Fot. naszosie.pl

Na hasło elektryk entuzjaści kolarstwa szosowego zapewne przejdą do kolejnego artykułu /recenzji….  A tu się okazuje, że może ich ominąć coś naprawdę wyjątkowego. Sytuację ratuje być może fakt, że na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, że mowa będzie o napędzie elektrycznym. I to nie tylko wizualnie, ale również pod względem doznań, których dostarcza jazda na SCOTT Contessa Addict eRIDE 10.

Zacznijmy, więc może od tego, że eRIDE to zupełnie nowa kategoria, której nie ma nawet jak porównać do klasycznych rowerów elektrycznych typu pedelec, gdzie liczy się moc i zasięg, a waga ma drugorzędne znaczenie. I poniekąd to właśnie znikoma waga całości (w rozmiarze M wynosząca 11,6 kg bez pedałów), gdzie często w klasycznych rowerach elektrycznych sama bateria potrafi mieć podobne parametry, sprawia, że jazda elektryczną Contessą może być tak cudownie przyjemna.

Ale nie oszukujmy się najważniejsza jest sama koncepcja systemu wspomagającego Mahle, zaprojektowanego specjalnie dla rowerów wyścigowych. Silnik elektryczny M1 umieszczono w tylnej piaście, dzięki czemu możliwe było zachowanie stosunkowo smukłej linii ramy. Oprócz silnika elektrycznego ważącego 2,1 kg i charakteryzującego się momentem obrotowym 40 Nm, na system X35 składają się między innymi wewnętrzne źródło zasilania umieszczone w rurze dolnej (dostarczone przez firmę Panasonic), inteligentny kontroler iWOC z modułem komunikacyjnym Bluetooth, oraz czujnik PAS (umieszczony w wolnobiegu). W takiej konfiguracji całkowita masa systemu wspomagania wynosi 3,5 kg.

Contessa Addict eRIDE 10 kupiona w Europie posiada ograniczenie prędkości wspomagania 25 km/h. W przypadku rynku północnoamerykańskiego wartość ta wynosi 20 mph, czyli około 33 km/h.

Zapytacie, a po co komu, przecież to właśnie z czasem i kolejnymi przejechanymi kilometrami tracimy siłę? A otóż zamysł jest taki, że dostajemy mocy wtedy, gdy już jej nam ubywa, a w zamian pokonamy znacznie dłuższy dystans przy mniej odczuwalnym zmęczeniu. Bo to nie jest rower, który pokona trasę za nas. Musimy pedałować. Tylko oprócz zaplanowanej trasy, starczy nam sił na kolejną pętlę. Lekkość, z którą to pedałowanie przychodzi za sprawą całości dobranego osprzętu sprawia, że chcemy jechać dalej i dalej i dalej, wszędzie tam, gdzie nas jeszcze nie było. Bo raz, że to przyjemność która wraz z użytkowaniem narasta, a dwa, bo wiemy, że damy radę wrócić.

Niemniej zasięg pracy akumulatora jest bardzo umowny i będzie zależał przede wszystkim od stylu jazdy. Producent mówi o 120-130 km. Spokojnie udało mi się go uzyskać przy włączonym cały czas „doładowaniu”, a przecież możemy je w każdej chwili wyłączyć i załączyć tylko wówczas, gdy sami o tym zadecydujemy. Co więcej rower nie był testowany w przyjaznych warunkach – styczeń, mokro, deszcz, śnieg, temperatura ok. 4-6 stopni Celsjusza, co dla baterii bywa zabójcze, a przynajmniej potrafi znacząco wpływać na jej wydajność. Mój styl jazdy określiłabym jako „rehabilitacyjny” (a dlaczego, chętnym wyjaśnię w dalszej części), więc można uczciwie przyjąć, że ten zakres będzie tylko większy.

eRIDE może dodać nam siły także przy stromych podjazdach, ale nie sprawi, że pot się nie pojawi po włożonym wysiłku. Wrażenia z jazdy pozostają iście sportowe. Co najwyżej ewentualna rywalizacja będzie uczciwa inaczej, no cóż. 😉

Dopracowany wygląd, dynamiczna linia tego cudeńka, sprawia, że na drodze nie pozostaniemy niezauważone. Doświadczyłam tego na własnej skórze. Ale co ciekawsze, przede wszystkim, prowokuje innych rowerzystów/kolarzy do rywalizacji. Bo łatwo się oszukać. Trzeba przyjrzeć się z bliska by dostrzec zdradziecki włącznik napędu elektrycznego. Dyskretnie ukryte w ramie są nie tylko kable, niewidoczna jest przede wszystkim sama bateria zintegrowana z napędem.

A jeśli standardowa moc to dla Ciebie za mało to SCOTT oferuje – i to już jest bajer, z którego nie miałam okazji skorzystać – wzmacniacz zasięgu, który może zwiększyć moc i zasięg ponad dwukrotnie. Ma on wygląd bidonu i jest mocowany do ramy tam, gdzie zazwyczaj jest miejsce na napoje. Tak więc również dodatkowa „ukryta moc” pozostaje wciąż niewidoczna dla oka.

Subiektywne spojrzenie – zaskakujące, drugie oblicze napędu eRIDE

Dla mnie osoby, która z powodu kontuzji od 10 lat jest skazana na rower elektryczny, eRIDE okazał się być zbawieniem, na które długo czekałam. Dał mi szansę by znów poczuć czym jest trening, czym jest wysiłek rowerowy, jednocześnie bez obciążenia dla kolana. Tak wiem, to bardzo indywidualna percepcja.

Dla mnie najważniejszy jest początkowy moment obrotowy. Wspomaganie już niemalże na starcie, zanim wykonamy pół obrót korbą, które daje siłę by stosunkowo szybko, swobodnie i bez zbędnego obciążenia dla kolana wejść w przyjemną, rytmiczną jazdę, po czym niezauważalnie przekroczyć próg 25 km/h, gdy silnik się wyłącza automatycznie.
SCOTT Contessa Addict eRIDE dał mi szansę by znów poczuć to cudowne zmęczenie i adrenalinę po treningu. Doznania zupełnie zapomniane, bo od czasu kontuzji, klasyczne napędy elektryczne wyręczyły mnie niemalże całkowicie.

Jazda na SCOTT Addict to troszkę jak przeniesienie się na inną galaktykę, gdzie dźwięk, również elektrycznej, przekładni przerzutki dodatkowo potęguje ten efekt.
eRIDE to nie kolejny „elektryk”, to etykieta bardzo krzywdząca. Bo to „spryciarz”, który w pełni sobie zasłużył na miano luksusowej wyścigówki z elektrycznym wsparciem budzącej zazdrość i podziw.

Specyfikacja techniczna:

Rama: SCOTT Addict eRIDE Disc HMX
Widelec: SCOTT Addict eRIDE HMX Flatmount Disc (1 1/4” – 1 ½”)
System wspomagający: Mahle ebikemotion X35 40 Nm (z ograniczeniem prędkości do 25 km/h w Europie i 20 mph w USA)
Bateria: Mahle 36 V – 250 W (zintegrowana w ramie)
Ładowarka: Mahle 100-240 V – 2 A
Wyświetlacz: Mahle iWoc Bluetooth
Kierownica: Syncros Creston iC 1.5 Compact
Mostek: Syncros RR iC
Siodełko: Syncros Savona 2.5 V-Concept
Sztyca: Syncros Duncan 1.0 Aero
Przedni hamulec: Shimano Ultegra BR-R8070-F
Tylni hamulec: Shimano Ultegra BR-R8070-R
Przednia tarcza hamulcowa: Shimano SM-RT800 CL 160 mm
Tylna tarcza hamulcowa: Shimano SM-RT86 6B 160 mm
Klamkomanetki: Shimano Ultegra ST-R8070
Przednia przerzutka: Shimano Ultegra Di2 FD-R8050
Tylna przerzutka: Shimano Ultegra Di2 RD-R8050-GS
Mechanizm korbowy: Shimano Ultegra ST-R8000 Hollowtech II (50-34 T)
Wkład suportu: Shimano SM-BB72-41B
Kaseta: Shimano Ultegra CS-R8000 (11-32 T)
Łańcuch: Shimano Ultegra CN-HG701-11
Koło przednie: Syncros Capital 1.0 40e Disc (24 szprychy)
Koło tylne: Syncros Capital 1.0 40e Disc (32 szprychy)
Opony: Schwalbe ONE Race-Guard (700x30C)
Sugerowana cena detaliczna: 27 699 złotych

Małgorzata Rębkowska

Dystrybutor: SCOTT Polska

Poprzedni artykułUAE Tour 2021: Sam Bennett znów najszybszy
Następny artykułCo wiesz o Omloop Het Nieuwsblad?
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments