet 10-12 %. Jeśli bym nie brał to bym nigdy niczego nie wygrał. Doping nie jest uzależniający, ale jest czymś w rodzaju narzędzia władzy. Wygrywając dajesz pieniądze sobie, drużynie i sponsorom.”

Gdyby tego było mało di Luca powiedział, że używał różnych form dopingu przez całą karierę, ale…na poważnie dopiero od 2001 roku. O swoich przygotowaniach do Giro 2013 pisze tak: „Zawierały one substancje dopingujące, ale nie tylko. Witaminy, aminokwasy, suplementy, proteiny, EPO, kortyzon, różne rodzaje hormonów, kortykosteroidy czy testosteron.”

28 kwietnia 2013 roku Włoch „zaaplikował” 500 jednostek EPO, ale nie to powinno szokować.

„Piętnaście lat temu, zanim zaczęto sprawdzać poziom hematokrytu, niektórzy brali po 4000 jednostek na dzień. Szaleństwo. Wprowadzenie paszportów biologicznych uratowało nasze życie. To zastopowało zabijanie siebie samych. Wstrzykiwaliśmy sobie wszystko jak ćpuni. Nie trafiłeś w żyłę? Spróbuj w drugą rękę. Nawet pod skórę na brzuchu, nogach… To była część pracy. Jeśli cię złapali to po prostu źle wyliczyłeś czas na to. Przecież wszyscy wiedzieli ile czasu musi minąć żeby nie mieć pozytywnego wyniku.”

Danilo di Luca zwrócił także uwagę na nowe testy na EPO i to, że doprowadziły one do stosowania mikro – dawek oraz powrót do transfuzji krwi.

„To było skomplikowane. Potrzebowałeś całego tego sprzętu, sterylnego, a tylko w szpitalach są takie rzeczy. Potem problemem było przechowywanie tego. Znam kolarzy którzy dawali to wszystko masażystom, żonom czy dziewczynom. Później kończyło się to tym, że zawodnicy byli zastraszani – zapłać 50, 100 czy 150 tysięcy. Życie kryminalisty może zmienić tych wokół Ciebie. Poza tym gorsze od bycia złapanym była łatka zdrajcy.”

Nie tylko o dopingu przeczytamy w „Bestie da vittoria”. Di Luca opowiada także o…barwnym życiu towarzyskim.

„Kolarze są znani z tego, że zawsze są pełni wigoru. To wszystko przez testosteron, który produkują i przyjmują. Seks zawsze odbierał mi siły. Po jednorazowej przygodzie przed Giro di Lombardia rano wziąłem jakieś „dragi”, żeby zwiększyć produkcję testosteronu. Czułem się świetnie, cały wyścig spędziłem na przedzie.”

…a ten wyścig di Luca ukończył na drugim miejscu.

Rozrywkowe życie ma też jednak swoje ciemne strony. Giro d’Italia jest zawsze pełne kobiet i właśnie z jedną z „podium girls” di Luca zdradził swoją żonę, która w 2011 roku go zostawiła.

„Jest mi przykro, że Valentina ode mnie odeszła, ale nie cierpiałem z tego powodu. Kolarstwo to cierpienie, reszta to błachostka.”

Refleksje Włocha są jednak dość przygnębiające.

„Żyłem w bańce przez lata. Nigdy nie jechałem pociągiem sam, nawet nigdy sam nie ugotowałem jajka. Nie znałem dobrze osoby która spała obok mnie. Żyłem w alternatywnej rzeczywistości, jakbym ciągle był na wakacjach. Jedyne o czym myślałem to wspinanie się na rowerze i wygrywanie.”

Źródło: velonews.com

Foto: isteroids.com

Poprzedni artykułCezary Zamana przed drugą edycją Kross Road Tour!
Następny artykułTour de Yorkshire czas zacząć
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
zbyszek
zbyszek

Jeden z najciekawszych reportaży kolarskich.Widać tu włoski styl.Dzieki.

Adi
Adi

Dobry artykuł o kolarskiej kuchni … smutne wnioski się nasuwają.

Danilo di Luca
Danilo di Luca

Włoski lajt, włoskie podejście do życia, wygrywam na luzie, ćpię na luzie, dupy ze sceny biorę na luzie.

Cosmic
Cosmic

Czy ktoś wie czy ta książka ukaże się w polskiej wersji językowej?