Krajowe mistrzostwa 2021

0

W minionym tygodniu nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach odbyły się krajowe mistrzostwa w jeździe indywidualnej na czas oraz w wyścigach ze startu wspólnego.

W Polsce mistrzami ze startu wspólnego zostali Maciej Paterski i Karolina Karasiewicz, która wygrała także jazdę indywidualną na czas. Natomiast w elicie mężczyzn na czas Maciej Bodnar wręcz zmiótł konkurentów.

Wyścig o mistrzostwo Belgii wśród panów rozstrzygnął się na finiszu, który wygrał Wout van Aert, a na „czasówce” najlepszy okazał się Yves Lampaert. Podobnie jak w Polsce wśród kobiet dwa złote medale wywalczyła jedna zawodnicza, a była nią Lotte Kopecky.

We Francji zwyciężył Remi Cavagna, który udanie walczył ze sporą ekipą Groupama – FDJ. Dwa złote medale w Norwegii padły łupem Tobiasa Fossa, a takim samym wyczynem popisała się w Niemczech Lisa Brennauer. W elicie mężczyzn u naszych zachodnich sąsiadów triumfował Maximilian Schachmann.

Po solowym ataku tytuł mistrza Słowenii wywalczył Matej Mohoric. Co ciekawe podwójną mistrzynią tego kraju została… Eugenia Bujak, która od kilku lat reprezentuje słoweńskie barwy.

Dość nieoczekiwane rozstrzygnięcia w Holandii. Wyścigu nie ukończył Mathieu van der Poel, a mistrzem kraju został Timo Roosen. We Włoszech zwyciężył Sonny Colbrelli, a nowym mistrzem Hiszpanii jest Omar Fraile.

 

Kraj Elita mężczyzn start wspólny Elita kobiet start wspólny Elita mężczyzn ITT Elita kobiet ITT
Australia Cameron Meyer Sarah Roy Luke Plapp Sarah Gigante
Austria Patrick Konrad Kathrin Schweinberger Matthias Brändle Anna Kiesenhofer
Białoruś Stanislau Bazhkou Tatsiana Sharakova Yauheni Karaliok Tatsiana Sharakova
Belgia Wout van Aert Lotte Kopecky Yves Lampaert Lotte Kopecky
Kolumbia Aristobulo Cala Yeny Lorena Colmenares Walter Vargas Sérika Guluma
Chorwacja Viktor Potocki Maja Perinović Toni Stojanov Mia Radotić
Czechy Michael Kukrle Tereza Neumanova Josef Cerny Nikola Nosková
Dania Mads Wurtz Schmidt Amalie Dideriksen Kasper Asgreen Emma Norsgaard
Ekwador Jefferson Alexander Cepeda Miryam Maritza Nunez Jorge Montenegro Miryam Maritza Nunez
Estonia Mihkel Räim Rein Taaramäe Mari-Liis Mottus
Etiopia Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay Hailemelekot Hailu Trhas Tesfay
Finlandia Joonas Henttala Antonia Gröndahl Matti Hietajärvi Tiina Pohjalainen
Francja Remi Cavagna Évita Muzic Benjamin Thomas Audrey Cordon-Ragot
Niemcy Maximilian Schachmann Lisa Brennauer Tony Martin Lisa Brennauer
Grecja Polychronis Tzortzakis Eleni Michali Tsavari
Węgry Viktor Filutas Erik Fetter Kata Blanka Vas
Islandia Rúnar örn Ágústsson Agusta Edda Bjornsdóttir
Izrael Vladislav Logionov Omer Goldstein Rotem Gafinovitz
Włochy Sonny Colbrelli Elisa Longo Borghini Matteo Sobrero Elisa Longo Borghini
Kazachstan Yevgeniy Fedorov Makhabbat Umutzhanova Daniil Fominykh Rinata Sultanova
Łotwa Toms Skujins Toms Skujins Dana Rožlapa
Litwa Ignatas Konovalovas Evaldas Šiškevičius Inga Češuliene
Luksemburg Kevin Geniets Christine Majerus Kevin Geniets Christine Majerus
Meksyk Eder Frayre Lizbeth Yareli Salazar Ignacio de Jesús Prado Adriana Barraza
Namibia Drikus Coetzee Vera Looser Drikus Coetzee Vera Looser
Holandia Timo Roosen Amy Pieters Tom Dumoulin Anna van der Breggen
Nowa Zelandia George Bennett Georgia Williams Aaron Gate Georgia Williams
Norwegia Tobias Foss Vita Heine Tobias Foss Katrine Aalerud
Panama Franklin Archibold Wendy Ducruex Christofer Robín Jurado Cristina Michelle Mata
Polska Maciej Paterski Karolina Karasiewicz Maciej Bodnar Karolina Karasiewicz
Portugalia Jose Neves Maria Martins Joao Almeida Daniela Campos
Rosja Artem Nych Seda Krylova Aleksandr Vlasov Tamara Dronova-Balabolina
Serbia Jelena Eric
Słowacja Peter Sagan Tereza Medveďová Ronald Kuba Nora Jenčušová
Słowenia Matej Mohoric Eugenia Bujak Jan Tratnik Eugenia Bujak
RPA Marc Oliver Pritzen Hayley Preen Ryan Gibbons Candice Lill
Hiszpania Omar Fraile Mavi García Ion Izagirre Mavi García
Szwecja Victor Hillerström Rundh Carin Winell
Szwajcaria Silvan Dillier Marlen Reusser Stefan Küng Marlen Reusser
Tajlandia Sarawut Sirironnachai Supaksorn Nuntana Peerapol Chawchiangkwang Phetdarin Somrat
Turcja Onur Balkan Ahmet Örken Ezgi Bayram
Ukraina Andrii Ponomar Mykhaylo Kononenko Valeriya Kononenko
USA Joey Rosskopf Lauren Stephens Lawson Craddock Chloe Dygert

Demi Vollering: „Niestety znowu drugie… Kasia była po prostu silniejsza”

0
fot. Team SD Worx - Protime / tornanti_cc

Katarzyna Niewiadoma doczekała się upragnionego zwycięstwa podczas Strzały Walońskiej. Podczas gdy jedni świętują, inni mogą być jednak niezadowoleni. Do tej drugiej grupy z pewnością należy Demi Vollering, która po dominacji w 2023 roku, w tym sezonie wciąż czeka na choć jedno zwycięstwo.

Tour de France Femmes, Strade Bianche Donne, Tour de Romandie Féminin, Vuelta a Burgos Feminas, Dwars door Vlaanderen czy wreszcie cały Tryptyk Ardeński – lista zeszłorocznych zwycięstw Demi Vollering musiała robić wrażenie na każdym fanie kolarstwa. Wydawało się, że po zakończeniu kariery przez Annemiek van Vleuten Holandia płynnie doczekała się kolejnej dominatorki w światowym peletonie, ale rzeczywistość okazała się być dla 27-letniej kolarki Team SD Worx – Protime bardzo brutalna. Ta w połowie kwietnia 2024 roku wciąż czeka na choć jeden triumf w tym sezonie, a w środę musiała uznać wyższość Katarzyny Niewiadomej.

Niestety znowu drugie… Szkoda, ale nie zrobiłam nic źle. Kasia była dziś po prostu silniejsza, szkoda. W zeszłym roku poszło mi dużo lepiej, ale Mur de Huy zawsze to idealne miejsce do weryfikacji aktualnej dyspozycji

— rozpoczęła wypowiedź przed kamerami Demi Vollering.

Holenderka, której przyszłość w Team SD Worx – Protime jest naprawdę niepewna, podkreśla jak wielką rolę we wczorajszym wyścigu odegrały ciężkie warunki pogodowe. To właśnie utrzymanie właściwego ciepła było kluczem do dobrego wyniku. Widać to zresztą było także w zmaganiach panów, gdzie hipotermii doznał Mattias Skjelmose.

Było strasznie zimno. Chciałam po drodze zmienić rękawiczki i wtedy trochę się rozgrzałam, ale drżałam przez całe trzy godziny. Widziałem, jak wszyscy walczyli z chłodem. To było bolesne i mam nadzieję, że nie pochorujemy się po tym. Jedyne, o czym mogłam myśleć, to gorący prysznic i podjazdy, trochę się na nich rozgrzałyśmy. Na ostatniej wspinaczce próbowałam znaleźć własny rytm, ale w tym roku nie było mocnych na Kasię. Miło, że teraz wygrywa. Zawsze jest silna i zawsze ściga się agresywnie. Kasia miała siłę, żeby nam uciec. Miałem nadzieję, że jej nogi nie wytrzymają na ostatnich stu metrach, żebym mógł ją skontrować, ale była bardzo silna

— zakończyła Demi Vollering.

W niedzielę kolejny akt kobiecego pojedynku na najwyższym poziomie. Panie zmierzą się z Liège-Bastogne-Liège Femmes, a patrząc na wyniki ze Strzały Walońskiej można mieć spore nadzieje co do kolejnej rywalizacji na linii Katarzyna Niewiadoma – Demi Vollering. Polka już pod koniec marca podkreślała, że wyzbyła się strachu przed Holenderką i wczoraj zdecydowanie było to widać.

Stephen Williams: „Co za dzień, co za dzień!”

0
fot. Israel – Premier Tech

Za nami jedna z najbardziej interesujących męskich edycji Strzały Walońskiej od dekad. Na metę na Mur de Huy dotarł naprawdę mocno przerzedzony peleton, a właściwie lepszym terminem byłaby grupa najbardziej odpornych na paskudne warunki pogodowe. W tych genialnie odnalazł się Stephen Williams, dla którego to największy sukces w karierze.

27-letni Stephen Williams to bardzo specyficzny kolarz. Gdy w 2018 roku wygrał Ronde de l’Isard i był 5. w Giro Ciclistico d’Italia wielu wróżyło mu wielką karierę. Ten już w tamtym sezonie trafił na staż, a następnie na stałe do Bahrain Merida i… w 2019 roku zanotował 8 dni wyścigowych. Dalej nie było lepiej – sezon 2020 to 19 dni startów, a na seniorski sukces przyszło mu czekać aż do października 2021, kiedy to Brytyjczyk przypomniał o sobie i wygrał klasyfikację generalną CRO Race.

Pożegnalny z ekipą Bahrain-Victorious rok 2022 był dla Stephena Williamsa ponownie bardzo dziwny. Z jednej strony ledwie 25 dni wyścigowych nie dawało mu wiele okazji do pokazania się światu, z drugiej jednak ten wygrał 1. etap Tour de Suisse i został liderem tej imprezy odnosząc swój pierwszy sukces na poziomie World Tour. Finalnie Brytyjczyk przeszedł do innej bliskowschodniej formacji – tej sponsorowanej przez Premier Tech.

Kontynuując swoistą notkę biograficzną na temat 27-latka warto zauważyć, że w nowych barwach ten niejako rozbłysnął. W zeszłym roku m.in. wygrał klasyfikację generalną Arctic Race of Norway, ale najlepsze czekało na niego w 2024 roku. Walijczyk poleciał w styczniu do Australii, gdzie wygrał cały worldtourowy wyścig Santos Tour Down Under. Później na tym szczeblu bywał 3-krotnie w pierwszej „5” etapów Volta a Catalunya, aż wreszcie odniósł swój największy dotychczasowy sukces – zwyciężył w Strzale Walońskiej.

Co za dzień, co za dzień! Jestem teraz bardzo szczęśliwy. Nie mogę uwierzyć, że wygrałem Flèche Wallonne. Oglądam ten wyścig od lat i zawsze chciałem tu przyjechać z dobrymi nogami i spróbować wygrać. Dzisiaj pogoda była zła, a ja uwielbiam się w takiej ścigać. Zwycięstwo… Jestem wniebowzięty. Koledzy pomagali mi przez cały dzień. Dali mi najlepszą możliwą szansę na uzyskanie wyniku. To jest bardzo wyjątkowe

— mówił przed kamerami Stephen Williams.

Brytyjczyk, który wygrywał także w słonecznej Australii, dziś rzeczywiście czuł się jak ryba w wodzie. Opatulony w wiele warstw ubrań próbował swoich sił w akcjach zaczepnych, był też do samego końca cały czas wysoko w peletonie. Finalnie zaatakował z dość daleka zaskakując rywali i dowożąc swoją przewagę aż do mety.

Szosa była nieco zablokowana i wszyscy czekali patrząc się na siebie nawzajem. Zobaczyłem, że zostało jeszcze trzysta metrów i pomyślałem – jeśli uda mi się stąd odskoczyć i zyskać pięć, dziesięć sekund nad grupą to mam duże szanse na utrzymanie prowadzenia. Spojrzałem wstecz i choć nogi były puste to zyskałem dodatkowe siły by kontynuować atak. Jestem wyczerpany, ale jednocześnie nie mogę znaleźć słów, jestem taki wzruszony. To taki trudny sport. Zwycięstwo, szczególnie w takich klasykach, jest niezwykle trudne, dlatego jestem bardzo szczęśliwy

— zakończył Stephen Williams.

Czas wjazdu Brytyjczyka na ostatni kilometr Mur de Huy jest najwolniejszy od 2003 roku, czyli edycji gdy o wygraną po raz ostatni walczyli uciekinierzy. Ciężko się jednak temu dziwić – zamiast walki pociągów rozprowadzających swoich liderów tym razem przemoczeni kolarze nieco oglądali się na siebie walcząc nie tylko z rywalami, ale i wyczerpaniem spowodowanym dynamiczną rywalizacją oraz warunkami atmosferycznymi. Brytyjczyk, pierwszy w historii triumfator Strzały Walońskiej z tego kraju, odnalazł się w takiej aurze idealnie.

Juan Pedro Lopez: „Gdy pada deszcz, odpuszczam trening”

0
fot. Sprint Cycling/Tour of the Alps

Juan Pedro Lopez to, przynajmniej pod względem preferowanej temperatury, typowy Hiszpan. Nie przeszkodziło mu to jednak w odniesieniu swojego pierwszego zawodowego triumfu właśnie w strugach deszczu.

Schwaz to niewielka miejscowość, w której można znaleźć m.in. kopalnię srebra i… liczne biało-czerwone flagi, które symbolizują nie sympatię, jaką mieliby się w tym miejscu cieszyć nasi rodacy, ale jego przynależność do Tyrolu, którego barwy są takie same, jak te widoczne na naszej narodowej fladze.

Nie srebro i nie potencjalne powiązania tego regionu z naszym krajem krążyły jednak w głowach kolarzy, gdy ustawiali się na starcie wyścigu, a przeszywający chłód. Znamienny był obrazek Antona Palzera, który stojąc na starcie wykonywał liczne krążenia ramionami po to, by choć trochę zmniejszyć towarzyszące mu uczucie zimna. Skoro pogoda doskwierała czterokrotnemu medaliście mistrzostw świata w skialpinizmie, to co powiedzieć o pochodzącym z gorącej Andaluzji Juanie Pedro Lopezie? Hiszpan sam przyznaje:

– Ja nawet nie trenuję gdy pada deszcz, choć szczerze mówiąc nie jest to szczególnie uciążliwe, bo w miejscu, gdzie mieszkam, pada może dwa razy do roku. Gdy się to jednak zdarza, budzę się rano, otwieram okno i myślę sobie: “O nie! To będzie naprawdę zły dzień!”

Teraz nie było innego wyjścia. Trzeba było jechać, tym bardziej, że strata w klasyfikacji generalnej wcale nie była duża – wynosiła zaledwie 13 sekund. Hiszpan zatem, nie niepokojony przez dziennikarzy, skupionych na innych zawodnikach, minął mixed zonę, stanął na starcie, a potem zaczął robić wszystko, co w jego mocy by… nie, nie by zachować jak najwięcej sił na końcówkę, a by po prostu przetrwać:

– Przede wszystkim myślałem o tym, żeby jak najwięcej się ruszać. Wyszedłem z założenia, że naprawdę nie warto pozostawać w peletonie i pozwolić się pchać sile grupy –  zamarzłbym wtedy na śmierć. Dlatego na zjeździe starałem się izolować od pozostałych, tak żeby mieć możliwość ciągłego pedałowania. Na szczęście gdy zaczęły się podjazdy, problem nieco się zmniejszył – nie dlatego, że nagle się rozpogodziło – po prostu nasz organizm rozgrzewał się sam dzięki wysiłkowi

– tłumaczył później.

To, co działo się później, nie było owocem bardzo przemyślanej taktyki, ustalonej jeszcze w busie – Prawdę mówiąc,  skupiałem się tam tylko o tym, żeby ciepło się ubrać, posmarować kremem rozgrzewającym. “O reszcie pomyśli się później” – z takiego wychodziłem założenia. – opowiadał. Ostatecznie jednak taktyka będąca efektem reakcji na wydarzenia sprawdziła się – Hiszpan doskonale wiedział kiedy zareagować, a kiedy odpuścić:

– Gdy zaatakował Bardet, zignorowałem go. Jego atak nie wyglądał na bardzo groźny. Po prostu skoczył, a później utrzymywał niewielką przewagę nad grupą. Z Pellizzarim było inaczej – jego atak zapowiadał się poważnie, więc zastanowiłem się, co robić. Ostatecznie zauważyłem, że czuję się dobrze, więc za nim skoczyłem. Tak bardzo się cieszę, że w końcu wygrałem

– przyznawał ze łzami w oczach w sali konferencyjnej.

A skąd te łzy? Otóż dla niego, podobnie jak dwa dni wcześniej Fossa, zwycięstwo to było pierwszym w karierze. Wcześniej, nawet podczas bardzo udanego Giro d’Italia, które zakończył na 10. miejscu, a wcześniej przez 10 dni jeździł w Maglia Rosa, ani razu nie podniósł ręki w geście triumfu. Teraz w końcu się go doczekał. 

To zwycięstwo dużo zmienia i daje mu naprawdę wiele. Olbrzymią satysfakcję, którą było widać w każdym wypowiadanym przez niego zdaniu. Koszulkę lidera – z dużą, 30-sekundową przewagą nad drugim Tobiasem Fossem. Przede wszystkim jednak olbrzymią pewność siebie. Na tyle dużą, że choć przez całą konferencję posługiwał się wyłącznie językiem hiszpańskim, to opuszczając budynek rzucił, nie najgorszym angielskim: “see you there tomorrow”, mając na myśli właśnie salę konferencyjną, w której codziennie przepytuje się wyłącznie zwycięzcę etapowego i lidera wyścigu. Niektóre rzeczy jednak pozostaną niezmienne

– Nie sądzę, aby moja niechęć do zimna kiedykolwiek się zmieniła. W takich wypadkach najlepiej zostać w domu,. To pogoda do spania, a nie do jazdy na rowerze! 

Katarzyna Niewiadoma: „Mam nadzieję, że ten triumf zainspiruje ludzi do nieustannej wiary”

3
fot. La Flèche Wallonne

1770 dni czekaliśmy na kolejne szosowe zwycięstwo Katarzyny Niewiadomej. Być może wielu w nie zwątpiło, ale nasza bohaterka pokazała, że nigdy nie można jej skreślać. 29-letnia Polka pokazała wielką moc i triumfowała w Strzale Walońskiej!

Wiara czyni cuda – chyba tak najkrócej można by podsumować dzisiejsze piękne zwycięstwo Katarzyny Niewiadomej. Kolarka Canyon//SRAM Racing mimo długiej przerwy w wygrywaniu nigdy się nie poddawała, regularnie bywała w światowej czołówce i zawsze podkreślała, że sukces musi wreszcie nastąpić. Tego doczekaliśmy się podczas Strzały Walońskiej – imprezy, w której Polka rokrocznie bywała bardzo wysoko, ale dotychczas nigdy jej nie wygrała.

To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że tym zwycięstwem zainspiruję wiele osób, które będą realizować swoje marzenia. Wiele razy poniosłam porażkę, wiele razy zajmowałam drugie lub trzecie miejsce, ale nigdy nie przestałam wierzyć, że możemy ponownie wygrać jako zespół. Mam nadzieję, że ten triumf zainspiruje innych ludzi do nieustannej wiary i podążania za swoimi marzeniami. Nagroda zawsze na nas czeka

— mówiła przed kamerami Katarzyna Niewiadoma.

Deszczowy wyścig był dziś prawdziwą próbą na wyniszczenie. Na kolarki czekała stosunkowo długa trasa, a aura i kolejne podjazdy czyniły zmagania naprawdę ciężkimi. Polka przez całą karierę pokazywała, że w takich warunkach potrafi się świetnie odnaleźć, bowiem jest kolarką jak ze stali. Nie inaczej było tym razem.

Ten wyścig był naprawdę brutalny. Kiedy zaczynałyśmy, zaczęło mocno padać, a temperatura drastycznie spadła. W środku rywalizacji wiedziałam, że to jest mój dzień. W jakiś sposób to poczułam i szczerze mówiąc, okoliczności również były na moją korzyść. Zawsze czerpię korzyść z takich trudnych warunków jak te. Jako zespół pozostałyśmy pozytywnie nastawione, mimo że wszystkie drżałyśmy z zimna. Moje koleżanki z zespołu były wspaniałe. Przywiozły mi ciepłe ubrania, żebym mogła się przebrać. Koncentrowałyśmy się na finale, na mojej szansie

— podkreślała 29-letnia Polka.

Katarzyna Niewiadoma jechała mocno aż do samej kreski na morderczym Mur de Huy wygrywając z bezpieczną przewagą nad drugą Demi Vollering. Jak się okazuje taka walka do ostatniego metra była w pełni świadoma – kolarka Canyon//SRAM Racing nie chciała powtórzyć błędu Loreny Wiebes, która podczas Amstel Gold Race przedwcześnie podniosła ręce w górę i finalnie przegrała.

Po niedzieli nie chciałam zaczynać celebrować tego triumfu nawet na centymetr przed metą. Nie chciałam też marnować energii na oglądanie się wstecz. Chciałam po prostu dać z siebie wszystko, bo wiedziałam, że chcę tylko jednego – pojechać po zwycięstwo

— kontynuowała wyraźnie wzruszona Polka.

Przed Polką teraz kolejne cele. Po serii 30 miejsc na podium bez zwycięstwa, 1770 dniach, czyli niemal 5 latach czekania na ten upragniony triumf, Katarzyna Niewiadoma teraz chce po prostu cieszyć się chwilą, acz już w niedzielę kolejna szansa na głośny sukces – Polkę zobaczymy na starcie Liège-Bastogne-Liège Femmes.

Szczerze mówiąc, chcę po prostu cieszyć się dzisiejszym dniem. Może jutro lub w piątek zacznę myśleć o niedzieli, ale po tym, jak nie wygrywałam przez ponad cztery lata, jest to teraz najważniejsza i jedyna rzecz, o której myślę

— zakończyła Katarzyna Niewiadoma.

Dla Polki, czyli m.in. aktualnej mistrzyni świata w kolarstwie gravelowej, wielokrotnej medalistki największych imprez szosowych, a także zwyciężczyni wielu dużych imprez z worldtourowymi Amstel Gold Race Ladies, Trofeo Alfredo Binda i OVO Energy Women’s Tour na czele, to był 19. w karierze triumf na szosie w wyścigu UCI w kategorii elity. Oby jubileuszowa „20” pękła zdecydowanie szybciej niż za kolejnych kilka lat.

Strzała Walońska kobiet 2024: Katarzyna Niewiadoma zwycięska!!!

7
Foto: La Flèche Wallonne Féminine

Katarzyna Niewiadoma była pierwsza na szczycie Mur de Huy wygrywając Walońską Strzałę kobiet. To wielki sukces Polki, która na zwycięstwo na szosie czekała już długi czas.

27. edycja La Flèche Wallonne Féminine startowała i kończyła się w Huy. Panie miały do przejechania 144 kilometry, a na lokalnych rundach musiały pokonać dwukrotnie Côte d’Ereffe (2,2 km; 5,4%) i finałowe Mur de Huy (1300 m; 9,7%).

Jedyną Polką w rywalizacji była Katarzyna Niewiadoma (Canyon//SRAM Racing).

Szybko okazało się, że główną trudnością oprócz podjazdów będzie dzisiaj pogoda. Padał ulewny deszcz, a chwilami zdarzał się także grad i śnieg.

Od samego początku mieliśmy wiele ataków, ale bardzo długo nie mogła zawiązać ucieczka. Dopiero po niespełna 40 kilometrach od peletonu odjechały: Sara Martín (Movistar Team), Julie Van de Velde (AG Insurance – Soudal Team) i Elena Hartmann (Roland).

Po pierwszym podjeździe pod Côte d’Ereffe (2,2 km; 5,4%) prowadząca trójka miała aż pięć minut przewagi, a do mety 45 kilometrów. Po chwili na kontrę z peletonu zdecydowały się Grace Brown (FDJ – SUEZ) i Pauliena Rooijakkers (Fenix-Deceuninck).

Ucieczka powoli zaczęła się rozpadać na Mur de Huy (1300 m; 9,7%). Tempa nie wytrzymywała Hartmann. Peleton zdecydowanie przyspieszył i przewaga zaczęła topnieć.

Na szczęście wypogodziło się i panie ścigały się w słońcu, ale temperatura oscylowała wokół sześciu stopni. Dość nieoczekiwanie peleton był jeszcze spory wjeżdżając na ostatnią rundę.

16 kilometrów przed metą Brown i Rooijakkers został wchłonięte. Pod koniec wspinaczki pod Côte d’Ereffe na atak zdecydowała się Riejanne Markus (Team Visma | Lease a Bike) i to spowodowało, że peleton się naciągnął. Ponownie zaatakowała Rooijakkers i dojechała do Martín i Van de Velde. Co więcej, szybko zostawiła konkurentki za sobą. Jednak wszystko zjechało się na sześć kilometrów przed kreską.

Na kolejną akcję zdecydowała się ponownie Markus. Dojechała ona do podnóża Mur de Huy (1300 m; 9,7%) szesnaście sekund przed peletonem. Wysoko jechała Kasia Niewiadoma. Zgodnie z oczekiwaniami Markus została wchłonięta. Tempo było dość mocne, ale żadna z pań nie decydowała się na wczesny atak.

Na największej stromiźnie na czele zostało już tylko sześć zawodniczek. Pracowała Demi Vollering, a tuż za nią była Niewiadoma. Polka zaatakowała na 150 metrów przed metą i w pięknym stylu wywalczyła wreszcie zwycięstwo w Walońskiej Strzale!!! Fenomenalnie jadąca dziś Katarzyna Niewiadoma na swój triumf na szosie czekała już prawie pięć lat. Jednak wygrana w takim stylu pozostanie w pamięci kibiców na lata.

Kolejne miejsca zajęły Demi Vollering (Team SD Worx – Protime) i Elisa Longo Borghini (Lidl – Trek).

Wyniki Strzały Walońskiej kobiet 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Strzała Walońska 2024: Szokujące sceny na trasie. Mattias Skjelmose z drgawkami [wideo]

4
fot. Lidl-Trek / A.S.O. / Gaëtan Flamme

Najprawdopodobniej hipotermii na trasie 88. edycji Strzały Walońskiej doznał Mattias Skjelmose. Mistrz Danii z Lidl-Trek nie ukończył wyścigu, a do sieci trafiło amatorskie nagranie, na którym widać jak 23-latek ma silne drgawki i musi być przenoszony na rękach przez obsługę swojej ekipy.

Tegoroczna Strzała Walońska, choć dla widzów niezwykle interesująca, dla samych zawodników była skrajnie trudną próbą. Temperatura niewiele przekraczająca 0 stopni Celsjusza, silne opady deszczu, a momentami nawet i śniegu, zdziesiątkowały faworytów, którzy licznie schodzili z trasy na długo przed metą. Wśród takowych był Mattias Skjelmose.

23-letni mistrz Danii rywalizację zakończył na 45 kilometrów przed końcem, a wideo z jego zejścia z trasy szybko obiegło sieć. Wszystko przez ogromne drgawki, które dopadły kolarza Lidl-Treka. Ten nie był w stanie samodzielnie zejść z roweru, toteż pomógł mu sztab ekipy. Mattias Skjelmose na rękach został przeniesiony w cieplejsze miejsce.

Gerben Thijssen zmienia Giro d’Italia na Tour de France

Foto: Intermarché-Wanty / Photo News

Sprinter Intermarché – Wanty przez kontuzję opuści Giro d’Italia. Tym samym pojawiła się szansa na debiut w Tour de France.

Pod koniec stycznia Gerben Thijssen wygrał Trofeo Palma i tak mówił o swoich planach na ten sezon:

– W tym roku chcę wygrać swój pierwszy etap podczas Wielkiego Touru, a spróbuję tego na trasie Giro d’Italia. W zeszłym roku kilka razy wygrywałem ze sprinterami pokroju Caleba Ewana czy Tima Merliera, więc nie jestem na straconej pozycji.

W marcu Belg wywalczył drugie miejsce w La Roue Tourangelle Centre Val de Loire – Trophée Groupama Paris Val de Loire oraz trzecie w Bredene Koksijde Classic. Niestety upadek podczas Scheldeprijs zweryfikował jego plany na kolejne tygodnie.

Thijssen ma częściowo zerwane więzadło i musi odpocząć od ścigania. Nie wystąpi tym samym w Giro d’Italia.

– Poruszam się coraz lepiej, ale muszę uważać na kostkę. Brak występu w Giro d’Italia jest dla mnie rozczarowaniem, ale pojawiły się nowe szanse. Po pełnej regeneracji będę przygotowywał się do debiutu w „Wielkiej Pętli”. To będzie dla mnie spełnienie marzeń

– mówi Belg w komunikacie drużyny.

Strzała Walońska 2024: Stephen Williams wygrywa szaloną, deszczową edycję

1
fot. Flèche Wallonne

Stephen Williams podbił Mur de Huy! To właśnie Brytyjczyk został zwycięzcą 88. edycji Strzały Walońskiej, a podium tej szalonej, deszczowej i niezwykle selektywnej rywalizacji uzupełnili Kévin Vauquelin oraz Maxim Van Gils.

Na kolarzy czekało dziś niespełna 200 kilometrów z Charleroi do Huy. Pierwsza część trasy była stosunkowo prosta i prowadziła na 4 lokalne rundy o długości 31,5 kilometra każda, na których do pokonania były tylko 2 wspinaczki – Côte d’Ereffe (2,2 km; 5,4%) i finałowe Mur de Huy (1300 m; 9,7%). Dojazd do finałowej ścianki był w tym roku dynamiczniejszy niż w ostatnich latach, albowiem usunięto przejazd przez Côte de Cherave.

Tuż po starcie do przodu ruszyło czterech kolarzy, a byli to Lilian Calmejane (Intermarché – Wanty), Alan Jousseaume (TotalEnergies), James Whelan (Q36.5 Pro Cycling Team) oraz Txomin Juaristi (Euskaltel – Euskadi). Taki układ nie pasował wszystkim, więc na przeskok zdecydował się Igor Chzhan (Astana Qazaqstan Team) i Aaron Van der Beken (Bingoal WB). Temu pierwszemu się to udało, drugi zaś poczekał na klubowego kolegę Johana Meensa i sam nie zdołał dołączyć do odjazdu, co uczynił jedynie ostatni z wymienionych. W ten sposób finalnie uformowała się 6-osobowa ucieczka dnia.

Zawodnicy zmagali się dziś nie tylko z trasą, ale i ogromnym zimnem oraz opadami deszczu i wiatrem. Już na 100 kilometrów przed metą przewaga uciekinierów zaczęła spadać z poziomu 5 minut, które maksymalnie wypracowali, a nie sprzyjało im to, że z tyłu mocno pracowali kolarze UAE Team Emirates, którzy bardzo wcześnie podzielili peleton na kilka części.

Już na 80 kilometrów przed końcem w głównej grupie brakowało m.in. Dylana Teunsa (Premier Tech), Aleksandra Vlasova (BORA) czy Michaela Matthewsa (Jayco). Z czasem odpadali kolejni zawodnicy i gdy na 66 kilometrów przed ucieczka przeszła do historii to w peletonie kręciło już tylko około 40-50 kolarzy. Przegląd sytuacji pokazał, że problemy już na tym etapie rywalizacji mieli także Tom Pidcock (INEOS), Marc Hirschi (UAE) czy Mattias Skjelmose (Lidl). Świetnie czuli się za to zawodnicy Uno-X Mobility, którzy jechali licznie na czele pierwszej grupy.

Niedługo później, w strugach deszczu ze śniegiem do przodu ruszył Søren Kragh Andersen (Alpecin-Deceuninck). Duńczyk długo utrzymywał niewielką przewagę, ale ta z czasem zaczęła rosnąć, a do kontrataku przystąpił Markus Hoelgaard (Uno-X Mobility). Norwegowi przeskok się nie powiódł i gdy główna grupa go dogoniła na 45 kilometrów przed metą to jego koledzy włączyli się do pogoni.

Søren Kragh Andersen zdawał się jako jedyny nie mieć dziś problemów z pogodą i u podnóża przedostatniego przejazdu przez Mur de Huy kolarz Alpecin-Deceuninck miał prawie 1,5 minuty przewagi nad peletonem, w którym do pracy włączyli się także zawodnicy Groupamy-FDJ, EF Education – EasyPost i Team Visma | Lease a Bike.

Podjeżdżając na Mur de Huy za plecami Duńczyka mocno pociągnął Santiago Buitrago (Bahrain), ale to nie Kolumbijczyk odjechał od peletonu. Jeszcze mocniejszy okazał się być Stephen Williams (Premier Tech), za którym zawiązała się 4-osobowa pogoń z wymienionym wyżej 24-latkiem, a także Richardem Carapazem (EF), Kévinem Vauquelinem (Arkéa) i Maximem Van Gilsem (Lotto). Grupka dość szybko dołączyła do Brytyjczyka i ze stratą około minuty podjęła próbę pościgu za uciekającym Sørenem Kraghiem Andersenem.

Z czasem robiło się coraz goręcej. 18 kilometrów przed metą przewaga samotnego Duńczyka spadła do tylko 20 sekund nad kontratakiem i poziomu pół minuty nad około 40-osobowym peletonem prowadzonym cały czas przez Uno-X Mobility i Team Visma | Lease a Bike. Praca ta popłaciła i tuż przed podnóżem ostatniego przejazdu przez Côte d’Ereffe (2,2 km; 5,4%) główna grupa dopadła kontratak, a niedługo później także Sørena Kragha Andersena.

Czas pokazał, że plan Uno-X nie obejmował tylko narzucania tempa, ale i ataki. 10 kilometrów przed metą przyspieszył jeden z kolarzy norweskiej formacji, najprawdopodobniej Ådne Holter, ale szybko został złapany. Efekt był jednak taki, że 34-osobowa grupa ponownie się przez to mocno naciągnęła.

Walka o pozycje rozpoczęła się na dopiero 2400 metrów przed metą, ale ta nie była zbyt intensywna – więcej niż 3 kolarzy miały w tej grupie tylko Uno-X Mobility i Decathlon AG2R La Mondiale Team. To właśnei ta druga, francuska drużyna rozpoczęła finałowe mur de Huy na czele. Niewielka grupa mocno się jednak tasowała – co rusz na czele kręcili inni zawodnicy, podczas gdy z tyłu kolejni odpadali z walki o końcowy triumf czy nawet dobre pozycje.

Na największe stromizny na czele wjechał Toms Skujiņš (Lidl-Trek), ale atmosfera cały czas była napięta i wszyscy wyczekiwali kluczowego ataku. Ten przypuścił Stephen Williams (Premier Tech), który ruszył na 350 metrów przed metą i błyskawicznie zyskał kilka sekund przewagi. Rywale zareagowali zdecydowanie za późno i to Brytyjczyk jako pierwszy kolarz z tego kraju w historii został zwycięzcą 88. edycji La Flèche Wallonne. Podium uzupełnili Kévin Vauquelin (Arkéa – B&B Hotels) oraz Maxim Van Gils (Lotto Dstny).

Wyniki 88. Strzały Walońskiej:

Wyniki dostarcza FirstCycling.com

Tadej Pogačar: „Liège-Bastogne-Liège to jeden z moich ulubionych wyścigów”

0
fot. Volta a Catalunya

Już w niedzielę odbędzie się przedostatni z tegorocznych monumentów, czyli Liège-Bastogne-Liège. Na liście startowej znajdzie się m.in. Tadej Pogačar, który zdaniem wielu jest głównym faworytem do triumfu. Zwycięzca z 2021 roku dość spokojnie wypowiada się przed tym wyścigiem.

Tadej Pogačar wraca do ścigania po niespełna miesięcznej przerwie. Słoweniec szykował się na obozie wysokogórskim do Giro d’Italia, ale nim ruszy do walki o swój trzeci wielkotourowy triumf czeka na niego rywalizacja o szóstą w karierze wygraną w monumencie. W Liège-Bastogne-Liège kolarz UAE Team Emirates był już najlepszy w 2021 roku, a zatem i tym razem będzie jednym z głównych faworytów.

Liège-Bastogne-Liège to jeden z moich ulubionych wyścigów, a także jeden z najtrudniejszych, więc zawsze miło jest tam wrócić. Od czasu Katalonii spędziłem trochę czasu z kilkoma kolegami z drużyny na wysokościach i wspólnie dobrze przygotowywaliśmy się do Giro d’Italia. Na wyścigi w Ardenach mamy bardzo dynamiczny zespół. Forma jest dobra i myślę, że poradzę sobie dobrze, ale ogólnie zespół jest bardzo mocny i będziemy mieli opcje, co zawsze jest zaletą. Nie mogę się doczekać, aby w niedzielę ponownie przypiąć numer do koszulki

— zapowiadał Tadej Pogačar.

Pod nieobecność najlepszego w dwóch ostatnich edycjach Remco Evenepoela czy triumfatora z 2020 roku Primoža Rogliča wielu przewiduje, że walkę o zwycięstwo stoczy właśnie 25-letni Słoweniec oraz mistrz świata Mathieu van der Poel. Ekipa tego drugiego wygrała dotychczas wszystkie tegoroczne monumenty, a zatem zapowiada się naprawdę ciekawa rywalizacja.

Tour of the Alps 2024: Juan Pedro López z pierwszym profesjonalnym triumfem

0
fot. Tour of the Alps

Juan Pedro López (Lidl – Trek) został zwycięzcą trzeciego etapu Tour of the Alps. To jego pierwszy profesjonalny triumf w karierze. Został on także nowym liderem wyścigu. Słabo taktycznie zaprezentowała się dziś ekipa INEOS Grenadiers. 

W trzecim dniu na kolarzy walczących o prymat w austriacko-włoskim wyścigu czekał etap ze startem i metą w Schwaz. Do przejechania było niespełna 125 kilometrów, a największe trudności usytuowane były pod koniec odcinka. Tam dwukrotnie trzeba było pokonać ścianki Weerberg i Pillberg.

Dość nieoczekiwanie jedynym kolarzem, który zabrał się do ucieczki był Filippo Ganna (INEOS Grenadiers). Włoch miał w klasyfikacji generalnej niespełna minutę straty do swojego kolegi z zespołu, Tobiasa Fossa.

Taki układ był dobry dla brytyjskiej drużyny, która tym razem nie musiała pracować na czele peletonu. Ganna dość szybko wypracował sobie nawet cztery minuty przewagi.

Włoch musiał walczyć samotnie z peletonem, ale także mocno padającym deszczem. Kolarz INEOS Grenadiers wygrał dwie lotne premie oraz był pierwszy na podjeździe Weerberg (3.2 km długości; średnie nachylenie 9.6%). W tym momencie jego przewaga wynosiła już niespełna minutę.

Kolejną trudnością był Pillberg (3.2 km długości; średnie nachylenie 10.3%). Już 2400 metrów przed szczytem Ganna został wchłonięty przez peleton prowadzony przez Team dsm-firmenich PostNL. To było przygotowanie pod atak Romaina Bardeta, który po chwili zaatakował.

Z tyłu sam pracował Tobias Foss i sam skasował odjazd Francuza. W czołówce zostało około 20 kolarzy. Kolejnym śmiałkiem był młody talent Giulio Pellizzari (VF Group – Bardiani CSF – Faizanè), do którego dojechał Juan Pedro López (Lidl – Trek). Dwójka dobrze współpracowała, a lider nie miał przy sobie żadnego pomocnika i sam musiał pracować w kolejnej grupie.

Na premii pierwszy zameldował się López, a strata grupki lidera wynosiła 17 sekund. Powrócił do niej Geraint Thomas i zaczął pracować na rzecz swojego kolegi. Jednak na początku drugiej wspinaczki pod Weerberg przewaga dwójki wynosiła już 43 sekundy.

Jednak „G” nie pomógł zbytnio Norwegowi, który ponownie musiał pracować sam na siebie. Na szczęście dla niego na czele pojawił się Sergio Samitier (Movistar Team), jednak dwójka bardzo mocno zjeżdżała.

Ostatni podjazd Pillberg na atak wykorzystał Wout Poels (Bahrain – Victorious), a po chwili w czołówce zrobił to samo Juan Pedro López i szybko zostawił Pellizzariego. Z tyłu akcję Poelsa skasował ponownie Foss.

Samotny Hiszpan jako pierwszy przejechał przez szczyt ostatniego podjazdu, a do mety miał 4600 metrów. Kolarz Lidl – Trek na mokrym zjeździe nie zwalniał tempa i niezagrożony dojechał do linii mety. Miał on sporo czasu na celebrację pierwszego profesjonalnego zwycięstwa w karierze.

Drugi był Pellizzari, a grupkę przyprowadził Foss, który stracił koszulkę lidera.

Wyniki trzeciego etapu Tour of the Alps 2024:

Results powered by FirstCycling.com

 

Ostatni test Tiberiego przed rolą lidera w Giro d’Italia

0
fot. Bartek Kozyra

Podczas Tour of the Alps Antonio Tiberi potwierdza bardzo dobrą dyspozycję z początku sezonu. Mistrz świata juniorów sprzed 5 lat liczy, że tegoroczny wyścig pomoże mu się odpowiednio przygotować do roli lidera zespołu na Giro d’Italia.

Choć pierwsze dwa etapy Wyścigu Dookoła Alp były, na tle tych, które mają nadejść w kolejnych dniach, stosunkowo łatwe, a losy klasyfikacji generalnej mają rozstrzygnąć się dopiero w kolejnych dniach, to już teraz mamy wyklarowaną czołówkę kolarzy, którzy w tym momencie mają największe szanse na końcowy sukces. Jednym z nich jest Antonio Tiberi, który po 7. miejscu na wczorajszym etapie wskoczył na piąte miejsce w “generalce”. Jego strata do prowadzącego Tobiasa Fossa wynosi 13 sekund i została poniesiona w całości podczas pierwszego – i tak całkiem udanego etapu.

– To była kwestia chwili. Wout [Poels] wykonał świetną pracę w końcówce, zniwelował jedną różnicę, która się pojawiła, gdy oderwać się próbował m.in. Geraint Thomas. Potem zaatakowała ta czwórka i chcieliśmy ich dogonić, jechaliśmy full gas… nie udało się ich złapać, ale trzy stracone sekundy to wcale nie tak dużo.

– mówił nam Tiberi dwa dni po tamtym wydarzeniu, przed deszczowym startem w Schwaz. 

Kilkadziesiąt minut później, w towarzystwie spadających na głowę kropel wody utalentowany Włoch ruszył na trasę, pod której koniec miał pokonać cztery kilkokilometrowe podjazdy o średnim nachyleniu wynoszącym blisko 10%

– Dziś mamy trudny etap, także ze względu na pogodę. Mam nadzieję, będzie trudno od samego startu, ponieważ naprawdę musimy się trochę rozgrzać – teraz jest naprawdę zimno. A jak wszystko dobrze pójdzie, to utrzymam swoje wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej

– powiedział.

Patrząc na klasyfikację generalną, trudno jednoznacznie stwierdzić, który z kolarzy Bahrain-Victorious jest liderem zespołu. Wprawdzie Tiberi jest najwyżej sklasyfikowanym kolarzem zespołu, lecz pozycję za nim, z takim samym czasem, zajmuje Wout Poels, który w przeszłości nawet wygrywał wyścigi etapowe o podobnej randze. Tiberi przekonuje jednak, że to on jest numerem jeden w zespole z Bliskiego Wschodu. – Wiem, że jestem naszym pierwszym wyborem na klasyfikację generalną. Wout przyjechał tu po etap, ale oczywiście kto wie, może powalczy też w “generalce”. – tłumaczy kolarz,

Jeśli Tiberi zrealizuje swój cel, będzie mógł mówić po zakończeniu Tour of the Alps o kolejnym udanym występie w tym sezonie. Na samym jego początku zajął 3. miejsce podczas czasówki będącej jedynym etapem tegorocznej Vuelta a Andalucia zaś później przez jakiś czas zajmował 4. miejsce w klasyfikacji generalnej Tirreno-Adriatico.

I choć tam najtrudniejsze etapy zdecydowanie go przerosły, to później – podczas zdominowanego przez Tadeja Pogačara Volta a Catalunya, pokazał, że potrafi sobie radzić również w górach.

Wyścig, którego aż trzy etapy kończyły się na podjazdach zakończył na 8. miejscu będące dla niego dobrym sygnałem przed Giro d’Italia, które w tym roku będzie dla niego wyjątkowe. Nie tylko dlatego, że zadebiutuje w tym wyścigu, ale także z uwagi na rolę, jaką będzie mógł pełnić. Podczas dwóch ostatnich edycji Vuelta a Espana, które były jego pierwszymi startami w wielkich tourach, mogliśmy go obserwować głównie w ucieczkach dnia. Na Półwyspie Apenińskim będzie musiał jeździć zdecydowanie spokojniej. Na jego barkach będzie bowiem spoczywać zdecydowanie większa odpowiedzialność.

– Od jakiegoś czasu przygotowuję się do tego, by być liderem swojego zespołu na klasyfikację generalną wielkiego touru. Właśnie pod to ustawione są moje treningi i niebawem przekonamy się, jak bardzo są one skuteczne. Już za kilka tygodni wystartuję w Giro d’Italia. Żeby mieć większą pewność dobrego wyniku jedziemy tam na dwóch liderów. Jednym będzie Damiano Caruso, a drugim ja.

– mówi kolarz, który w 2019 roku w imponującym stylu wygrał mistrzostwo świata juniorów w Yorkshire. Teraz, już jako 22-latek chce zrobić wszystko, by ludzie przestali go kojarzyć wyłącznie z tym sukcesem i niestety, zdecydowanie świeższym, skutecznym zamachem na kota ministra San Marino. Być może już w maju poznamy odpowiedź na pytanie, czy jego starania okazały się skuteczne.

Z austiackiego Schwaz Bartek Kozyra

Uno-X Mobility zamyka zespół młodzieżowy i stawia na juniorów

0
Foto: Uno-X Mobility

Spore zmiany w norweskim Uno-X Mobility. Zespół chce powalczyć o wejście do World Touru, ale jednocześnie zamyka część młodzieżową.

Od lat Uno-X wnosi spory wkład w rozwój norweskiego, ale także duńskiego kolarstwa. Norwegowie mają drużynę w ProTour oraz żeńską w Women’s World Tour. Ich planem jest wprowadzenie męskiej drużyny do WT w 2026 roku. Jednocześnie nadal mają zamiar szukać młodych talentów, ale już trochę na innych zasadach.

Z końcem tego sezonu ekipa Uno-X Mobility Development Team ma przejść do historii. Wszystko przez fakt, że trend w kolarstwie w ostatnich latach znacznie się zmienił i coraz młodsi kolarze osiągają sukcesy i niejako omijają młodzieżowe drużyny. Jednak Uno-X nadal stawia na rozwój juniorskich drużyn: Team Uno-X – Carl Ras Roskilde Junior w Danii oraz Uno-X-NTG w Norwegii.

Plan wspierania młodych talentów obejmuje także pomoc w wyścigach Pucharu Norwegii oraz kontynuację współpracy z Sundvolden/Ringerike GP oraz Arctic Race of Norway.

Najnowsze artykuły

Strzała Walońska 2024: Szokujące sceny na trasie. Mattias Skjelmose z drgawkami...

Najprawdopodobniej hipotermii na trasie 88. edycji Strzały Walońskiej doznał Mattias Skjelmose. Mistrz Danii z Lidl-Trek nie ukończył wyścigu, a do sieci trafiło amatorskie nagranie,...

Polecane artykuły

Demi Vollering: "Niestety znowu drugie… Kasia była po prostu silniejsza"

Katarzyna Niewiadoma doczekała się upragnionego zwycięstwa podczas Strzały Walońskiej. Podczas gdy jedni świętują, inni mogą być jednak niezadowoleni. Do tej drug...