Fot. © ASO/Alex Broadway

Jak światło jest równocześnie falą i strumieniem fotonów, tak kolarstwo to sport indywidualny i zespołowy zarazem. Nawet światowej klasy specjaliści potrafią kosztem własnych ambicji pracować na sukces lidera teamu. Dlaczego?

Bert de Cuyper, Filip Boen, Charlotte Van Beirendonck, Norbert Vanbeselaere oraz Katrien Fransen przeprowadzili pionierskie badania tego zagadnienia, opisując je w artykule „When do elite cyclists go the extra mile? Team identifications mediates the relationship between perceived leadership qualities of the captain and social laboring” opublikowanym w 2016 roku na łamach czasopisma naukowego ”International Journal of Sport Psychology”.

Pięćdziesięciu pięciu zawodników z czterech ekip należących do cyklu World Tour, podczas zimowego okresu przygotowawczego, odpowiadało na kwestionariuszowe pytania dotyczące zeszłego sezonu. Autorzy artykułu wyróżnili trzy główne konstrukty teoretyczne: przywództwo transformacyjne, identyfikację z zespołem oraz pracę zespołową.

Przywództwo transformacyjne, zgodnie z założeniami autora tej koncepcji Bernarda Bassa, składa się z czterech wymiarów: inspirujące motywowanie (tendencja lidera do motywowania członków zespołu do osiągnięcia celu poprzez na przykład kreowanie optymistycznego obrazu przyszłości), wyidealizowany przykład (lider stanowi przykład dla reszty teamu, charakteryzuje się wytrwałością i determinacją w dążeniu do celu, jest pewny siebie), stymulacja intelektualna (lider zachęca do prezentowania innych spojrzeń na wykonywaną pracę), indywidualne traktowanie (lider wyraża zainteresowania potrzebami kompanów, ich rozwojem itp.).

Identyfikację z zespołem autorzy sprawdzali za pomocą trzech pozycji: czułem się silnie związany z moim zespołem; byłem bardzo szczęśliwy, że należę do tego zespołu; to było bardzo ważne dla mnie, że byłem członkiem zespołu; na które zawodnicy odpowiadali na siedmiopunktowej skali, od zdecydowanie się nie zgadzam do zdecydowanie się zgadzam.

Przykładowa pozycja sprawdzająca pracę zespołową brzmiała: w zeszłym sezonie byłem zdecydowany dać z siebie maksimum dla mojego zespołu.

Wyniki badań wykazały, że przywództwo transformacyjne lidera idzie w parze z większą identyfikacją z zespołem poszczególnych jego członków, co ostatecznie skutkuje wzmożonym wysiłkiem dla dobra ekipy. Krótko mówiąc, identyfikacja z teamem jest tym, co pośredniczy między osobą lidera (przywódcy transformacyjnego) a pracą zespołową.

O roli identyfikacji z zespołem mogliśmy przekonać się podczas tegorocznego Tour de France. Wypowiadający się ciepło o Team Sky, mający (nieoficjalnie) umowę do 2020 roku, Michał Kwiatkowski nie miał oporów, by przez trzy tygodnie harować dla Chrisa Froome’a. Natomiast szukający nowego pracodawcy, wyraźnie sfrustrowany własną sytuacją Mikel Landa potrafił pozostawić w tyle przeżywającego trudne chwile Brytyjczyka.

Wyidealizowany przykład jest tym wymiarem przywództwa transformacyjnego, który w największym stopniu wpływa na identyfikację z zespołem, a co za tym idzie, wzmożony wysiłek dla wspólnego dobra. Niewątpliwie takim liderem był Lance Armstrong, który całoroczne przygotowania podporządkowywał jednemu celowi, wierzył w swój sukces, a jego historia życiowa, powrót do kolarstwa po pokonaniu choroby nowotworowej, stanowiła wzruszającą opowieść o przezwyciężaniu ludzkich słabości. To, że ten mit później upadł, to już zupełnie inna historia…

Praca zespołowa jest najefektywniejsza, gdy ekipa posiada wyraźnego lidera, który umiejętnościami przewyższa swych kolegów, a ci są zdecydowani go wspierać. Czym kończy się gra na dwa, lub więcej, fortepianów ilustrują ostatnie lata teamu Patricka Lefevere’a. Zorientowany na wyścigi klasyczne Quick-Step przez niemal trzy lata czekał na triumf w monumencie – od zwycięstwa Terpstry w Paryż-Roubaix w 2014 roku do wygranej Gilberta w tegorocznym Ronde van Vlaanderen. Dla porównania w tym czasie dwa wyścigi pomnikowe padły łupem Sky, za sprawą dawnych podopiecznych belgijskiego menagera.

Rolę pomocnika często przyjmują zawodnicy, którzy nie odnajdują się jako lider, jak chociażby Mark Renshaw, lub brakuje im nieco umiejętności, aby rywalizować o najwyższe laury. Takim kolarzem przez lata był, uważany swego czasu za jednego z lepszych gregario (zwłaszcza we włoskiej części peletonu), Sylwester Szmyd. Nawet mając wolną rękę, przez całą karierę Szmyd odniósł tylko jedno zwycięstwo. Mający spory wkład w końcowe podium Rafała Majki na Vuelta a Espana 2015, Paweł Poljański, po nieudanym dla siebie Tour de Pologne w tym samym sezonie przyznał, że nie dojrzał do roli lidera.

Należy także pamiętać, że opisane badania mają swoje ograniczenia. Próba osób badanych była stosunkowo niewielka, a trzy z siedmiu zaproszonych ekip odmówiły wzięcia udziału. Ponadto pytania miały charakter retrospektywny, nie można także wykluczyć, że na odpowiedzi miała wpływ chęć uzyskania aprobaty społecznej.

Poprzedni artykułRudy Project – kask i okulary ekipy Bahrain – Merida
Następny artykułTour de Pologne 2017: Zakarin i Spilak na czele Katusha-Alpecin
Redaktor-samouk, z wykształcenia psycholog. Niegdyś wielki fan Lance’a Armstronga, obecnie Michała Kwiatkowskiego. Jego ulubione wyścigi to Paryż-Roubaix i Tour de France.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
gamoń
gamoń

a Chris jest takim przywódcą? Moim zdaniem Kwiato jechał „na niego”, ale nie „dla niego” –> pomagał z myślą o swojej przyszłości a nie o zwycięstwie Frooma- o zebraniu doświadczenia które ma zaprocentować we własnym zwycięstwie w TDF.
reasumując- może dla Armstronga czy Contadora pomocnicy byli bardzo oddani bo Ci liderzy byli dla nich autorytetami, co innego dla zamkniętego w sobie Frooma, który w mojej opinii nie jest charyzmatycznym przywódcą.