Giro d'Italia 2024 / RCS Sport / Lapresse

Podwójna Grappa może zwalić z nóg każdego, a już na pewno zmęczonego trzema tygodniami rywalizacji kolarza. Takie menu na ostatnią sobotę wyścigu proponuje jednak tegoroczny włoski wielki tour, na moment wracając do swojej tradycji torturowania niemożliwymi podjazdami zawodników, którzy widzą już kres drogi. Sceneria tych wydarzeń będzie wyjątkowa, ponieważ Monte Grappa z każdą wizytą przypomina, że podczas ścigania się na rowerach nie może być mowy ani o prawdziwych bataliach, ani o najwyższej stawce. Tam, gdzie Austriacy mieli dalej nie przejść, swoją rundę honorową najprawdopodobniej odbędzie ubrany na różowo Słoweniec, goniąc największe legendy pod kątem etapowych zwycięstw.

Pamiętam wrażenie tuż po ogłoszeniu trasy tegorocznego Giro d’Italia, że niewiele da się o niej napisać, że w każdym aspekcie jest tą narysowaną niewprawną ręką połową konia, poza jednym odcinkiem: 20. etapem z dwukrotnym podjazdem pod Monte Grappa. Na szczęście, w czasie pisania całościowej zapowiedzi wyścigu przyszło zrozumienie, że w tej edycji włoskiego wielkiego touru to uczestnicy sami mieli kreować widowisko i wyciskać z trasy dokładnie tyle, ile potrzeba, a nagrodą za takie podejście był udział w imprezie kolarza, który niemal wyłącznie składa się z niesfornych pasm włosów i niepohamowanego entuzjazmu.

W tej układance, zaplanowany na tę sobotę etap miał być bezpiecznikiem, powrotem do bardziej tradycyjnego Giro d’Italia, w którym ostatniego tygodnia wyścigu należy się obawiać i którego trasa sama rozstrzyga pozostałe wątpliwości – na niekorzyść najbardziej wyczerpanych. Patrząc przez pryzmat wyłącznie najważniejszych pytań, okazał się on zbędny – to piękna runda honorowa dla Tadeja Pogačara w morzu słoweńskich kibiców i wyjątkowej pod wieloma względami lokalizacji. Nie można jednak zapominać, że za plecami lidera UAE Team Emirates ciągle jest o co grać.

Trasa 20. etapu włoskiego wielkiego touru liczy 184 kilometry i 4540 metrów przewyższenia, na które – co warto podkreślić – składa się niemal wyłącznie dwukrotnie pokonywany finałowy podjazd. Kolarze wystartują dziś z malowniczo położonego nad jeziorem Santa Croce i u stóp Dolomitów Belluńskich Alpago, by w pierwszej części odcinka kolejny raz w tej edycji wyścigu przemknąć przez winnice regionu Valdobbiadene.

Po przejeździe nad Piawą peleton Giro znajdzie się na terytorium Grappy, co oznacza znacznie cięższe podjazdy i alkohole, a radykalną zmianę charakteru tego odcinka wyznaczy lotny finisz w Possagno (75,3 km od startu).

Wspinaczka rozpocznie się dziś w Semonzo del Grappa, co wcale nie jest oczywiste, ponieważ na szczyt otoczonego dolinami Monte Grappa dostać się można za pomocą dziewięciu wariantów dróg prowadzących z trzech różnych prowincji (Vicenza, Treviso i Belluno). Ten dzisiejszy (18,1 km, śr. 8,1%) nie jest ani najbardziej popularnym (Romano d’Ezzelino), ani najtrudniejszym (Salto della Capra), ale pod kątem nachylenia zdecydowanie plasuje się w ścisłej czołówce i z kolejnymi kilometrami boli coraz bardziej, sięgając 17% niespełna 2 kilometry od szczytu. To dokładnie ten sam podjazd, na którym przed 10 laty podczas etapu jazdy indywidualnej na czas swoje zwycięstwo w Giro d’Italia przypieczętował Nairo Quintana.

Dziś uczestnicy włoskiego wielkiego touru zmierzą się z nim dwukrotnie, ale równie istotną rolę odegra 26-kilometrowy zjazd do Bassano del Grappa, gdzie zlokalizowana jest meta.

Oto, co na temat 20. etapu 107. edycji Giro d’Italia napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Etap 20, 25 maja: Alpago > Bassano del Grappa (184 km | 4540 m)

Ten etap jest dla Giro d’Italia tym, czym dla futbolu amerykańskiego jest hail mary. Daje on dość miejsca, w dodatku w spektakularnych okolicznościach przyrody, by rzucić wszystko na szalę i odwrócić losy klasyfikacji generalnej. Prawdopodobieństwo powodzenia jest niewielkie, ale jeśli się uda, miejsce na kartach historii obok Chrisa Froome’a i jego Colle delle Finestre jest w zasadzie gwarantowane.

W sobotę uczestnicy włoskiego wielkiego touru zmierzą się z trasą, która liczy 184 kilometry i 4540metrów przewyższenia. Po starcie znad jeziora Santa Croce w prowincji Belluno, peleton ponownie przejedzie przez winnice Valdobbiadene, by w drugiej części etapu dwukrotnie zmierzyć się z podjazdem pod Monte Grappa (18,1 km, śr. 8,1%). Równie istotny może okazać się miejscami techniczny zjazd, który prowadzi na metę w Bassano del Grappa.

Pogoda

Bardzo silne poranne opady deszczu mają ustać w pierwszej godzinie rozgrywania etapu, ale nie ma gwarancji, że szosy zupełnie przeschną do czasu pierwszego zjazdu kolarzy z Monte Grappa, dlatego zalecana jest wzmożona ostrożność. Temperatura do 21 stopni Celsjusza w dolinach, na szczycie ok. 10 stopni.

Faworyci

Tadej Pogačar (UAE Team Emirates) dość wyraźnie powiedział, że podoba mu się ten etap, co oczywiście całkowicie nie przesądza sprawy, ale ułatwia wyobrażenie sobie sekwencji wydarzeń. Zwyciężając po zjeździe do Bassano del Grappa 25-letni Słoweniec powtórzy wyczyn Eddy’ego Merckxa z 1974 roku, ale jednocześnie wyprzedzi legendarnego Belga, przynajmniej pod kątem etapowych zwycięstw w jednej edycji Giro d’Italia.

Za plecami lidera włoskiego wielkiego touru cały czas powinno być ciekawie, ponieważ o ile najświeżej wyglądający Daniel Martinez (BORA-hansgrohe) za bardzo nie ma o co walczyć, pojedynek o koszulkę najlepszego młodzieżowca pomiędzy Antonio Tiberim (Bahrain-Victorious) a Thymenem Arensmanem (INEOS Grenadiers) nie został jeszcze rozstrzygnięty. Oby o jego wyniku zadecydowały nogi dwójki młodych kolarzy, a nie Gerainta Thomasa (INEOS Grenadiers).

Los odjazdu dnia spoczywa w nogach Pogačara i jego paczki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale spodziewam się, że harcownicy wysoko zawieszą dziś poprzeczkę. Ze względu na kombinację formy i uwarunkowań historycznych, liście potencjalnych uciekinierów przewodzi Nairo Quintana (Movistar), a spróbować dołączyć do niego powinni Georg Steinhauser (EF Education-EasyPost), Valentin Paret-Peintre (Decathlon AG2R La Mondiale), Michael Storer (Tudor Pro Cycling), Nicola Conci (Alpecin-Deceuninck), Damiano Caruso (Bahrain-Victorious), Attila Valter, Jan Tratnik (Visma | Lease a Bike), Lucas Plapp, Alessandro De Marchi (Jayco AlUla), Juan Pedro Lopez (Lidl-Trek), Giulio Pellizzari (VF Group-Bardiani CSF-Faizanè), Julian Alaphilippe (Soudal-Quick Step), Alessandro Verre (Arkea-B&B Hotels) i pozostali znajomi z poprzednich odjazdów. Nikt raczej z formą na ten jeden dzień specjalnie nie czekał.

Poprzedni artykułTaco van der Hoorn: „W tym momencie nie czuję się zawodowym kolarzem”
Następny artykułGiro d’Italia 2024: Luke Plapp i jego problemy żołądkowe
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Przy Tadej Pogačar – Froome jest tylko cieniem.

Teresa
Teresa

Dlaczego nie transmituje się światowego kolarstwa przecież nie tylko istnieje koszykówka

xxx
xxx

egoista znów nie dał Majce odjechać. niech się udławi tą wygraną.

xxx
xxx

Pogacar egoista