fot. Deceuninck-Quick Step

Już w sobotę Julian Alaphilippe po raz trzeci w swojej karierze wystartuje w Strade Bianche. Podczas zorganizowanej specjalnie z tej okazji wideokonferencji Francuz odpowiadał na pytania dziennikarzy z całego świata, wśród których znaleźliśmy się także my.

Na samym początku Alaphilippe przypomniał edycję z 2019 roku, kiedy po pięknej walce wygrał z Jakobem Fuglsangiem, rozpoczynając tym samym długą serię pojedynków z Duńczykiem. Przyznał także, że tamto zwycięstwo nie było dla niego żadnym zaskoczeniem nawet pomimo faktu, że dopiero debiutował w „Białych Drogach”.

Jestem bardzo ambitny i wiedziałem, że wyścig dobrze pasuje do moich predyspozycji, więc od początku wiedziałem, że chcę walczyć o zwycięstwo. Tamta edycja ułożyła się dla mnie bardzo dobrze – zespół jak zwykle wykonał świetną robotę, a ja mogłem cieszyć się jazdą, zachowując oczywiście odpowiednie skupienie. Gdy zaatakował Jakob, ja postanowiłem do niego dołączyć. Najpierw fajnie nam się współpracowało, obaj dawaliśmy z siebie wszystko, ale potem on próbował mnie zgubić i ciężko było mi odpierać jego ataki, ale na szczęście koniec końców wszystko poszło po mojej myśli i na mecie mogłem cieszyć się ze zwycięstwa. To było coś niesamowitego – na Piazza del Campo było mnóstwo ludzi, ja wiedziałem, że dałem z siebie wszystko, że musiałem być cały czas skupiony, więc moja radość była olbrzymia

– wspominał.

Dodatkowego uroku temu zwycięstwu dodał fakt, że Strade Bianche jest wyjątkowym wyścigiem, przez wielu uważanym za najpiękniejszy na świecie – sam Alaphilippe krótko po zwycięstwie pewnie uważał dokładnie tak samo. Niestety swój zeszłoroczny występ w nim może wspominać zdecydowanie gorzej – już po dziesięciu kilometrach uszkodził tylne koło, a później aż sześć razy łapał gumę. Mimo to nie zmienił dobrego zdania, które miał o tym wyścigu jeszcze przed swoim wspaniałym debiutem.

Zawsze chętnie oglądałem go w telewizji. Możliwość odkrycia Strade była naprawdę wspaniałą sprawą, tak samo jak wygranie go. Jasne, w zeszłym roku miałem pecha, ale to nic nie zmienia – i tak wciąż uwielbiam tu jeździć. Mogłem się o tym przekonać nawet podczas dzisiejszego rekonesansu trasy, podczas którego pokonywałem ostatnie 15 kilometrów – czułem prawie taką samą radość jak wtedy, gdy robiłem to po raz pierwszy

– powiedział.

Niezależnie od tego, jaką radość daje mu sama jazda po pięknych toskańskich szosach, Alaphilippe bardzo chciałby powtórzyć swój wynik z 2019 roku. Czy stać go na to, w tym momencie sezonu? Jego pierwsze starty mogły dostarczyć jego fanom z jednej strony powody do optymizmu, a z drugiej, mogły wywołać pewien niepokój.

D’Artagnan, zwany również gdzieniegdzie Królem Julianem zajął drugie miejsce w Tour de la Provence (a przecież nawet ten wynik nie oddaje do końca tego, jak dobrze wyglądała jego jazda) i był bardzo aktywny podczas Omloop Het Nieuwsblad. Niestety kroplą dziegciu w tej beczce miodu jest to, że pod koniec swojego odjazdu Francuz zaczął sygnalizować ból pleców, które, przypomnijmy, mocno ucierpiały w wyniku jego upadku podczas ostatniego De Ronde. Na szczęście kolarz uspokaja swoich fanów:

Poczułem ból w plecach po kilku kilometrach ucieczki. To był wynik wysiłku, nic poważnego – teraz wszystko jest już w porządku i liczę na to, że podczas Strade taka sytuacja już się nie powtórzy

– mówi.

Ból pleców nie jest jednak jedyną rzeczą, która może przeszkodzić mu na drodze do zwycięstwa – w końcu znów będzie musiał rywalizować z dwoma wybitnymi przełajowcami, którzy w zeszłym roku wyglądali być może jeszcze lepiej niż on, a i trasa Strade Bianche bardzo im odpowiada.

Oni są naprawdę świetni, Van der Poel pokazał w ostatnich dniach, że jego forma jest bardzo wysoka, a poza tym wydaje mi się, że jego charakterystyka doskonale pasuje do Strade. Natomiast Van Aert wygrał ten wyścig w zeszłym roku i teraz też może być groźny. Nie uważam jednak, żebyśmy stali na straconej pozycji. Mamy mocny zespół, jesteśmy bardzo zmotywowani i mamy nogi gotowe do tego, by dać z siebie wszystko

– zapewnia samiec alfa w watasze Lefevere’a, a my mamy nadzieję, że w walkę o zwycięstwo włączy się również nasz reprezentant – Michał Kwiatkowski.

Wiem, że on już tutaj wygrywał, że kocha ten wyścig, ale też słyszałem o jego wczorajszej kraksie i wiem, że może być mu ciężko. Strade Bianche to bardzo trudny wyścig i każdy upadek, nawet niezakończony żadnymi złamaniami, może mieć zły wpływ na twoją dyspozycję. Mam jednak nadzieję, że Michał szybko się zregeneruje i że już w sobotę będzie mógł walczyć ze mną i resztą chłopaków o wysokie miejsce

– mówił o Polaku Alaphilippe.

Tym, co mogłoby zwiększyć szansę kolarza INEOS Grenadiers, z pewnością byłby padający deszcz. I o ile raczej ciężko spodziewać się gwałtownej ulewy, to niektóre prognozy mówią, że w sobotnie popołudnie kolarze mogą zostać przywitani przez opady. Przeciwko takiemu scenariuszowi nie ma nic przeciwko również 28-latek, który większość swoich największych sukcesów odniósł w deszczu.

Jeszcze nie jeździłem w deszczowym Strade Bianche, natomiast z tego co słyszałem, to nawet jeśli będzie padać, to raczej nie będzie zimno, więc powinienem dać sobie radę. Myślę, że taka pogoda może mieć swoje plusy – w końcu dowiem się, jak to jest pokonywać trasę Strade Bianche w deszczu

– zakończył uśmiechnięty jak zwykle Francuz.

                                                             

                                                           W konferencji on-line wziął udział Bartek Kozyra

Poprzedni artykułUCI nawołuje do zaprzestania przytulania się kolarzy po przekroczeniu linii mety
Następny artykułZygmunt Hanusik nie żyje
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments