Holenderka uznała, że ciężkie zmagania we włoskim wyścigu etapowym mogą źle wpłynąć na przygotowania do mistrzostw świata.
Van der Breggen w zeszłym roku kroczyła od sukcesu do sukcesu – mistrzyni olimpijska wygrała m.in. cały „Ardeński Tryptyk” (Amstel Gold Race, La Fleche Wallone i Liege-Bastogne-Liege), Tour of California i wreszcie najważniejszy wyścig etapowy w kalendarzu pań – Giro d’Italia Internazionale Femminile znany jako Giro Rosa. Triumf na Półwyspie Apenińskim była już drugim takim sukcesem Holenderki w karierze – wcześniej dokonała tego w 2015 roku.
W tym sezonie Van der Breggen ponownie jest jedną z czołowych zawodniczek – wygrała Strade Bianche, Ronde Van Vlaanderen oraz ponownie Walońską Strzałę i Liege-Bastogne-Liege. Po trzeciej lokacie w Emakumeen Bira liderka Boels-Dolmans postanowiła zrobić sobie jednak przerwę i nie przyjedzie na Giro – najważniejsze są mistrzostwa świata.
Wygrałam tam już dwa razy, a tym razem nie walczyłabym o zwycięstwo. Zdecydowałam się na inną drogę, która pozwoli mi być stosunkowo świeżą na mistrzostwach świata w Innsbrucku, gdzie trasa bardzo mi odpowiada
– mówiła w rozmowie z cyclingonline.nl.
Jak co roku jedną z faworytek Giro Rosa będzie Katarzyna Niewiadoma (Canyon-SRAM). Polka od dzisiaj będzie walczyć o obronę zeszłorocznego triumfu w OVO Energy Women’s Tour, który ma ją przygotować do startu we Włoszech.