Biniam Girmay jest jednym z największych pechowców Giro d’Italia. Erytrejczyk musiał opuścić karawanę wyścigu już czwartego dnia wyścigu, kiedy zanotował dwie kraksy.
Mający w swoim dorobku etap Giro d’Italia Biniam Girmay był jednym z lepszych wytrzymałych sprinterów w stawce tegorocznego wyścigu. Erytrejczyk z Intermarche-Wanty pokazał swoją klasę już na trzecim odcinku, gdzie przegrał jedynie z Timem Merlierem i Jonathanem Milanem.
Dzień później również był jednym z faworytów do zwycięstwa, jednak z walki wykluczyły go kraksy. Najpierw upadł na deszczowym asfalcie wraz z innymi rywalami, jednak zdołał względnie szybko się podnieść i ruszył w pogoń za peletonem. Niestety, podejmując ryzyko w zakrętach, Girmay zanotował drugą kraksę, która wykluczyła go z rywalizacji.
– Teraz czuję się w porządku, mam niewielkie obrażenia, ale już niedługo będę ponownie się ścigał
– mówił kilka dni temu Erytrejczyk, któremu udało się uniknąć poważniejszych kontuzji.
Kolarz Intermarche-Wanty dość szybko wrócił do pewni sprawności. W akcji zobaczymy go już w tym tygodniu – jak poinformował portal WielerFlits.nl, powołując się na organizatorów Veenendaal-Veenendaal, Erytrejczyk wystartuje w holenderskim klasyku, zaplanowanym na przyszłą sobotę.
Na wstępnej liście startowej jednodniowego wyścigu widnieją również nazwiska między innymi takich zawodników, jak Dylan Groenewegen czy Arvid De Kleijn.