Giro d’Italia 2020: Ruben Guerreiro z życiowym sukcesem, Majka odrabia sekundy

Ruben Guerreiro zwycięzcą 9. etapu. Portugalczyk na finiszu pokonał Jonathana Castroviejo.

Po bardzo emocjonującym etapie pod Etnę, musieliśmy czekać aż sześć dni na kolejny prawdziwie górski odcinek. Dziewiąty dzień rywalizacji miał nam przynieść kolejne odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące wyścigu.

Pierwszy poważny podjazd rozpoczynał się tuż przed półmetkiem, a w drugiej części trasy ciężko było znaleźć całkowicie płaski fragment – zawodników czekała ciągła jazda w górę i w dół. Zapowiadały się więc spore emocje, tym bardziej, że, z uwagi na jutrzejszy dzień przerwy, kolarze mogli dać z siebie nieco więcej niż ma poprzednich etapach.

Szansę na dobry wynik zwietrzyli dziś także harcownicy. W związku z tym swoją chęć dołączenia do ucieczki dnia wyraziło wielu kolarzy. Dlatego o zabranie się w odjazd było dziś bardzo trudno – dopiero po przejechaniu około 80 kilometrów udało się to siódemce, w której skład wchodzili Ruben Guerreiro (EF Education First), Larry Warbase (Ag2r La Mondiale), Eduardo Sepulveda (Movistar), Kilian Frenkiny (Groupama FDJ), Ben O’Connor (Team NTT), Jonathan Castroviejo (Team INEOS) oraz Giovanni Visconti (Vini Zabu), do których nieco później dołączył bardzo aktywnie jadący w tym wyścigu Mikkel Bjerg z UAE Team.

Zanim jednak grupa powiększyła się o utalentowanego Duńczyka, siódemka rozstrzygnęła między sobą walkę o zwycięstwo na premii górskiej pierwszej kategorii. Tutaj komplet punktów zgarnął Visconti, co oznaczało, że wyprzedził Filippo Gannę i stał się wirtualnym właścicielem niebieskiej koszulki. Pięćdziesiąt pięć kilometrów później przypieczętował zmianę lidera klasyfikacji górskiej, wygrywając kolejną premię – tym razem umiejscowioną na Passo San Leonardo.

Niedługo później doświadczony Włoch, zadowolony ze swoich dzisiejszych osiągnięć, nieco odpuścił i został za grupką. Niedługo później w jego ślady poszli O’Connor i Sapulveda. Natomiast pozostała piątka wciąż miała szanse na zgarnięcie pełnej puli. Z tyłu co prawda pracować starali się kolarze Deceuninck-Quick Step – ekipy lidera – Joao Almeidy, ale uciekinierzy i tak byli w stanie wywalczyć sobie sporą przewagę. Na 30 kilometrów przed metą różnica między grupami wynosiła ponad cztery minuty, co dawało im podstawy, by realnie myśleć o zwycięstwie etapowym.

A z biegiem czasu ich sytuacja stawała się coraz lepsza. Choć upływały kolejne kilometry, ich przewaga wcale nie malała. Gdy na 10 kilometrów przed metą wciąż wynosiła 4 minuty, jasnym stało się to, że po zwycięstwo rzeczywiście sięgnie któryś z nich.

Mimo to harcownicy wciąż zgodnie pracowali – nie było zbyt wielu ataków. Jako pierwszy próbę przechytrzenia kompanów podjął Castroviejo, do którego momentalnie dołączył Guerreiro. Duet z Półwyspu Iberyjskiego szybko wywalczył sobie niewielką przewagę, którą stopniowo powiększał. O tym, który z nich sięgnie dziś po największy sukces w karierze, zadecydować miał dopiero finisz, gdzie minimalnie szybszy okazał się Portugalczyk z Education First.

Po etapie na podium spotkać mógł swojego rodaka – Joao Almeidę, który stracił dziś bardzo niewiele i obronił różową koszulkę, na co spory wpływ miała delikatna ospałość faworytów. Do walki o sekundy doszło dopiero na ostatnich kilkuset metrach, więc różnice nie były wielkie, jednak jakieś się pojawiły, czego beneficjentem jest choćby Rafał Majka.

Polak stracił co prawda 3 sekundy do Jakoba Fuglsanga i Wilco Keldermana, ale jednocześnie, pomimo bardzo złej pogody, nadrobił kilkanaście sekund nad Nibalim i Kruijswijkiem. To może optymistycznie nastrajać przed kolejnymi bojami o pozycję w klasyfikacji generalnej.

Wyniki 9. etapu 

Klasyfikacja generalna po 9. etapie