© ASO/Alex BROADWAY

Przed jedyną w tegorocznym wyścigu Tour de France jazdą indywidualną na czas rozgrywaną na przedostatnim etapie, polscy kibice nie mogą czuć niczego innego jak déjà vu. Wszyscy mocno ściskamy kciuki za ponowny triumf Macieja Bodnara (BORA-hansgrohe) – mistrza Polski w tej specjalności. Jednak tym razem może być nieco trudniej ze względu na trasę. Oto szczegóły. 

20. etap jazdy indywidualnej na czas z Saint-Pée-sur-Nivelle do Espelette liczy 31 kilometrów. Mimo że organizatorzy wyróżnili tylko jeden podjazd – Col de Pinodiéta (dł. 900 m, śr. nach. 10,2%), którego szczyt znajduje się 3 kilometry przed metą, to cała trasa jest pagórkowata i kręta. Oficjalny profil nieco wyolbrzymia górki, ale ten poniżej, przygotowany przez VeloViewer i Stravę, świadczy o tzw. rolling terrain.

Już na samym początku wejście w rytm zakłóci, albo też i niektórym ułatwi, podjazd liczący 1200 metrów i posiadający średnie nachylenie 6%. Na całej trasie znajdują się 6-, 7-procentowe „hopki”, ale nie dłuższe niż kilkaset metrów.

Do tej pory ani miasto Saint-Pée-sur-Nivelle, ani Espelette nie gościło Touru, ale położenie blisko granicy z szalonym na punkcie kolarstwa Krajem Basków, powinno sprawić, że przy trasie licznie stawią się kibice.

Co mówiliśmy przed dzisiejszym etapem zanim wystartowała Wielka Pętla?

Podobnie jak przed rokiem ostatnie rozstrzygnięcia zapadną na czasówce. Tym razem jednak trasa będzie trudniejsza niż ta w Marsylii. Nie będzie ani chwili wytchnienia, ciągle góra – dół, a to zwiastuje, że walka o żółtą koszulkę będzie się toczyć do ostatnich metrów.

Rozpoczynając wymienianie faworytów powinno użyć się frazesu, że wygra ten, kto zachował najwięcej sił. Idąc tym tropem, należy wskazać właściciela maillot jaune Gerainta Thomasa (Team Sky). To, jak zaprezentował się w tym roku w wysokich górach oraz fakt, że jest znakomitym kolarzem torowym, przemawiają za jego etapowym zwycięstwem, a jeśli nie to prawie pewnym postawieniem przysłowiowej kropki nad „i”, jeśli idzie o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Tylko fatum może zabrać Walijczykowi sukces definiujący jego kolarską karierę.

Drugim w kolejności kandydatem do etapowego zwycięstwa jest fruwający Primoz Roglic (LottoNL-Jumbo). Słoweniec jedzie równy wyścig i dopiero wczoraj, czyli na 19. etapie wykonał wysiłek mogący wpłynąć negatywnie na jego formę w jeździe na czas. Wicemistrz świata w samotnej walce z czasem nie musi jednak niczego udowadniać, a dodatkową motywację z pewnością będzie stanowiła perspektywa zrobienie pamiątkowej fotografii z Łukiem Triumfalnym w tle.

Skreślać nie można również innego lotnika, tyle że z gatunku motylkowatych. Tom Dumoulin (Team Sunweb) wydaje się jednak odczuwać trudy Giro d`Italia, w którym zajął drugie miejsce. Aerodynamiczny Holender, mistrz świata w jeździe indywidualnej na czas, jest klasą samą w sobie i z pewnością tanio skóry nie sprzeda, zwłaszcza że czuje na plecach oddech Primoza Roglica. Z dubletu wicezwycięzcy też byłby z pewnością zadowolony i da z siebie wszystko, by to osiągnąć.

Spośród faworytów do zwycięstwa na 20. etapie najwięcej do udowodnienia ma Chris Froome (Team Sky). Brytyjczyk od wielu miesięcy musi gęsto tłumaczyć się z przekroczonego poziomu salbutamolu we wrześniu ubiegłego roku i wysłuchiwać buczenia, gwizdania oraz obelg. Jakby tego było mało, gdy zjeżdżał do swojego autobusu ze szczytu Saint-Lary-Soulan przewrócił go żandarm, a w samej drużynie ma miejsce zmiana warty. Schedę przejmuje Geraint Thomas, a za nim podąża znakomity Egan Bernal, zatem kto wie, czy nie jest to początek końca dominacji „Froomy`ego”. Łyżką miodu w beczce dziegciu byłby etapowy łup.

Mało który zagraniczny portal poświęca Maciejowi Bodnarowi (BORA-hasngrohe) oddzielny akapit, ale przecież my, jeśli nawet sercem, to musimy tak zrobić. Humory psuje jednak świadomość, że Polak harował przez cały wyścig jak wół, a na domiar złego podczas ostatniego górskiego etapu musiał ciągnąć poobijanego Petera Sagana. Nie można zapominać, że nie kto inny jak „Bodi” ma w ręku ten sam miecz, którym Władysław II Jagiełło pokonał Ulricha von Jungingena i spółkę.

A może tak rewanż Michała Kwiatkowskiego (Team Sky) lub zaskakujące zwycięstwa Stefana Künga (BMC) czy Jonathana Castroviejo (Team Sky)?

105. edycja wyścigu Tour de France rozgrywana jest od 7 do 29 lipca.

Oficjalna lista startowa. 

Szczegółowy plan transmisji telewizyjnych. 

Poprzedni artykułTour de France 2018: Czasy startów do dzisiejszej ITT
Następny artykułRichard Moore – „Tour de France. Etapy, które przeszły do historii” [recenzja + konkurs]
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments