Hiszpanie postanowili wyprzedzić konkurencję i udowodnić, że brak przedniej przerzutki jest przyszłością kolarstwa.
W ostatnim czasie powstał „wyścig”, w którym kolejni producenci starają się udowodnić, że więcej oznacza lepiej – tak SRAM i Shimano wprowadzały 11-rzędowe przerzutki do kolejnych grup, niedawno Campagnolo wprowadziło 12 zębatek w kasecie, a teraz Rotor pokazał hydrauliczny osprzęt bez przedniej przerzutki, ale z… 13 rzędami z tyłu. Wszystko po to, by zapewnić niewielkie przeskoki pomiędzy kolejnymi przełożeniami, a pozostawić wygodę, lekkość i aerodynamikę rozwiązań z jedną zębatką na korbie.
W przeciwieństwie do najpopularniejszych producentów – Shimano, Campagnolo i SRAMa – Rotor nie korzysta ani z kabli ani z linek, a zdecydował się na kolejną generację hydraulicznych przerzutek, które (według producenta) są mniej awaryjne (niemal bez serwisowania) i mają lżejsze działanie. Wzorem konkurencji Rotor wstawił do przerzutki „sprzęgło”, które pochłania wibracje i zapobiega spadaniu łańcucha przy wibracjach (np. na brukach).
Bardzo ciekawie wyglądają proponowane rozmiary kaset i korb. Z tyłu możemy zamontować bardzo szeroki zakres – od 10-36, przez 10-39, 10-46, po 10-52 (dostępne na razie tylko na rowery górskie)! Co ciekawe, w przerzutce znajduje się niewielka śrubka, która może ograniczyć działanie do 12 rzędów, jeśli użytkownik nie chce zmieniać swojej kasety. Korby Rotor Q-Rings (dostępne zarówno w „tradycyjnym” kształcie, jak i owalnym) otrzymały rozmiary 38, 40, 42, 44, 46, 48, 50, 52 i 54t. Osprzęt ma działać na 12-rzędowym łańcuchu KMC.
Ceny nowego produktu nie są jeszcze znane.