Liderzy Team Sky wchodzą w decydującą fazę Tour de France, która rozstrzygnie kto będzie świętował na Polach Elizejskich.
Bezpośrednio po niedzielnym etapie na Team Sky spadła fatalna wiadomość – po idiotycznym zachowaniu Gianniego Moscona sędziowie zdecydowali o wyrzuceniu Włocha z rywalizacji. Osłabienie zespołu może mieć wpływ nie tylko na morale, ale też pracę w trzech decydujących dniach w Pirenejach. Geraint Thomas i Christopher Froome przyznali, że sytuacja jest niekorzystna.
Oczywiście byłem zawiedziony, ale nic nie możemy zrobić. Co się stało, to się stało. Skupiamy się na ostatnim tygodniu, wciąż mamy mocną ekipę. Jest nas o jednego mniej, ale myślę, że chłopaki będą jechali bardziej zespołowo, to nas zbliży
– mówił Thomas.
Tak jak mówi 'G’ – cały zespół był niesamowicie zawiedziony czynami Gianniego i zawiedziony, że w ostatnim tygodniu będziemy osłabieni
– wtórował Froome.
Naturalnie dziennikarze zebrani na konferencji prasowej w dniu przerwy nie uniknęli tematu wyłonienia pozycji lidera Team Sky. Aktualnie Thomas ma żółtą koszulkę i 1’39” przewagi nad Froomem, ale przed kolarzami trzy bardzo ciężkie dni w Pirenejach. Walijczyk przyznaje, że na razie nie myśli o ewentualnej pierwszej wygranej, która jest jeszcze bardzo daleko.
Zwycięstwo wciąż nie przychodzi mi do głowy, jedziemy „dzień po dniu”. Przyjeżdżając tu marzyłem o podium. Nadal jest na to szansa i to dobrze, ale staram się utrzymywać to samo nastawienie, jakie miałem od startu
– skomentował Thomas.
Froome jest w nieco innej sytuacji – Brytyjczyk ma na koncie już cztery zwycięstwa, a poza tym przyjechał do Francji jako mistrz Giro d’Italia, więc walczy o zostanie ósmym w historii, a pierwszym od 20 lat kolarzem, który wygra zarówno La Corsa Rosa jak i Wielką Pętlę.
Jeśli na najwyższym stopniu podium w Paryżu stanie kolarz Team Sky, to będę zadowolony. Jesteśmy w fantastycznej sytuacji, mamy pierwszego i drugiego kolarza klasyfikacji i nie musimy atakować. Wszyscy rywale będą musieli nadrabiać i próbować zrzucić nas z pozycji
– mówił Froome.