Już wkrótce by zostać trenerem wystarczy dowód osobisty?
Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów można przeczytać informację nt. deregulacji dostępu zawodów. Przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt ustawy w pierwszej transzy ułatwi dostęp do 49 zawodów. W gronie zawodów przeznaczonych do deregulacji znalazł się zawód instruktora sportu oraz trenera. Jako argument takiego posunięcia przedstawione zostało usunięcie barier administracyjnych i ekonomicznych (m.in. szkolenia, kursy, egzaminy). Czy aż takim wysiłkiem jest uzyskanie uprawnień instruktorskich i trenerskich? Nie wydaje mi się…
Zastanawiające jest czy aż tak hermetycznym jest środowisko trenerskie by była konieczność jego deregulacji? Trenerzy to nie prawnicy czy lekarze. Tutaj nie walczy się o wynagrodzenie liczone w grubych tysiącach zł. Ani nawet o jakiś prestiż społeczny. Więc o co chodzi…?!
Może zdobycie uprawnień instruktorskich, a następnie trenerskich jest jakimś ogromnym wysiłkiem dla „kieszeni” kandydata? Chyba porównywalnym do uzyskania prawa jazdy. Idąc tym tokiem rozumowania może warto pomyśleć o likwidacji kursu i egzaminu na prawo jazdy?! Wielu Polaków przecież o tym marzy…
Co prawda w dzisiejszych czasach edukacja jest czystym biznesem. Zysk organizatora nierzadko przesłania wartość merytoryczną kursów. Jednak mimo to, każdy kursant wyniesie coś z zajęć teoretycznych i praktycznych. Egzamin pozwoli przesiać tych, którym zależy na zdobyciu wiedzy od całej reszty. Dzięki temu utrzymujemy pewien poziom wyszkolenia trenerów.
Oby te zmiany nie doprowadziły do sytuacji, kiedy to osoba która nie ma totalnie pojęcia o treningu ma pod opieką dzieci i młodzież. W najlepszym wypadku nie uzyska żadnych wyników sportowych, a o najgorszych wolę nie myśleć…
Zza ministerialnego biurka sprawa wygląda zupełnie inaczej. Szkoda, że najmniej kompetentne osoby decydują o istotnych sprawach… Co na to wszystko związki sportowe…? Co na to Polski Związek Kolarski…?
Robert
Czy celowo opatrznie przedstawiłeś problem? Prawda jest taka, że takie kursy nic nie dają a tylko nabijają kieszenie organizatorom i o to tu chodzi, żeby zlikwidować fikcję kosztującą ludzi i podatników. Myślisz, że po takim kursie i zdobyciu papierka kursant staje się trenerem?
Poza tym na etat trenera ktoś kogoś zatrudnia i tu zatrudniający ponosi odpowiedzialność. Tej odpowiedzialności nie przysłoni ten „kursancki papierek”, który do tej pory był takim bezpiecznikiem. Przeważnie byli sportowcy zostają trenerami. Śmieszne jest gdy wieloletni kadrowicz musi „zaliczyć” kurs trenerski i odpalić dolę komisji, żeby dzielić się swoim doświadczeniem.
Drogi Krzysztofie! Prawda nie jest czarno-biała, jak uważasz! To cała skala szarości. Dla byłego zawodnika zdobycie uprawnień to nic trudnego, a i koszt też stosunkowo niewielki. Temat jest złożony i nie da się tego streścić w kilku zdaniach. Jednak ku Twojemu niezadowoleniu jestem zwolennikiem edukacji kadry szkoleniowej – mimo wszystko! Tak jak wszędzie powinna być jasna ścieżka kariery. Liberalizacja nie może równać się anarchii. Więc nie dramatyzuj, że „kadrowiczom” dzieje się jakaś krzywda.