Fot. Archiwum prywatne Michała Szyszkowskiego

Ekipa Jumbo-Visma w ciągu kilku lat z jednej ze słabszych drużyn World Touru urosła do miana potęgi, mogącej podczas najważniejszych wyścigów świata dyktować warunki, rozgrywać je według własnego uznania i – co najważniejsze – odnosić zwycięstwa. Co stoi za jej sukcesem? Między innymi o to zapytaliśmy pracującego w holenderskiej drużynie fizjoterapeutę, Michała Szyszkowskiego.

Rozmawiamy niedługo po ogłoszeniu przez Jumbo-Visma przedłużenia kontraktu z Primożem Rogliciem. Nie mogę więc zacząć inaczej, jak od pytania o to, czy Słoweniec faktycznie chciał odejść?

O niczym takim nie słyszeliśmy. Primoż jest zadowolony z jazdy w Jumbo-Visma. Dostaje tutaj wszystko, czego potrzebuje, a ekipa jest zbudowana pod niego. W kolejnym sezonie będziemy jeszcze mocniejsi, między innymi dzięki obecności Toma Dumoulina i myślę, że podczas Tour de France i innych, kluczowych wyścigów nawiążemy walkę z Team Ineos.

Jumbo-Visma w kilka lat z zespołu, kojarzonego głównie jako zgliszcza po Rabobanku (sponsor wycofał się ze wspierania grupy w 2012 roku, po ujawnieniu stosowania dopingu przez Lance’a Armstronga) urósł do miana czołowej ekipy świata. Czemu to zawdzięcza?

W dużej mierze jednemu człowiekowi: Merijnowi Zeemanowi. Bardzo dużo pozmieniał, dobrał odpowiednich ludzi i z czasem wszystko ruszyło. Pojawiła się świeża krew i wielkie zaangażowanie. Przykład? Mechanicy. Żadna inna ekipa tego szczebla nie ma aż tak młodych specjalistów. W Jumbo o sprzęt dbają 22-24 latkowie. Dbamy o żywienie, stosujemy food coaching…

To dzięki jego pracy sponsorzy zdecydowali się odważnie zainwestować w projekt?

Tak. Jumbo początkowo nie chciało inwestować wielkich pieniędzy. Po aferze Armstronga i odejściu Rabobanku klimat nie był ku temu najlepszy. Duża część obsługi musiała z resztą zrezygnować z pracy.

W ślad za sponsorami przyszli i zawodnicy.

Dokładnie, i to jacy. Popatrzmy na ostatni Tour de France: Mike Teunissen, Wout Van Aert, Laurens De Plus i Tony Martin to kolarze, którzy przyszli do nas przed tym sezonem i w najważniejszym wyścigu świata „robili różnicę”. W zespole w ciągu kilku lat zmieniło się dosłownie wszystko, łącznie z mentalnością. Teraz stawiamy sobie najwyższe cele – chcemy wygrywać Grand Toury.

Czy Jumbo-Visma to już najlepszy zespół świata?

Nie chciałbym używać takich słów. Mamy na koncie prawie 50 zwycięstw, ale każdy członek ekipy ciężko przy tym pracuje. Nic nie przychodzi łatwo.

Wiele wskazuje na to, że w tym sezonie po dwóch podiach w Giro i Tour de France wreszcie doczekacie się triumfu. Primoż Roglić z dużym zapasem przewodzi „generalce” Vuelty.

Wyścig kończy się w Madrycie, a ja nie chcę zapeszać. Byłem już na Giro w 2016 roku, kiedy w zaspę wpadł Steven Kruijswijk i stracił wszystko, choć miał wygraną na wyciągnięcie ręki.

W kolejnym sezonie o wysokie lokaty w najważniejszych wyścigach powinno być jeszcze łatwiej – zespół wzmocni przecież, jak już wspominaliśmy, Tom Dumoulin.

Znam go, pracowałem z nim w przeszłości i bardzo się z tego transferu cieszę. Tom to wielki profesjonalista, poukładany człowiek, który ma swoje cele. Lepiej mieć go w drużynie, niż próbować pokonać. Duet Roglić – Dumoulin będzie mógł nawiązać walkę z każdym.

A czy „Motyl z Maastricht” nie będzie przez szefostwo faworyzowany? Wszak to Holender w holenderskiej grupie.

Bez obawy. Nasi dyrektorzy sportowi to ludzie „z jajami”, którzy wszystko dobrze poukładają.

Dwójka waszych największych gwiazd ma już zaplanowany kalendarz startów w 2020 roku?

Nie, nie. Najpierw usiądźmy i zakończmy obecny sezon. Myślę, że w okolicach grudnia lub stycznia Roglić i Dumoulin usiądą do rozmów z trenerami i ustalą priorytety. Póki co można planować, ale jak wiadomo, wiele może się zdarzyć.

A Pan? Dobrze czuje się w Jumbo-Visma?

Patrząc na to, jak ekipa się rozwija, jakie ma plany i projekty, nie biorę w ogóle zmiany grupy pod uwagę. Miałem parę ofert, ale nawet ich nie rozważam. Jedyną opcją jest całkowite rozstanie ze sportem. Mam żonę i dwójkę wspaniałych dzieci, a obecnie spędzam poza domem nawet ponad 200 dni w roku. Chciałbym móc poświęcać im więcej czasu.

Poprzedni artykułVuelta a Espana 2019: Higuita z życiowym sukcesem, Majka czwarty!
Następny artykułNaszosowe oceny: nowe otwarcie
Pasją do kolarstwa zarażony ponad dekadę temu, sił próbuje nie tylko jako dziennikarz, ale i zawodnik – amator, gdyż jest zdania, że specyfikę tego sportu poznać można jedynie samemu go uprawiając. Obok szosy rozkochany w astronomii.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments