fot. Tour de Suisse

Tour de Suisse to ostatni wyścig na worldtourowym poziomie, przygotowujący zawodników do lipcowego Tour de France. Zmagania w Szwajcarii cieszą się sporym prestiżem i mają długą tradycję. Kolejne edycje przechodzą do kolarskiej historii – ubiegłoroczna niestety zapisała się w niej głównie z powodu śmierci Gino Mädera, szwajcarskiego kolarza, który zmarł po tragicznym wypadku na zjeździe. Rozpoczynająca się dziś edycja będzie poświęcona jego pamięci.

Śmierć Gino Mädera na trasie ubiegłorocznego Tour de Suisse naznaczyła ten wyścig na kolejne lata. Organizatorzy robią wszystko, by upamiętnić tragicznie zmarłego szwajcarskiego kolarza – do takich działań należy między innymi nazwanie najwyższego punktu wyścigu premią górską jego imienia.

Zastrzeżony został również numer 44, z którym w do ubiegłorocznej edycji przystąpił Gino Mäder, a na każdej koszulce lidera poszczególnych klasyfikacji umieszczony zostanie #rideforGino, używany od roku przez jego ekipę – Bahrain Victorious. W przyszłą niedzielę zorganizowany zostanie też specjalny przejazd ku jego pamięci, podczas którego będą zbierane środki na fundację imienia Gino Mädera.

Cały peleton ścigający się w Tour de Suisse będzie pamiętał o Szwajcarze, ale przez najbliższe 8 dni istotne będą również aspekty sportowe. Dla wielu kolarzy będzie to ostatni etap przygotowań do Tour de France, najważniejszego wyścigu w sezonie. Na starcie nie zobaczymy co prawda żadnego z czterech głównych faworytów, ale pojawią się na nim współliderzy, istotni pomocnicy bądź zawodnicy z drugiego szeregu, co gwarantuje listę startową obfitującą w gwiazdy światowego formatu. Scenerię do rywalizacji przez najbliższe 8 dni stworzą przepiękne alpejskie krajobrazy.

Trasa

Etap 1, 9 czerwca: Vaduz – Vaduz, 4,7 km (ITT)

Rywalizacja w Tour de Suisse rozpocznie się nie w Szwajcarii, a w stolicy Liechtensteinu Vaduz, gdzie rozegrana zostanie płaska indywidualna jazda na czas. Trasa nie należy do najbardziej technicznych – na dystansie niespełna 5 kilometrów kolarze zmierzą się z czterema zakrętami i kilkoma długimi prostymi.

Etap 2, 10 czerwca: Vaduz – Regensdorf, 177 km

Pierwszy etap ze startu wspólnego poprowadzi z Vaduz, skąd peleton przeniesie się do Szwajcarii. Zawodnicy zafiniszują w Regensdorf, a po drodze pokonają liczne podjazdy. W pierwszej części ulokowano dwie 6-kilometrowe wspinaczki, jednak największy wpływ na przebieg odcinka powinien mieć podjazd pod Regensberg (2,9 km; 6,3%) oraz poprzedzające go ścianki. Na mecie można spodziewać się finiszu z okrojonego peletonu bądź dojazdu do mety wyselekcjonowanej grupki atakujących na wspinaczce faworytów.

Etap 3, 11 czerwca: Steinmaur – Rueschlikon, 163 km

Trzeciego dnia ścigania zawodnicy zmierzą się z kolejnym etapem, który można określić mianem pagórkowatego. Ponownie kluczowa będzie końcówka, gdzie znajdzie się wiele krótkich wspinaczek. Kreska ulokowana będzie na 800-metrowej ściance, a wcześniej kolarzy ponownie czeka dynamiczne przeprawy przez kilkukilometrowe podjazdy, co jest niemal gwarantem ataków.

Etap 4, 12 czerwca: Rüschlikon – Przełęcz Świętego Gotarda, 171 km

Po zmianie trasy szóstego odcinka, to czwarty odcinek tegorocznego Tour de Suisse będzie tym królewskim. Wszystko rozpocznie się wspinaczką pod Albispass (5,2 km; 5,9%), po którym nastąpi długi odcinek wypłaszczenia, aż do podnóża Przełęczy Świętego Gotarda, gdzie zakończy się rywalizacja. Szosa wznosi się przez około 35 kilometrów, a kluczowy fragment podjazdu ma około 20 kilometrów – nachylenie oscyluje tam w okolicach 6%. Na szczycie ulokowana zostanie premia imienia Gino Mädera.

Etap 5, 13 czerwca: Ambri – Cari, 147 km

Następnie wyścig nie zamierza opuszczać gór – nazajutrz kolarze wystartują do etapu z Ambri do Cari, gdzie podjadą pod trzy wymagające wspinaczki. W pierwszej części zmagań można spodziewać się wysokiego tempa i walki o ucieczkę, ale losy zwycięstwa powinny rozstrzygnąć się na finałowym podjeździe pod Cari, mierzącym 10 kilometrów (8%).

Etap 6, 14 czerwca: Ulrichen – Blatten-Belalp, 42 km (!)

Planowo miał to być królewski etap, w środku którego zaplanowana była wspinaczka pod Przełęcz Nufenen. Ze względu na zalegający tam śnieg, odcinek został jednak skrócony do zaledwie 42 kilometrów. Z tego powodu będzie to jeden z bardziej specyficznych etapów w tym roku – przez ponad 35 kilometrów szosa będzie prowadziła w dół, po czym zawodnicy rozpoczną wspinaczkę pod Blatten-Belalp (5,8 km; 8,7%).

Etap 7, 15 czerwca:

Zawodnicy liczący na zmiany w klasyfikacji generalnej będą mieli gdzie odrabiać straty. Przedostatni etap wytyczony jest po wymagającej rundzie, rozpoczynającej się i kończącej w Villars-sur-Ollon. Meta ulokowana będzie na szczycie 8-kilometrowego podjazdu (7,7%), a wcześniej peleton dwukrotnie zamelduje się na trudnej wspinaczce pod Col de la Croix.

Etap 8, 16 czerwca:

Ośmiodniową rywalizację zwieńczy 16-kilometrowa czasówka, rozpoczynająca się pod siedzibą UCI w Aigle. Pierwsze 5 kilometrów prowadzi po płaskim terenie, skąd zawodnicy rozpoczną wspinaczkę pod dobrze już znane Villars-sur-Ollon. Ostatni etap będzie premiował górali i ponownie da kolarzom możliwość do nadrobienia poniesionych wcześniej strat.

Faworyci

Pomimo że w Tour de Suisse brakuje „wielkiej czwórki”, tworzonej przez Jonasa Vingegaarda, Tadeja Pogačara, Primoža Rogliča i Remco Evenepoela, na starcie stanie wielu zawodników, a brak wyraźnego faworyta może doprowadzić do emocjonującej walki i ciekawych rozstrzygnięć. Tytułu sprzed roku będzie bronił Mattias Skjelmose z Lidl-Trek, który jest skrojony pod wyścigi tygodniowe.

Duńczyk potwierdzał to kończąc w czołówce Paryż-Nicea i Itzulia Basque Country, gdzie po raz kolejny pokazał, że pagórki i góry nie są mu obce. Dodatkowo bardzo dobrze jeździ na czas, co na trasie Tour de Suisse będzie tylko działało na jego korzyść. Z dużymi ambicjami do Szwajcarii przyjechała też ekipa UAE Team Emirates, która może postawić zarówno na Adama Yatesa, jak i Joao Almeidę. Obaj kolarze wielokrotnie udowadniali, że potrafią walczyć o zwycięstwo w tego typu imprezach.

Nie można zapomnieć też o Isaacu del Toro czy Marku Hirschim, którzy również powinni pokazać się z dobrej strony. Na miejsce w czołówce może liczyć także ekipa Movistar Team, która postawiła na solidnego Enrica Masa. Hiszpan w tym roku zajmował miejsca w czołówkach Volta Ciclista a Catalunya i Tour de Romandie, a przed Tour de France jego forma powinna zwyżkować. W osiągnięciu swojego celu będą pomagać mu Einer Rubio i Nairo Quintana.

W kontekście walki o klasyfikację generalną, należy wspomnieć też o utalentowanym Lenny’m Martinezie z Groupama-FDJ, a także kolarzach z Ameryki Południowej, jak Richard Carapaz (EF Education-EasyPost) czy Egan Bernal (INEOS Grenadiers). Nie można skreślać też Felixa Galla (Decathlon AG2R La Mondiale), Emanuela Buchmanna (BORA-hansgrohe), Ciana Uijtdebroeksa (Team Visma | Lease a Bike), Damiano Caruso czy Wouta Poelsa (Bahrain Victorious).

Na liście startowej znalazło się też wiele innych gwiazd – część z nich liczy na sukcesy na pojedynczych etapach. W tym gronie należy wymienić takich zawodników, jak Alberto Bettiol, Stefan Bissegger (EF Education-EasyPost), Stefan Kueng (Groupama-FDJ), Ethan Hayter (INEOS Grenadiers), Thibau Nys (Lidl-Trek), Arnaud De Lie, świetnie dysponowany Maxim Van Gils (Lotto Dstny) czy Stephen Williams (Israel – Premier Tech). Szykuje się naprawdę interesujące ściganie.

W wyścigu weźmie udział dwóch Polaków, Kamil Małecki (Q36.5 Pro Cycling Team) i Cesare Benedetti (BORA-hansgrohe).

Mimo że na liście z prawami do transmisji z Tour de Suisse brakuje Polski, wszystko wskazuje na to, że zmagania będzie można śledzić w Eurosporcie Extra w Playerze.

Poprzedni artykułKolejne problemy Visma | Lease a Bike. Sepp Kuss wycofał się z Criterium du Dauphine 2024
Następny artykułCriterium du Dauphine 2024: Wielkie emocje na koniec! Generalka dla Rogliča, etap dla Rodrigueza
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments