Drugiego dnia Wyścigu „Solidarności” i Olimpijczyków organizatorzy przygotowali dla kolarzy wyzwanie w postaci 216-kilometrowego etapu z Koluszek do Kielc. Odcinek nie dojechał jednak do mety – powodem ulewne opady i burza, po których sędziowie zdecydowali się na anulowanie etapu.

Park Miejski w Koluszkach był idealną lokalizacją startu drugiego etapu Wyścigu „Solidarności” i Olimpijczyków. Wysokie drzewa stanowiły osłonę dla zawodników, szykujących się do wyczerpującego, 216-kilometrowego etapu, który miał zostać rozegrany w ponad 30-stopniowym upale.

W przedstartowych wypowiedziach zawodnicy mówili o istotnym nawadnianiu, a przechadzając się po miasteczku wyścigu co chwilę można było dostrzec kolarzy aplikujących sobie lód pod koszulkę, by chociaż przez kilka minut we wszechobecnym skwarze roztapiało się co innego, niż oni sami. Peleton ruszył na długi odcinek startu honorowego, a gdy zatrzymał się na kilometrze „0”, obsługa ekip błyskawicznie stawiła się przy kolarzach, by wymienić puste bidony.

Od samego startu było gorąco – i nie chodzi tu tylko o temperaturę. Wiedząc, że płaski Wyścig „Solidarności” i Olimpijczyków rozstrzygnie się na sekundy, wiele ekip starało się odskoczyć od peletonu, jednak wszystkie odjazdy były kasowane. Na nic zdały się kolejne próby ataków – do pierwszej premii dojechała główna grupa, choć nie cała.

Chaos przed lotnym finiszem doprowadził do trzech poważnych kraks, w których ucierpiało kilkunastu zawodników. Szczególnie poszkodowany był między innymi Marek Konwa z LUKS Trójka Piaseczno, który niestety zakończył zmagania w karetce. W sprincie faworytów o bonusowe sekundy najszybszy był lider wyścigu Patryk Stosz (Team Felt Felbermayr), a za nim uplasował się duet z Mazowsze Serce Polski – Tobiasz Pawlak i Norbert Banaszek.

– Było dużo skoków, wiele ekip próbowało odjechać. Wyglądało to trochę tak, że jak podniósł się Metec, to podniósł się Diftar. Później VolkerWessels, my, a jak my, to następne drużyny i przebiegało to w taki sposób w różnych konfiguracjach, dlatego żaden odjazd nie chciał pójść. Zbyt dużo ekip chciało mieć tam swojego przedstawiciela. Dojechaliśmy razem do pierwszej premii, byłem drugi, a Norbert trzeci, więc wyszło całkiem dobrze

– opisywał Tobiasz Pawlak.

Beneficjenci lotnego finiszu z pewnością nie byli zadowoleni, gdy kilka godzin po etapie przeczytali komunikat sędziowski, z którego dowiedzieli się, że sekundy bonusowe nie zostaną wliczone do klasyfikacji generalnej. Wszystko ze względu na to, co wydarzyło się niedługo po finiszu…

Na szybach samochodów jadących w kolumnie zaczęły pojawiać się pojedyncze krople deszczu, które wkrótce przekształciły się w wielką ulewę. Ponure niebo rozświetlały błyskawice odzwierciedlające szybkość sprinterskiej czołówki wyścigu. Kolarze szybko zaczęli zjeżdżać do samochodów po kurtki przeciwdeszczowe, co wykorzystało kilku zawodników, którzy uformowali 6-osobową ucieczkę. Jechali w niej między innymi dwaj Polacy – Konrad Czabok (Mazowsze Serce Polski) i Kacper Maciejuk (Santic-Wibatech). W kolumnie wyścigu dało się usłyszeć, że był to idealny moment do ataku.

Niedługo później okazało się jednak, że z błyskotliwej akcji nic nie wyszło. Kolejne kilometry mijały, a intensywność opadów narastała. Widoczność z minuty na minutę była coraz mniejsza, a dyrektorzy sportowi musieli wytężać wzrok, by dostrzec auto jadące przed nimi. To samo można powiedzieć również o zawodnikach. W miejscowości Jeżów, na 88. kilometrze, podjęto decyzję o tymczasowej neutralizacji.

Pod nieobecność busów i kamperów drużyn, kolarze zaczęli poszukiwać schronienia i rozbiegli się po okolicy. Niektórzy chowali się pod balkonami, inni pod wiatami przystanków autobusowych, a jeszcze inni znaleźli schronienie w bagażnikach swoich samochodów technicznych. Część zawodników została zaproszona do okolicznej szopy, a kilku szczęśliwców mogło liczyć na gościnność jeżowskich domowników, wzbogaconą o kubek ciepłej herbaty i okrycie kocami.

fot. Filip Biernacki

Nad chaosem musieli zapanować sędziowie i organizatorzy, którzy nie mieli prostego zadania. Do przejechania pozostało ponad 120 kilometrów, a na mecie w Kielcach nic nie zwiastowało złej pogody. Ze zlokalizowanego nieopodal bufetu również dochodziły informacje na temat polepszających się warunków atmosferycznych, jednak w Jeżowie cały czas padał intensywny deszcz, a na niebie raz po raz pojawiały się pioruny, których błyski przedzielały donośne grzmoty. Jednocześnie temperatura spadła o około 15 stopni w porównaniu z tą, w której zawodnicy przystępowali do rywalizacji w Koluszkach.

Z czasem w miejsce neutralizacji zaczęły zjeżdżać się busy, co ułatwiło schronienie części zawodników. Nie można było jednak czekać w nieskończoność – sędziowie musieli podjąć decyzję, czy peleton ma kontynuować etap, czy też odcinek zostanie zneutralizowany. Ostatecznie wybrano drugą z opcji.

– Nie chcieliśmy narażać życia i zdrowia kolarzy

– powiedział Waldemar Krenc, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Wyścigu „Solidarności” i Olimpijczyków. Decyzję organizatorów i sędziów popiera zwycięzca etapu z metą w Skierniewicach, Radosław Frątczak z Voster ATS Team:

– Moim zdaniem była to bardzo dobra decyzja. Jazda w takiej burzy, przy piorunach, była trochę nieodpowiednia. Nic nie było widać, kałuże były dosyć głębokie. Momentalnie zrobiło się zimno, każdy zaczął się trząść i myślę, że dalsza jazda byłaby niebezpieczna dla naszego zdrowia.

W przypadku podejmowania tego typu decyzji oczywiste jest, że nie można dogodzić wszystkim. Na finisz w Kielcach liczył między innymi zmotywowany Patryk Stosz, który miał chrapkę na zwycięstwo. Dodatkowo, po anulowaniu etapu sprinter Team Felt Felbermayr i aktualny lider wyścigu „stracił” 3 sekundy zdobyte na pierwszej lotnej premii.

– Dzisiejszy etap bardzo mi pasował. Meta w Kielcach, pod lekką górkę, jest mi bardzo dobrze znana. Miałem dziś dobre nogi i powiedziałem chłopakom, że jadę po zwycięstwo. Wygrałem pierwszą premię i wyścig układał się po mojej myśli. Po premii puściliśmy odjazd, ale po chwili zaczął padać deszcz i anulowano cały wyścig. Uważam, że powinniśmy zatrzymać się na te 20-30 minut, odczekać aż przejdzie burza i wystartować ponownie, bo jednak ten etap był kluczowy. Trzeba szanować decyzję sędziów, widocznie tak musiało być. Trochę szkoda

– mówił po etapie Patryk Stosz.

– Decyzja o zatrzymaniu peletonu była bardzo dobra. Ewentualnie po ustaniu opadów można było przejechać za motorami do bufetu i zobaczyć, jak wygląda sytuacja na drogach. Stanęło na neutralizacji wyścigu – taka jest decyzja i my ją szanujemy, zdrowie zawodników jest najważniejsze

– przyznał Tobiasz Pawlak z ekipy Mazowsze Serce Polski.

Przez ponad 30 minut warunki atmosferyczne uniemożliwiały ściganie i rywalizacja musiała zostać wstrzymana – w tej kwestii kolarze wypowiadali się jednym głosem. Różnice dotyczące decyzji o całkowitym anulowaniu etapu jeszcze długo będą poddawane dyskusji, jednak – jak przyznawali sami zawodnicy – najważniejsze jest bezpieczeństwo, a decyzję sędziów trzeba uszanować.

Po czwartkowym etapie nie sposób było jednak nie poczuć niedosytu, szczególnie, że gdy 2 godziny po odwołaniu odcinka kolarze – już w samochodach i busach – dojechali do Kielc, przywitały ich tam… suche szosy i błękitne niebo.

Szanse przed dzisiejszym etapem będą jednak równe – każdy z zawodników, który na pierwszych dwóch odcinkach czujnie dojeżdżał do mety w peletonie wciąż ma szansę na zwycięstwo. Na trasie z Jędrzejowa do Jaworzna ulokowano 3 lotne premie, a o sekundy bonifikaty zawodnicy będą walczyć również na finiszu. Biorąc pod uwagę ciasną czołówkę klasyfikacji generalnej z Patrykiem Stoszem, Radosławem Frątczakiem, Tobiaszem Pawlakiem i Filippo Fortinem, mieszczących się w zaledwie 4 sekundach, tempo ponownie powinno być wysokie, a sam wyścig pełen ataków i zwrotów akcji. Miejmy nadzieję, że tym razem jednym z nich nie będzie nagła zmiana pogody.

Poprzedni artykułTour de France 2024: Remco Evenepoel gotowy na debiut
Następny artykułMarc Madiot: „Wyścig rozstrzygnie się po kilku dniach”
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
fan
fan

Sędzia kalosz. Godzinna sjesta i herbata. Godzinka w autach i jedziemy dalej.

Lechu
Lechu

Bardzo dobra decyzja o anulowaniu etapu. Przede wszystkim dla Mazowsza. Biorąc pod uwagę jak się wywracali w ucieczce na Silesian Classic (2x) to tutaj mogła by być maskara. A Banaszek, pewnie znów napity, głupoty pisze na fb i ludzi obraża