Tour de France roku 2003, rozgrywany w stulecie pierwszej edycji, był jednych z najbardziej emocjonujących w najnowszej historii wyścigu. Było to 5 zwycięstwo Lance’a Armstronga –  to zdobyte najtrudniej. 3 indywidualne czasówki, do tego drużynowa, finisze w Alpe d’Huez i Luz Ardinen, w sumie 7 etapów określanych jako górskie.

Słynne obrazki jak przełaj Armstronga, po upadku Belokiego, Ullrich w koszulce Bianchi, jedyny raz poza Telekomem (T-mobile) przegrywający Tour podczas deszczowej czasówki do Nantes ( dwa upadki na rondach ),  kibic zahaczający uchem torby kierownicę Armstronga. Najwięksi kolarze na liście zwycięzców etapowych: Virenque, Petacchi, Mayo, Winokurow, Simoni, Sastre, Hamilton z połamanym obojczykiem. I to właśnie ten spektakl jest tłem i materią dla jednego z najlepszych dokumentów kolarskich: Hell on Wheels.

Naszymi gospodarzami są zawodnicy Telekomu, w szczególności znająca się jak para łysych koni Erik Zabel, zwany pieszczotliwie Ete oraz Rolf Aldag. Zabel jest dziś odpowiedzialny za sprinterów Katiuszy, Aldag to doradca techniczny Omegi Pharmy Quickstep. Jego kariera domestique, wiecznego pomocnika innych, sprawiła, że doskonale rozumie młodych kolarzy i ma wśród nich wielki autorytet. To oni głównie opowiadają o wyścigu i to ich widzimy w chwilach zabawnych, chwilach zwątpienia, maksymalnego wyczerpania, a również tych intymniejszych: masażu czy golenia nóg. Jest też mądry życiem masażysta Eule, spowiednik i pierwszy opiekun, gdy mgła przed oczami po minięciu linii mety pozwalała jedynie rozpoznać najbliższą różową sylwetkę.

Niemiecki reżyser Pepe Danquart przez 2 godziny mistrzowsko pokazuje wyścig z każdej niemalże perspektywy. Widzimy go oczami kibiców wgapiających się w małe barowe telewizory, aby w decydującym momencie wybiec na ulicę. Widzimy go poprzez pryzmat organizacji, logistyki, infrastruktury, z powietrza, z lądu, z boku, z tyłu. Widzimy ściskające w brzuchu momenty sprzątania autsajderów przez autobus.
Gdyby to był normalny wyścig wycofałbym się, szkoda zdrowia” – mówi Kloeden mocno poturbowany na pierwszym etapie – „Ale to Tour”. Jednak autobus zabiera i jego. Ze złamaną od pierwszego etapu kością ogonową… W dzień zwycięstwa Winokurowa. Podczas, gdy Kazach odbiera gratulację w kilku językach, Kloedi pakuje walizkę.

Życie napisało dalsze scenariusze do niektórych wątków. Ironią losu jest skojarzyć na przykład fakt, że w dniu który w zasadzie zakończył karierę Joseby Belokiego po upadku i złamaniu biodra etap zakończył się triumfem Winokurowa, który 8 lat później również nieomal zakończył karierę w wyniku takiej samej kontuzji w tym samym wyścigu.

Ponieważ film jest rocznicowy, honorujący stulecie oglądamy przebitki  na czarnobiałych szaleńców pokonujących 400 km etapy, jak to bywało na początku XX w. Francuscy dziennikarze jak nawiedzeni opisują Tour de France jako zdarzenia niemalże religijne. Wzruszenie, zmęczenie, dramaty – wszystko było takie same sto lat temu jak i współcześnie. Dodatkowym atutem jest świetna ścieżka dźwiękowa autorstwa Tilla Bronnera.

Jednym zdaniem: gdy za oknem -15 nie ma lepszej podróży w kosmos. Więc oglądajcie – zanim zabroni Wam ACTA!


Bartek

Poprzedni artykułMichał Olejnik o pierwszym starcie w sezonie
Następny artykułTdSL: Przebudzenie Toma Boonena! Wyścig dla Levi`ego Leipheimera.
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments