fot. Bartek Kozyra / Naszosie.pl

Jeśli kierować się tylko rankingiem UCI, kilka miesięcy temu Dominika Włodarczyk była najlepszą kolarką w World Tourze. Jednak sama mówi, że swój największy sukces odniosła dziś, w Płocku.

Nie ma żadnych wątpliwości, że na początku sezonu Dominika Włodarczyk osiągnęła ogromny sukces. W Australii, podczas Santos Tour Down Under i Deakin University Elite WRR, pomimo obecności wielkich gwiazd kobiecego peletonu, zaprezentowała się na tyle dobrze, że przez kilka tygodni była liderką rankingu UCI Women’s World Tour. Tamten sukces nijak nie ma się jednak do tego, co Włodarczyk zrobiła dzisiaj, w Płocku – z kilku powodów, nie tylko dlatego, że tu udało jej się wygrać, a tam musiała się zadowolić “tylko” kilkoma miejscami w czołówce.

– Koszulka mistrzyni Polski od zawsze ma dla mnie wyjątkową wartość. To właśnie na mistrzostwach Polski po raz pierwszy uwierzyłam w siebie, jeszcze jako juniorka. Uwierzyłam w to, że mogę jeździć dobrze na rowerze. I zawsze będę wracać na ten wyścig z sentymentem. Nawet jeśli finisz będzie po płytach. 

– mówiła zawodniczka UAE Team ADQ, która jeszcze niedawno nie mogła przypuszczać, że znajdzie się w tym miejscu.

Wszystko dlatego, że ten sezon jest dla niej prawdziwą sinusoidą. Przez moment nosiła jedną z najważniejszych koszulek w kobiecym peletonie – tę samą, którą w zeszłym sezonie tak długo dzierżyła niesamowita Demi Vollering. To było jednak pod koniec stycznia, a już w połowie lutego, podczas Setmana Ciclista Volta Femenina de la Comunitat Valenciana wzięła udział w kraksie, w wyniku której doznała wstrząśnienia mózgu. 

– Trzy miesiące temu miałam problemy ze zwykłym poruszaniem się, nie mówiąc już o chodzeniu. O normalnym funkcjonowaniu czy chodzeniu nawet nie ma co mówić. Przez półtora miesiąca w ogóle nie trenowałam. A dziś jestem tutaj i wygrywam mistrzostwo Polski.

– podsumowuje to, co działo się w tym trudnym okresie 23-latka, która przyznaje,że ten sezon dzieli sobie już tylko na dwa okresy – przedupadkową i poupadkową.

Sposób na wyjątkowy sukces

Zresztą, skutki tamtego upadku Włodarczyk odczuwa do tej pory. Jeszcze w czwartek miała jechać w wyścigu o mistrzostwo w jeździe indywidualnej na czas. Nie wystartowała. Przyczyna? Dolegliwości związane ze wstrząśnieniem mózgu sprzed trzech miesięcy.

To oczywiście nie dzieje się cały czas, ale zdarzają mi się nudności. Mój mózg cały czas się regeneruje i będzie regenerował To nie jest kwestia miesiąca, dwóch. Te skutki będę odczuwać jeszcze przez długi czas. Po prostu muszę dać organizmowi czas na dojście do siebie

– mówiła nam na mecie wyścigu, który nie do końca zaczął się po jej myśli. Sama o sobie mówi – nie lubię wolnego tempa – a wyścig zaczął się bardzo sennie. W początkowej fazie wyścig zawodniczki utrzymywały średnie tempo na poziomie… 31 km/h, z czym osamotniona Włodarczyk niewiele mogła zrobić. Z przodu właściwie nie było ataków – aż do momentu, gdy swoją niesamowitą akcję rozpoczęła Barbara Cywińska. Zawodniczka MAT Atom Deweloper Wrocław w pewnym momencie miała już 6 minut 30 sekund przewagi, jednak Włodarczyk ani przez moment nie traciła pewności siebie.

– Ja wiedziałam, że Basia jest mocną zawodniczką. Tylko że to wciąż pierwszoroczna orliczka, która w samotnej walce z tym mocnym wiatrem nie ma szans. Ktokolwiek by tam się nie znalazł, nie miałby szans – nawet gdyby miał 10 minut zapasu.

– tłumaczyła Włodarczyk, która wspomniała również o słowach, które usłyszała przed startem, od swojego pierwszego trenera – Michała Kusia.

Dominika, ty się umiesz ścigać – powiedział mi przed startem, ja wiedziałam, że ma rację. Bardzo w siebie wierzyłam i przez cały czas czułam, że mam ten wyścig pod kontrolą. Nie było ani jednego momentu, w którym czułabym się zagrożona. To był pierwszy wyścig, w którym wszystko się ułożyło tak, jak planowałam. Nie było momentu, w którym pomyślałam sobie: “Kurczę, to pojechało”. To ja rozpoczęłam ten ostatni skok tej trzyosobowej grupy. Gdy zobaczyłam, jakie jadę waty, pomyślałam sobie: “Jednak nie jestem taka słaba”. Dalej powtarzałam też, że umiem się ścigać – tak jak mówił trener Kuś, i myślę, że teraz mogę to potwierdzić – tak, umiem się ścigać.

– mówi, a my musimy jej przyznać rację. Choć Włodarczyk ostatnią część trasy pokonała w towarzystwie Marty Jaskulskiej i Zuzanny Chylińskiej, to linię mety pokonała samotnie. 

Na końcu poczułam flow. Chciałam poczekać do finiszu, ale obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, że mam trzy metry przewagi. Hej – pomyślałam – kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Najwyżej będę płakać – No i płakałam, ale nie ze smutku, a ze szczęścia.

– opowiadała uradowana.

Nowe cele

Mistrzostwo Polski to wielki sukces, jednak na nim powypadkowa część sezonu się nie skończyła. Zawodniczka UAE Team ADQ już wkrótce znów pojawi się na trasie. W czasie, gdy panowie będą ścigać się w Tour de France, ona wystartuje w Giro Donne, który jeszcze niedawno pełnił w kobiecym kalendarzu podobne miejsce, co Wielka Pętla. Dziś natomiast, choć nieco blasku wyścigowi odebrało powstanie kobiecego Tour de France, to i we Włoszech pojawia się większość spośród najlepszych zawodniczek na świecie. Teraz Włodarczyk będzie się w tym gronie wyróżniała. Na pewno jeśli chodzi o strój, ale mamy wrażenie, że także pod innymi względami.

– Giro w koszulce mistrzowskiej będzie smakowało wyjątkowo. Chcę tam walczyć o najwyższe cele. I myślę, że mogę powiedzieć to z pełną świadomością. Mamy mocną drużynę, niedawno byłyśmy razem na wysokości i wiem, że ten nasz skład – Włoszki plus Polka i jeszcze jedna dziewczyna – jest kapitalny. Złapałyśmy niesamowity flow i już nie mogę się doczekać tego, jak będzie wyglądała nasza współpraca. Wierzę w tę drużynę.

W przeszłości w Giro Donne regularnie mogliśmy się emocjonować fenomenalnymi występami Katarzyny Niewiadomej, która w 2020 roku zajęła nawet 2. miejsce w klasyfikacji generalnej. Włodarczyk do wyczynów swojej starszej koleżanki będzie zapewne chciała nawiązać, choć swój potencjał będzie pokazywać bardziej na przestrzeni kolejnych etapów, niż całego wyścigu.

– Nie wiem jeszcze, jakie będą moje zadania. To jest płynne i zależy od mojego samopoczucia. Myślę, że te długie góry, po 20 km to nie jest moja domena. Bardzo lubię na nich trenować, ale ściganie to już zupełnie inna bajka. Są jednak trzy etapy, które mam zapisane w swoim notatniczku i będę walczyć. Będę walczyć jeszcze mocniej, niż dzisiaj, bo wiem, że mam za sobą naprawdę mocną ekipę, która niesamowicie we mnie wierzy!

Rozmawiał w Płocku Bartek Kozyra


Mistrzostwa Polski 2024:

Poprzedni artykułMistrzostwa Polski 2024: Dominika Włodarczyk z biało-czerwoną koszulką!
Następny artykułMistrzostwa Polski 2024: Norbert Banaszek z drugim zwycięstwem!
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Granice Wytrzymałości
Granice Wytrzymałości

Gratulacje, Dominika! Trzymam kciuki, aby zniknęły wszystkie powikłania po wstrząsie. Dużo zdrowia i formy