fot. UHC Pro Cycling

Amerykanin doskonale odnalazł się w końcówce i dzięki idealnemu rozprowadzeniu przez Lucasa Haedo mógł cieszyć się z drugiego etapowego triumfu w tegorocznym Tour of Utah. Liderem pozostał Sepp Kuss (LottoNL-Jumbo).

Trzeci etap amerykańskiego był nieco łatwiejszy niż poprzednie dwa. Tym razem peleton nie miał do pokonania bardzo wymagających podjazdów, a jedyna górska premia tego dnia była na tyle daleko od mety, że nawet najsłabsi wspinacze w stawce powinni spokojnie odrobić straty. Wszystko wskazywało więc, że w Layton City zobaczymy rywalizację sprinterów.

Od początku etapu peleton był bardzo aktywny, ale mimo wielu prób przez ponad godzinę jazdy nie uformowała się ucieczka. Dopiero, gdy wyścig zbliżał się do jedynej tego dnia górskiej premii, na przedzie znalazła się dziesiątka zawodników: Tony Baca (303Project), Hamish Schreurs (Israel Cycling Academy), Lucas Hamilton (Mitchelton-Scott), Michael Rice (Hagens Berman), Jordan Cheyne (Elevate), Johnny Clarke (United Healthcare), Gage Hecht (Aevolo), Rob Britton (Rally), Damiano Cima (Nippo) oraz Laurent Didier (Trek-Segafredo). Na szczycie Bountiful Bench czołówka miała półtorej minuty przewagi, a jako pierwszy linię premii przekroczył Tony Baca.

Choć w pewnym momencie peleton tracił już nieco ponad 2 minuty to jednak współpraca harcowników nie układała się najlepiej. To doprowadziło do tego, że z ucieczki na atak zdecydował się były zwycięzca Karpackiego Wyścigu Kurierów, czyli Hamish Schreurs. Nowozelandczyk zyskał nawet kilkanaście sekund przewagi, ale po kilku kilometrach wrócił do pozostałych uciekinierów.

30 kilometrów przed metą peleton tracił już tylko 40 sekund przewagi, a odpowiedzialność za pościg na swoje barki wzięła ekipa lidera, czyli LottoNL-Jumbo. Sytuacja nieco zmieniła się na pierwszej rundzie w Layton City, gdy Clarke i Britton odskoczyli od pozostałych harcowników na kilkanaście sekund, a peleton był niecałą minutę za nimi.

Im bliżej było mety tym peleton podkręcał tempo i 10 kilometrów przed metą prowadzący duet miał już zaledwie 20 sekund zapasu i stawało się jasne, że walkę o etapowy triumf stoczą sprinterzy. Clarke i Britton zostali finalnie złapani w połowie przedostatniego okrążenia.

Na ostatniej pętli samotnego ataku spróbował William Clarke (EF-Drapac), ale długie i szerokie proste nie sprzyjały samotnej walce z rozpędzonym peletonem i jego akcja została skasowana przez kolarzy Hagens Berman. Idealnie rozprowadzony był Jasper Philippsen zaciekle walczył do samej kreski, ale nie był w stanie ograć zdecydowanie najszybszego w stawce Travisa McCabe’a (United Healthcare). Na trzecim miejscu zafiniszował Edwin Avila (Israel Cycling Academy).

Liderem pozostał Sepp Kuss (LottoNL-Jumbo).

Poprzedni artykułPelplin – po raz pierwszy – już 12 sierpnia!
Następny artykułEsteban Chaves nie wystartuje w hiszpańskiej Vuelcie
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments