Hiszpański mistrz wielkich tourów przyznał, że po wygranej w Giro d’Italia Brytyjczyk nadal wydaje się najsilniejszy.
Nikt (może „nieoficjalnie” poza Lancem Armstrongiem) nie zna smaku zwycięstwa w Tour de France lepiej od Miguela Induraina. Hiszpan wygrywał Wielką Pętlę pięciokrotnie w latach 1991-1995, w międzyczasie dwukrotnie triumfując również w Giro d’Italia, co pokazuje, że Migu potrafił znakomicie przygotowywać się do dwóch Wielkich Tourów z rzędu.
Od 1998 roku nikt nie potrafi powtórzyć dubletu, ale wygląda na to, że spore szanse w obecnym sezonie ma Christopher Froome (Team Sky). Czterokrotny mistrz Tour de France w maju wygrał La Corsa Rosa i za tydzień podejmie próbę obrony tytułu we Francji. Indurain widzi w nim faworyta do zgarnięcia żółtej koszulki.
Moim osobistym faworytem jest Christopher Froome (Team Sky). Jest bardzo silny, a do tego miał wystarczająco dużo czasu, żeby zregenerować się po majowym Giro d’Italia. Za nim jest 5-10 zawodników, ale wszyscy są o stopień niżej. Mogę wyróżnić Toma Dumoulin (Team Sunweb), Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida), Romaina Bardet (Ag2r la Mondiale) czy Mikela Landę (Movistar)
– mówił Hiszpan w rozmowie z La Gazzetta dello Sport.
105. Tour de France rozpocznie się 4 lipca. Na trasie organizatorzy przygotowali m.in. jazdę drużynową na czas, dzień z brukowanymi odcinkami z metą w Roubaix czy bardzo krótki górski etap, na którym kolarze wystartują podzieleni na niewielkie sektory.