Wszystko wskazuje na to, iż Fernando Gaviria nie odczuł kraksy sprzed kilku dni, do której doszło podczas Vuelta a San Juan. Kolumbijczyk wrócił już do domu, by przygotowywać się do dalszych startów.
Feralna kraksa miała miejsce na czwartym etapie argentyńskiego wyścigu, gdy peleton zaczął się rwać na wiatrach. Pierwotnie wydawało się, iż świetny sprinter mocno ucierpiał, lecz na szczęście obyło się bez większych kontuzji.
Czuje się bardzo przyzwoicie. Tak, jak mogliście zobaczyć, walczyliśmy na wiatrach, więc tempo było wysokie. W pewnym momencie zawodnicy przede mną zaczęli zmieniać tory jazdy, przez co liznąłem koło jednego z moich kolegów. Nie byliśmy w stanie nic zrobić, by tego uniknąć
– powiedział Gaviria.
Najbliższe dni Kolumbijczyk spędzi w domu, by jak najlepiej przygotować się do kolejnego startu. Już 6 lutego zobaczymy go na trasie Oro y Paz, pierwszego celu w sezonie dla kolarzy urodzonych w krainie wysokich gór i kokainowych baronów.