Sielanka pierwszego dnia przerwy zasłużona ale krótka. Kawka, owoce, płachta L’Equipe i nogi na stole. A obok maillot jaune. Trudno o lepsze podsumowanie pierwszego trymestru Tour de France. Everything according to the plan, gents.
Jak analizuje na łamach Guardiana, słynny angielski komentator William Fotheringham, w dalszej części wyścigu równie dużym zagrożeniem co Cadel Evans, a nawet może nieco większym będzie dobrze rozpozycjonowana ekipa RadioShack-Nissan-Trek, z 4 zawodnikami poniżej 7 minut straty. Inna statystyka też jest niepokojąca: ostatnim zwycięzcą Touru, który przejął koszulkę tak wcześnie był Bernard Hinault w 1981 . Francuz zdobył ją na 6 etapie, również po czasówce.
Doświadczeni koledzy, jak Nibali przewidują, że Sky może się przeforsować, kontrolując wyścig. Cancellara mówi, że gdyby był dyrektorem sportowym Sky zaaplikowałby inną taktykę.
Ale niebo nadal jest bezchmurne dla Sky, nawet biorąc pod uwagę, że strata Siwcowa jest istotna. Jak wylicza trener Tim Kerrison, odpowiedzialny za formę ekipy, drużyna jest doświadczona w obronie lidera. „W tym roku wygraliśmy Volta ao Algarve, Bawarię, Paryz-Nicea, Criterium de Dauphine i Romandię. We wszystkich wyścigach musieliśmy bronić koszulki lidera przez 27 dni na 30 możliwych. Wielka będzie rola Christiana Kneesa, Berniego Eisela i Edvalda Boassona Hagena – to oni będą musieli wziąć na siebie ciężar kontrolowania peletonu. Na ile będzie to możliwe pomoże Cavendish”
Nie należy zapominać, że Sky może mieć jeszcze plan B – Chrisa Froome’a. Jest to zarazem szansa i dylemat: czy próbować dowieźć dwóch zawodników na podium w Paryżu czy poświęcić jednego. To już zagwostka dla Brailsforda i Yatesa. Następne dni wyjaśnią, czy niebo jest za wysoko dla innych.
Bartek (www.peloton.pl)