Z jednego ze starych jak świat sitcomów, oglądanych w bardzo ograniczonym zakresie, zapamiętałem jedną scenę. Motocyklista, zaopatrzywszy się w nowy kask, postanowił sprawdzić jego wytrzymałość, wykorzystując w tym celu słusznych gabarytów młotek. Poprosił współpracownika, by ów ten test przeprowadził; zaintrygowany kolega do sprawy podszedł na poważnie, po czym motocyklista na dłuższą chwilę legł na ziemi pozbawiony przytomności. Po dłuższej chwili, wstając przy pomocy kolegi i bujając się zarazem na nogach wymamrotał: młotek zdał egzamin, kask niezupełnie…

Truizmem jest stwierdzenie, że kask jest dla rowerzysty oraz kolarza (mocno rozgraniczam te pojęcia) rzeczą absolutnie niezbędną. Jasne jest też to, że przed zakupem kasku kierujemy się różnymi przesłankami – wygodą, oceną kolegów, którzy jeżdżą w takich, oceną wizualną oraz estetyczną, czy będzie pasował do stroju… oraz bezpieczeństwem, jakie ma dawać głowie. A już wyłącznie od nas samych zależy ułożenie powyżej hierarchii motywacji wyboru we pasującej Wam kolejności.

Jakiś czas temu kupiłem swój pierwszy kask. Przyznaję – pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, był jego wygląd. Po prostu spodobał mi się bardziej, niż inne, i to był mój główny powód podjęcia decyzji – ot, wpadł mi w oko znacznie bardziej, niż inne. Jednak czy to była właściwa motywacja?

Kolejny kask, który wpadł w moje ręce w celu napisania recenzji, to dość aerodynamiczny kask BELL Formula. To drugi z serii kasków Bell, które miałem okazję „objeździć”. I postąpię podobnie, jak w ostatniej recenzji, bo dokładnie takimi samymi kryteriami się kierowałem, poza oczywistym brakiem chęci na sprawdzenie jego odporności na uderzenie o asfalt, upadając przy większej prędkości…

Kask dotarł do mnie w wysuwanym kartonie, od razu w oko rzuciła się też informacja o systemie MIPS. Tu pozwolę sobie powtórzyć, czym ów system jest dla tych, którzy nie mieli okazji przeczytać tego wcześniej.

MIPS to rozwiązanie, mające chronić mózg przed wstrząsami, występującymi podczas uderzeń głową w twardą nawierzchnię. System ów wykonany jest z lekkiego poliwęglanu stanowiącego wewnętrzną „skorupę” w kasku, która – będąc lekko ruchomą – ma działać
na zasadzie amortyzacji. Dzięki mocowaniom porusza się ona w stosunku do głównej powłoki kasku, co nie zmienia faktu, że po założeniu kasku na głowę pozostaje on stabilny i nieruchomy.

Dopasowanie kasku do głowy za wykorzystaniem pokrętła jest całkowicie intuicyjne (spaja zarazem dwie warstwy kasku – wewnętrzną MIPS oraz główną) przy czym po zapięciu kasku część wewnętrzna również lekko się usztywnia i dobrze trzyma się na głowie. Jest przy tym wygodna; w odczuciu do kasku tradycyjnego w czasie jazdy nie różni się niczym. Co istotne; po zapięciu kasku na głowie „na sztywno” wewnętrzna „skorupa” MIPS w dalszym ciągu leciutko się porusza; to daje właśnie wspomnianą już amortyzację podczas (odpukać) uderzenia w coś głową.

Waga kasku (w zależności od rozmiaru) – to ledwie 255 gram, co sprawia, że realizując nawet długi treningi ani razu nie miałem odczucia ciążenia.

W tym modelu Bell także zastosował „nieskręcające” się paski. Ci z Was, którzy tracą przed treningiem czas na zabawę w odwijanie końcówek pasków kasku wiedzą, o czym mówię; zaś Ci z Was, którzy również się ścigają, wiedzą, jak irytująca może być walka z kaskiem pół godziny przed startem…

Oryginalną różnicą między tym kaskiem a poprzednim (Falcon) jest… jeden otwór wentylacyjny więcej – jest ich dziewiętnaście. Co równie istotne, nie zmienia to w najmniejszym stopniu odczuć pod kątem wentylacji głowy podczas jazdy. Kask przetestowałem też i w ciepłe dni; siłą rzeczy, gdy gorąco, bardziej zwraca się uwagę na zagadnienie wentylacji naszej – w sumie dość istotnej dla całości – części ciała. W czasie upału zwróciłem na to uwagę nie ze względu na własne samopoczucie, a bardziej na samopoczucie inżynierów BELL, gdyby niewłaściwie przyłożyli się do swoich projektów…
Oczywiście w kasku jeździłem w dwóch wersjach (korciło napisać, że założyłem go także i na lewą stronę, ale pewnie byście nie uwierzyli) – czyli z potówką i bez niej. Z potówką było zwyczajnie, bo właśnie ona jest od tego, by zapanować nad nadmiarem słonego potu, mającego chęć przedostać się do oczu. Istotniejsza była jednak jazda bez potówki – bo ciałem się przekonać, jak w praktyce zadziała wkładka („Sweat Guide™ Padding).
I zadziałała tak, jak powinna. Wchłaniała pot, nie pozwalając wypełnić koryt rzekami potu dość już zmęczonej treningiem twarzy. Materiał ten oczywiście dość szybko wysycha.

Mając świadomość całkowitej subiektywności w ocenie kolorów, zarazem potrafiąc rozpoznawać jak każdy mężczyzna góra do pięciu kolorów powiem tylko, że ten model występuje w sześciu szatach kolorystycznych. Ja otrzymałem ten, w którym było najwięcej czerwieni. Czy burgundu. Czy też karmazynu. Czy cynobrowego. Wybierzcie sami, bo wybór kolorów jest następujący: black gunmetal, plum deco, red black, retina black, silver deco oraz white silver.

Wygoda użytkowania; ten punkt jest oczywiście najbardziej wątpliwy, bo całkowicie subiektywny; jestem niemal pewien, że co do tego samego kasku znajdzie się malkontent, twierdzący, że jest i niewygodny, i źle leży i że generalnie to jest brzydki. Podkreślając swoją ocenę – dla mnie ów kask był bardzo wygodny, sprawdził się, nie przeszkadzał w czasie jazdy (mój właściwy kask, w którym jeżdżę, ma tendencje do przesuwania się w czasie jazdy, co jak wiecie – jest czynnością wysoce irytującą). Pojeździłem nim na szosie, znacznie mniej w warunkach przełajowych, i w obydwu odsłonach sprawdził się bardzo dobrze.

Co dla mnie jest także dość istotne, to czy kask ogranicza widoczność; lubiąc jeździć na szosie w pozycji mocno „wyłożonej” głowa wówczas musi być dość mocno zadarta, a to znowu sprawia, że kask może mieć tendencję do ograniczania widoczności.

Zapięcie proste i intuicyjne, podkręcenie kasku w czasie jazdy da się uczynić jedną ręką bez najmniejszych problemów; czego więcej oczekiwać?

Tyle mogę Wam przekazać swoich spostrzeżeń w temacie kasku, który nie brał udziału w żadnej krasie (i niech ten stan jeszcze się przez pewien czas utrzyma). Poza tą cechą kasku – zapewnienia bezpieczeństwa – kask powinien być zwyczajnie wygodny.
I ten taki warunek spełnił.

Cena: 339 PLN

Dystrybutor: AMP Polska

Poprzedni artykułFin. – zapowiedź 21. etapu Tour de France 2018
Następny artykułVOO-Tour de Wallonie 2018: Wellens wygrywa w Namur
"Master of disaster" Z wykształcenia operator saturatora; brak możliwości pracy w wyuczonym zawodzie rekompensuję jeżdżąc rowerem i amatorsko się ścigając, bardzo lubię też o tym pisać. Rytm tygodnia, miesiąca i roku wyznacza mi rower. Lubię się ścigać, i gdy jakiś wyścig mi nie wyjdzie, to wśród kolegów-kolarzy mówię, że jestem redaktorem sportowym, a gdy jakiś tekst mi nie wyjdzie, wśród redaktorów mówię, że jestem kolarzem-amatorem. I tylko do teraz nie rozgryzłem, czy bardziej lubię się ścigać, czy też pisać o tym, dlatego nadal zamierzam czynić i jedno i drugie, póki starczy sił.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments