Sezon kolarski 2010/2011 można już oficjalnie uznać za zamknięty. Było już wiele podsumowań, a ile osób tyle opinii. Również my nie mogłyśmy się oprzeć, pokusa była zbyt silna, tak więc stworzyłyśmy swoją własną, zupełnie subiektywną i nie do końca poważną ocenę minionego roku…

Mimo, że już prawie listopad to my wciąż mamy w pamięci minione mistrzostwa świata, może dlatego, że była to ostatnia z wielkich imprez tego roku. Kopenhaga… Czasówka. Wyścig elity. Podobno czas leczy rany, ale nasze wciąż się nie zagoiły. Na wspomnienie duńskich tras przed oczami pojawia nam się, naszym zdaniem, największy pechowiec minionego sezonu, Fabian Cancellara. Bo jak inaczej jak nie pechem nazwać można to, co spotkało szwajcarskiego mistrza? Miał obronić złoty medal w jeździe na czas, miał powalczyć ze startu wspólnego, a wpadł na barierki, a później przegrał brąz o szerokość opony. Jedyne co wywiózł z Danii to siniaki. Może chociaż były złote?

A skoro o złocie mowa to nie sposób wspomnieć o Marku Cavendishu, który triumfował w elitarnym wyścigu ze startu wspólnego. Z pewnością dysponował najlepszą drużyną, która spokojnie dowiozła go do mety. Nie zmienia to jednak faktu, że Brytyjczyk na ostatnich metrach zdany był na siebie… Jednak czy silne nogi, mocne łokcie i niewyparzona buzia wystarczą Cavendishowi na tytuł najlepszego zawodnika roku? Tutaj mamy dylemat… Przecież w przekroju całego sezonu najrówniejszą formą dysponował Phillipe Gilbert. Belg wygrał 22 wyścigi, a to wzbudza podziw… Nie można też zapominać o innym pretendencie do zaszczytnego tytułu. Cadel Evans, wychowany przez Aborygenów, twardy kolarz o słabym układzie nerwowym (co objawia się częstym łkaniem), zwyciężył legendarne Tour de France. Za nim w tyle pozostały takie asy, jak mięsożerca Contador czy szczypiorkowaci Schleck Brothers. Musimy przyznać, że radość Australijczyka z posiadania żółtej koszulki była wręcz wzruszająca, śmiemy nawet twierdzić, że samemu kolarzowi dała co najmniej tyle radości, ile dostarcza mu jego ukochany piesek. Jako kobiety, nie potrafimy się zdecydować, tak więc Wam, drodzy czytelnicy, pozostawiamy wybór najlepszego kolarza minionego sezonu.

Takiego problemu nie mamy jednak, jeśli chodzi o największą niespodziankę. 3 słowa, Juan, Jose, Cobo – definitywnie! 30 letni Hiszpan miał już kończyć karierę, a tu o, wygrał sobie Vueltę. Gratulujemy, tym bardziej, że jego ekipa nie posiada nawet licencji Pro Tour i chyba posiadać nie będzie. Z finansowania drużyny niespodziewanie wycofał się jej główny sponsor. Nie będzie to jedyna zmiana na kolarskiej mapie świata w przyszłym sezonie. Kilka zespołów się rozwiąże, kilka się połączy a nam tylko szkoda, że z peletonu zniknie niezwykle twarzowy kolor miętowy zespołu Leopard-Trek. Właśnie! Gdy mowa o naszych ulubionych kolorach to nie możemy zapomnieć o różu! A jeśli róż to Giro d’Italia. Niestety, wyścig wokół Włoch wzbudza w nas raczej smutne wspomnienia… Odbył się on w cieniu śmiertelnego wypadku Woutera Weylandta. Widok leżącego Belga pozostanie pewnie w pamięci wielu kibiców już na zawsze… Tym bardziej, że nie był to jedyny wypadek na tegorocznych trasach, na szczęście jedyny o tak tragicznych skutkach. My wspomnimy tylko o dwóch, weteran Aleksander Winokurow złamał nogę (która zwisała bezwiednie!), przez co o mało nie skończył kariery, a Johnny Hoogerland przeżył bliskie spotkanie z francuskim drutem kolczastym.

Zrobiło się smutno, prawda? Dla poprawy nastrojów przyznamy więc jeszcze nagrodę Grand Prix…

Czy Wy też w czasie każdej przerwy reklamowej na kanale Eurosport podziwialiście niezwykłe zdolności Ivana Basso i Vincenzo Nibalego? Tylko oni potrafią w tak wyrafinowany sposób, przy akompaniamencie muzyki klasycznej, ugotować niezwykle apetycznego buta! To się nazywa talent! Mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie popisy w kuchni zamienią na popisy na szosie. Zresztą nie tylko oni… Liczymy na wielkie kolarskie emocje, już nie możemy się doczekać!

Asia i Natalia

 

 

 

Poprzedni artykułTony Martin liczy na złoto podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie
Następny artykuł„Barometr” Tomasza Jarońskiego
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Barbara
Barbara

Ok,lubię takie resime,zwłaszcza jeśli jest w nim sporo informacji i napisane jest przyzwoitą polszczyzną.