fot. Bahrain-Victorious

Bask wrócił na podium Giro d’Italia siedem lat po tym, jak stanął na nim po raz pierwszy. W tym tygodniu zdecyduje, czy wystartuje w Tour de France czy dopiero na Vuelcie. – Ten wynik zachęca mnie do tego, aby iść dalej – mówi Landa. 

Mikel Landa do swoich solidnych rezultatów odnoszonych w wielkich tourach na przestrzeni ostatnich lat dołożył kolejny – trzecie miejsce w tegorocznej edycji Giro d’Italia. Na tym samym stopniu stał w „różowym wyścigu” w 2015 roku, a ponadto był czwarty w Tour de France (2017), ze stratą tylko sekundy do Bardet, który był trzeci, a także czwarty w Giro 2019 – 8 sekund z trzecim Roglicem.

W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika „AS”, którego udzielił w niedzielę wieczorem w Weronie, mówił, że był pewny swojej dyspozycji, a do osiągnięcia sukcesu potrzebne było jedynie szczęście.

– Tak, byłem przekonany, że jestem w stanie stanąć na podium. Wiedziałem, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, jeśli nie będę miał kraksy albo jakiejś innej katastrofy jak bywało w przeszłości, to będzie to możliwe. Daliśmy z siebie wszystko i jestem zadowolony. Nie miałem problemu z daniem z siebie stu procent, zmierzyłem się z bardzo silnymi rywalami – niektórymi nawet mniej znanymi jak chociażby zwycięzca. Jesteśmy usatysfakcjonowani

– powiedział Mikel Landa.

Dziennikarz spytał również Landę, czy gdyby wyścig ułożył się inaczej, spróbowałby zaatakować, aby zmienić sytuację w klasyfikacji generalnej. Kolarz Bahrain-Victorious przyznał, że raczej nie, ponieważ nie było ku temu wielu okazji.

– Trasa nie sprzyjała temu, nie było okazji. Oprócz Marmolady nie było innego etapu z tak trudnym finałem na podjeździe. Na etapie, który kończył się w Aprice był zjazd, więc trzeba było uważać. W Lavarone to samo… To są tego typu, w których trudno jest dać z siebie wszystko na podjeździe

– ocenił Landa.

Baska poproszono również o ocenę występu Hindleya.

– Dwa lata temu ukończył Giro na drugim miejscu, więc jego występ nie jest wielkim zakończeniem. Jest bardzo dobrym kolarzem, a Bora staje się coraz lepsza. Mamy kolejną drużynę, która będzie walczyła w klasyfikacjach generalnych. Nie spodziewaliśmy się tego. Spodziewaliśmy się, że Ineos przejmie kontrolę nad wyścigiem, ale to Bora uczyniła wyścig najtrudniejszym

– powiedział 32-latek.

W tym tygodniu Mikel Landa wraz ze swoją drużyną podejmie decyzję, czy wystartuje w Tour de France, czy może dopiero w hiszpańskiej Vuelcie.

Poprzedni artykułMarcin Polak z 4-letnim wykluczeniem za doping!
Następny artykułStarachowicka Strzała znów zachwyca kolarzy!
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments