Kamil Zieliński był najlepszym z Polaków na drugim etapie Tour de Pologne. Zawodnik Reprezentacji Polski zajął wysokie, 10 miejsce.
Drugi etap tegorocznego Tour de Pologne kończył się w Katowicach i stał pod znakiem walki sprinterów. Zieliński przyznał, że nie był to dla niego łatwy odcinek.
Bardzo szybki etap, trasa bardzo ciężka i kręta. Jak wiadomo Katowice to jeden z najszybszych finiszy w Europie, nazywają to Świątynią Sprintu. 10. miejsce, myślę, że możemy być dumni, bo nie mamy rasowego sprintera w ekipie, a codziennie staramy się być jak najwyżej i zadowolić sponsorów
– powiedział.
W temacie przypadkowej zmiany trasy, Zieliński zgadza się z pozostałymi kolarzami. Tym samym „skrócenie” etapu nie miało większego wpływu na jego przebieg. Jednocześnie dziś współpraca „Łydy” z Maciejem Paterskim układała się już znacznie lepiej.
Nastąpiła pomyłka w trasie, to nie jest nasza wina. Było 10 km krócej, ale to nie znaczy, że było wolniej czy łatwiej. Dzisiaj z Maćkiem na pewno dogadaliśmy się co do końcówki i było zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Wiadomo, to jest nowy zespół, bo na co dzień nie ścigamy się w tych samych ekipach – ja jestem z Team HUROM, a on z Wibatech 7R Merx. Dwie inne drużyny, na co dzień jesteśmy rywalami. Nie mamy przed Tour de Pologne żadnego zgrupowania i ciężko nam się zgrać od razu na wyścigu. Mam nadzieję, że z etapu na etap będzie coraz lepiej
– dodał.
Na ostatnich metrach, kapitalnym manewrem popisał się Pascal Ackermann, który minął swoich rywali jak slalomowe tyczki. Zieliński przyznał, że w pojedynku z najszybszymi zawodnikami w stawce nie ma większych szans.
Ujmę to tak – to są rasowi sprinterzy. Ja jestem tylko szybkim kolarzem, a to jest bardzo duża różnica. Ja ważę 60kg, oni 80-85kg. Gdyby finisz był w odwrotną stronę, pod podjazd, to pewnie role by się odwróciły i mógłbym być wyżej. Teraz niestety zabrakło trochę szczęścia i trochę na pewno obrotu – mając tarczę 54 skończyłem na 80km/h, a oni dopiero wtedy się rozkręcali
– zakończył.