Fot. Etixx Quick Step

To paradoks, że wyścig będący pierwszym prawdziwym celem sezonu dla specjalizujących się w pagórkowatych klasykach zawodników, rozgrywany jest w płaskiej jak stół Holandii. Jest nim również fakt, że to nie Belgowie są organizatorami imprezy, której nazwa pochodzi od producenta ukochanego przez nich złotego trunku. Jako wariant przejściowy pomiędzy Ronde van Vlaanderen i Liege-Bastogne-Liege, doskonale spełnia się w roli pierwszego aktu Ardeńskiego Tryptyku. I równie dobrze smakuje. Przed nami Amstel Gold Race!

Zwariowani na punkcie kolarstwa Holendrzy mają tak niewiele okazji do podziwiania gwiazd zawodowego peletonu, że zmuszeni byli anektować L’Alpe d’Huez. Kiedy jednak potężni specjaliści od bruków kładą się spać, a budzą się najbardziej dynamiczni z górali, przychodzi ich dzień.

Amstel Gold Race nie dorównuje prestiżem, tradycją czy stopniem dramaturgii rozgrywanym wcześniej De Ronde i Paris – Roubaix, czy następującym po nim La Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege. Trasa naszpikowana 34 podjazdami, o łącznym przewyższeniu ponad 4000 metrów, przypomina rozgrywaną w Walonii La Doyenne. Jednocześnie jej wąskie, kręte drogi i sztywne podjazdy sprawiają, że kluczowym aspektem staje się nieprzerwana walka o pozycję i kusi kolarzy niedawno rywalizujących we Flandryjskiej Piękności do ustanowienia jej ostatnim epizodem ich wiosennej kampanii. Dla jednych koniec, dla innych początek. Konieczny i łagodny rytuał przejścia. Tęczowych wspomnień czar…

Gonitwa z przeszkodami

Stopień trudności trasy każe umieścić Amstel Gold race wśród Ardeńskich Klasyków, choć jej liczne meandry bardzo przypominają imprezy jednodniowe rozgrywane we Flandrii. Nie ma ona liniowego przebiegu, ale cały czas wije się niczym wąż, wielokrotnie pokonując te same odcinki. Chociaż podczas 51. edycji wyścigu kolarze będą mieli do pokonania 248.7 kilometra, nigdy znacząco nie oddalą się od startowego miasta Maastricht, a linię mety w Valkenburgu pokonają kilka razy.

Trasa Amstel Gold Race 2016

Holandia jest małym i wysoko zurbanizowanym krajem, co ma ogromne przełożenie na charakter pierwszego aktu Ardeńskiego Tryptyku. Trasa wyścigu biegnie przez liczne gęsto zabudowane przedmieścia i wąskie uliczki, pełne zaparkowanych na poboczach samochodów oraz wszystkich przeszkód, jakie tylko można sobie wyobrazić: rond, wysepek, pasów zieleni czy progów zwalniających. Przy nieustającej walce o pozycję sprawia to, że liczne kraksy stały się nieuniknionym elementem Amstel Gold Race.

Drugim charakterystycznym elementem wyścigu są liczne, krótkie podjazdy, którymi dosłownie naszpikowana jest trasa, nie dając ani momentu wytchnienia. Podczas 51. edycji imprezy rozpędzony peleton będzie miał do pokonania 34 wzniesienia równomiernie rozłożone na dystansie niemal 249 kilometrów, a będą to kolejno: Snijdersberg, Adsteegberg, Lange Raarberg, Ubachsberg, Bergstraat, Cauberg, Geulhemberg, Hoogerutsberg, Flabberwegberg, Schwelbergerweg, Groenenwegberg, Drieladenpuntberg, Gemmenicherwegberg, Eperarbaanberg, Eperheideberg, Gulperberg, Wittemberg, Eyperwegberg, Krishoeveberg, Bergstraat, Cauberg, Geulhemberg, Bemelerberg, Flabberwegberg, Gulperberg, Kruisberg, Eyserboswegberg, Heugdenwegberg, Keutenberg, Cauberg, Geulhemberg, Bemelerberg, CAUBERG.

Samodzielnie, żaden z wymienionych podjazdów nie może stanowić dużego wyzwania dla najlepszych specjalistów od pagórkowatych klasyków. O trudności Amstel Gold Race stanowi natomiast pokonywanie ich w bardzo krótkich sekwencjach, w połączeniu z innymi przeszkodami, którymi usłana jest trasa.

Nie tak legendarny jak nazywany najdłuższym kilometrem w kolarstwie Mur de Huy, pokonywany czterokrotnie Cauberg od roku 2003 stanowi centralny punkt i wielki finał pierwszego z Ardeńskich Klasyków.

Przez dekadę linia mety Amstel Gold Race znajdowała się dokładnie na szczycie słynnego już wzniesienia, jednak niezadowoleni z zachowawczego charakteru wyścigu organizatorzy postanowili wprowadzić po tym okresie drobną zmianę.

Nieco odświeżona trasa z metą przesuniętą o 1800 metrów od szczytu Caubergu miała otworzyć decydującą fazę wyścigu i powstrzymać faworytów przed oszczędzaniem energii na jeden, decydujący atak – jak to ma miejsce podczas La Fleche Wallonne. Próba generalna miała miejsce podczas Mistrzostw Świata 2012 w Valkenburgu, wygranych przez Philippe Gilberta.

Ostatecznie okazało się, że zmiana nieznacznie przyczyniła się do kreowania bardziej agresywnej końcówki, chociaż wczesny atak na decydującym podjeździe rzadziej rozstrzyga o wyniku rywalizacji i grupa liderów często zjeżdża się na ostatnim płaskim odcinku. Organizatorzy musieli jednak być usatysfakcjonowani tym rozwiązaniem, od kilku sezonów podtrzymując nowy format.

Próba generalna próby generalnej

Próbą generalną przed jedynym holenderskim klasykiem jest rozgrywana w poprzedzającą go środę De Brabantse Pijl, chociaż z kilku powodów daje ona ograniczoną liczbę odpowiedzi na najistotniejsze pytania.

Przede wszystkim na starcie Brabanckiej Strzały staje tylko kilka ekip WorldTour, często w nieco słabszych składach, niż te wytypowane na Ardeński Tryptyk. Ponadto, dla liderów zazwyczaj jest to pierwszy występ po przerwie w startach, dlatego często sami decydują się na delikatne „przetarcie nogi”, pozwalając walczyć o zwycięstwo młodzieży lub swoim najbardziej zaufanym pomagierom.

W tym roku spośród głównych pretendentów do walki o chwałę w Ardenach na starcie Brabantse Pijl stanęli Michael Matthews (Orica – GreenEdge), Tony Gallopin, Tim Wellens (Lotto – Soudal), Julian Alaphilippe, Petr Vakoc (Etixx – Quick-Step) czy Tom Dumoulin (Giant – Alpecin), jednak zabrakło m.in. Michała Kwiatkowskiego (Team Sky), Philippe Gilberta (BMC Racing) czy Joaquima Rodrigueza (Katusha).

Zwyciężył Vakoc, podium uzupełnili Enrico Gasparotto (Wanty – Groupe Gobert) i Gallopin. Triumfujący twierdzą, że są w stanie powtórzyć ten rezultat w niedzielę w Amstel. Pokonani podkreślają, że są absolutnie zachwyceni swoją obecną dyspozycją, a Dumoulin jak zwykle trochę narzeka, jednocześnie czarując swoim pięknym uśmiechem. W rezultacie wiemy, że nic nie wiemy.

Komu piwo?

Wyjątkowo trudno jest przewidzieć wynik rywalizacji w Amstel Gold Race, tak ze względu na chaotyczną naturę wyścigu jak i fakt, że dla większości pretendentów do tytułu jest to pierwszy istotny cel sezonu, zazwyczaj poprzedzony przerwą w startach. Kto ma największe szanse stanąć na najwyższym stopniu podium?

Powtórka z rozrywki?

Michał Kwiatkowski wystartuje w Amstel Gold Race z numerem jeden na plecach i wiele wskazuje na to, że ma ogromne szanse na obronę tytułu sprzed roku. Jego występ we Flandryjskiej Piękności, chociaż pozbawiony satysfakcjonującego rezultatu potwierdził, że Polak jest w wyśmienitej formie – prawdopodobnie wyższej niż miało to miejsce ubiegłej wiosny, a trasa wyścigu doskonale mu odpowiada. Wąskie, kręte drogi uwypuklają jego umiejętność walki o pozycję w grupie, a żaden z 34 podjazdów nie jest zbyt sztywny lub długi, by sprawić mu realną trudność. Sprzyja mu także wydłużony finisz, dając szansę na dojście bardziej dynamicznych zawodników atakujących na Caubergu oraz fakt, że będzie mógł liczyć na wsparcie wyjątkowo silnej drużyny: przebiegłego taktycznie Michała Gołasia, fantastycznie dysponowanego Sergio Henao oraz Petera Kennaugh’a czy Wouta Poelsa.

Tak wyglądało to w roku 2015:

Get the job done!

Michael Matthews stanął na najniższym stopniu podium 50. edycji Amstel Gold Race i z pewnością będzie liczył na poprawę tego rezultatu w najbliższą niedzielę. Szczególnie w perspektywie porażki, za jaką musi być uznane jego 5. miejsce w Brabanckiej Strzale. Odizolowany Australijczyk nie był w stanie przełożyć rzekomo fenomenalnej formy na sukces w ubiegłą środę, jednak podczas Amstel nie będzie mógł narzekać na brak wsparcia. W składzie Orica – GreenEdge na pierwszy z Ardeńskich Klasyków pojawi się między innymi Simon Gerrans, Daryl Impey, Adam Yates czy jeden z najbardziej przebiegłych kolarzy zawodowego peletonu – Michael Albasini. Australijska ekipa wytoczy zatem wszystkie swoje działa, a jej menedżer dał jasno do zrozumienia, że oczekuje od nich „getting the job done”. Zwycięstwa.

Nowe miłości Pata

Wiosna to czas miłości i nie omija to menedżera Etixxu, który każdego roku znajduje sobie w tym okresie nowy obiekt fascynacji. Przed dwoma laty był to Kwiatkowski, rok temu Alaphilippe, a w obecnym sezonie najwyraźniej padło na Vakoca – zmuszonego dzielić się atencją Lefevere’a z odesłanym do Kolumbii na zasłużony odpoczynek Fernando Gavirią.

Po świetnym otwarciu sezonu i zwycięstwie w Brabanckiej Strzale, młody Czech musi być wymieniany wśród faworytów do odniesienia sukcesu w Amstel. Nie jest jasne, jak będzie wyglądał podział ról w drużynie pomiędzy nim i Alaphilippe, jednak jeśli Vakoc ma dostać swoją szansę, z całą pewnością będzie to miało miejsce w pierwszym akcie Ardeńskiego Tryptyku.

Gdzie jest Valverde?

Dziwnie wygląda skład Movistaru bez Alejandro Valverde, jednego z najważniejszych graczy Ardeńskich Klasyków ostatniej dekady. Wygląda jednak na to, że wszechstronny Hiszpan ostatecznie pogodził się z faktem, że trasa holenderskiego klasyku zalicza się do wyjątkowo wąskiej kategorii „nie dla Valverde” i postanowił skoncentrować wszystkie siły na tym, w czym sprawdza się najlepiej: wygrywaniu La Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege.

Pod jego obecność skład Movistaru być może nie zapiera tchu, ale bracia Izaguirre, Daniel Moreno czy nowy bohater Hiszpanii Imanol Erviti powinni mieć coś do powiedzenia.

Gilbert i jego góra

Po ostatnich problemach natury medyczno – prawnej do rywalizacji powróci niekwestionowany kapitan BMC Racing na Ardeńskie Klasyki, Philippe Gilbert. Gdyby był średniowiecznym rycerzem, o jego miłości do Caubergu powstawałyby pieśni, a plotki sugerują, że jest ona poniekąd odwzajemniona. Trudno oczekiwać, że 33-letni Belg powtórzy swoje zdumiewające osiągnięcie z roku 2011, kiedy okazał się niepokonany we wszystkich trzech imprezach jednodniowych rozgrywanych w Ardenach, jednak jego dobry występ w Amstel nie powinien być zaskoczeniem. Wygrał w tym sezonie Vuelta Ciclista de Murcia oraz zajął 3. miejsce w rozegranym niedawno Volta Limburg Classic. Można się domyślić, że występ w drugorzędnej rangi holenderskim wyścigu miał jakiś cel..

Poza wymienionymi pretendentami do zwycięstwa warto zwrócić uwagę także na następujących zawodników: Tom Dumoulin, Tony Gallopin, Tim Wellens, Jan Bakelants, Edvald Boasson Hagen, Rui Costa, Diego Ulissi, Wilco Kelderman, Joaquim Rodriguez, Tom-Jelte Slagter, Enrico Gasparotto, Sonny Colbrelli.

Wyścig od 15:00 pokaże Eurosport 1.

 

Poprzedni artykułDobra obsada tegorocznej edycji Tour de Yorkshire
Następny artykułMovistar bez Alejandro Valverde na Amstel Gold Race
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments