Sponsorowanie kolarstwa jest tak stare, jak stara jest ta dyscyplina sportu. Właśnie kwestie finansowe są jednym z głównych powodów bytu lub niebytu kolarskich imprez.

Przykłady można mnożyć tak bardzo jak duża jest liczba wyścigów i innych imprez sportowych. Kolarstwo nie jest w tej kwestii osamotnione. Coraz większy wpływ na kształt i możliwości organizatorów mają pieniądze. To one uniemożliwiają lub pomagają w realizacji planu przyjętego przez ludzi odpowiadających za imprezę.

W odniesieniu do kolarstwa, najlepiej przytoczyć przykłady z najwyższej półki, a mianowicie z Wielkich Tourów. Jako, iż jesteśmy po dwóch tygodniach Giro d’ Italia, przyjrzę się właśnie tej imprezie. Jak niektórzy wiedzą, La Gazzetta dello Sport od początku istnienia Giro wzięła na swe barki odpowiedzialność za istnienie Corsa Rosa. Ten stan rzeczy utrzymuje się po dzień dzisiejszy. Gazeta, wchodząca w skład RCS Sport, jest patronem medialnym wyścigu, a cała grupa RCS z wymienionym czasopismem włącznie jest sponsorem głównym imprezy.

To tylko jeden sponsor. Resztę możemy liczyć w nieskończoność. Przez całe lata obserwowaliśmy reklamujące się marki takie jak: Algida, Balocco, Italo, SMS Santini i wiele innych. Na każdej z koszulek widnieją nazwy innej firmy, co powoduje, że Corsa Rosa jest niewątpliwie wyścigiem, który należy do czołówki pod względem sponsorów.

Różowo na Giro jest pod każdym względem. Atmosfera, kibice, trasa – problemów z organizacją brak. Różowe kolory znikają niestety jeśli przeniesiemy się do innych imprez, także włoskich. O ile z monumentami typu Il Lombardia i Mediolan San Remo nie ma najmniejszych problemów, to w przypadku imprez z niższej półki zachodzą już kolosalne wręcz problemy finansowe organizatorów. Roma Maxima, znana także jako Giro del Lazio, Giro del Trentino, czy Trofeo Melinda to wyścigi szczególnie dotknięte problemami finansowymi.

Podobnie rzecz wygląda w Hiszpanii. W przypadku Vuelty nie ma najmniejszych problemów finansowych z organizacją wyścigu. Identyczny stan rzeczy zachodzi w przypadku etapówek zaliczanych do World Touru, czy Classica San Sebastian. Inne wyścigi jednak nie mogą liczyć na takie zainteresowanie mediów, na co sponsorzy liczą najbardziej.

Dlaczego tak się dzieje? Wielkie i mniejsze firmy mają na uwadze, że to Wielkie Toury i mniejsze wyścigi World Tour przyciągają kibiców, zawodników i przede wszystkim widownię przed telewizory. Każdy z wyścigów World Tour jest transmitowany w wielu krajach świata, co stwarza sponsorom lepsze warunki reklamy, dzięki czemu zainwestowane pieniądze nie są środkami wyrzucanymi w przysłowiowe błoto, lecz są powodem rosnących zysków przedsiębiorstwa.

Losy wyścigu O Wielką Nagrodę Miguela Induraina (GP Miguel Indurain) jednoznacznie wskazują na to, że to nie firmowanie wielkim nazwiskiem, lecz medialność jest głównym czynnikiem gwarantującym ciągłość imprezy. Imprezę co prawda udaje się utrzymać w kalendarzu UCI Europe Tour, lecz jest to spowodowane tylko i wyłącznie determinacją organizatorów, a nazwisko pięciokrotnego zwycięzcy Tour de France jest w tym przypadku kwestią drugorzędną.

Problemy istnieją także w przypadku sponsorowania samych drużyn. Pamiętamy bardzo dobrze sprawę drużyny Europcar, której zabrakło 5% budżetu by otrzymać licencję World Tour. Inne przykłady są jeszcze bardziej wstrząsające i smutne. Wraz z końcem 2013 roku pożegnaliśmy drużynę Euskaltel – Euskadi, która promowała głównie kolarzy z Kraju Basków, ale działała tak długo, że możńa było ją uznać za drużynę legendarną pod tym względem. Wycofywały się także inne firmy. Wśród nich możemy wymienić m.in. Discovery, Belkin, Rabobank, HTC, Liquigas.

Nie trzeba pytać skąd się to bierze. Głównym powodem jest fakt, że kolarstwo jest sportem dosyć wyniszczonym przez różnorakie afery dopingowe, co odstrasza potencjalnych sponsorów, którzy nie chcą by ich przedsiębiorstwa były kojarzone z tak niemoralną działalnością jak stosowanie dopingu. Firmy wolą inwestować pieniądze w inne dyscypliny sportu, gdzie nie będą powiązane z tego typu działalnością.

Nie wszystko jednak rysuje się w ciemnych barwach. Stare marki są zastępowane przez nowe, które widzą poprawę stanu rzeczy w kolarstwie i chcą być częścią szosowej rodziny. Widzą w tym sporcie potencjał i szansę na osiągnięcie zysku, wszak kolarstwo jest sportem bardzo popularnym w Europie i – co bardzo cieszy – także w Polsce, gdzie z roku na rok dzięki sukcesom naszych rodaków zyskuje na popularności.

Jacek Smyrak

Poprzedni artykułFabio Aru: „Nie będę niczego obiecywał”
Następny artykuł100 km of Forts – rowerem przez Trentino
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments