Sappada / RCS Sport

A gdyby tak, po wczorajszej wspinaczce na Monte Zoncolan, dziś już tylko i wyłącznie zjeżdżać? To się nie zdarzy. Gdyby tak, mając w perspektywie następujący po dniu przerwy kluczowy etap jazdy indywidualnej na czas, odpuścić dziś duży odjazd i w końcu zwolnić tempo? To może się wydarzyć, ale nie jest bardzo prawdopodobne. Wiodący przez słynną Cortinę d’Ampezzo 15. etap Giro d’Italia slalomem omija najsłynniejsze przełęcze Trentino, jednak jego finał jest wprost stworzony do zastawienia skutecznej zasadzki.

Nie dla uczestników tegorocznego włoskiego wielkiego touru Tre Cime di Lavaredo, Passo Giau czy Valparola. Zamiast tego po pokonaniu Passo Tre Croci przyjdzie im zmierzyć się z serią mniej znanych i niżej kategoryzowanych podjazdów, których kumulacja w decydującej części niedzielnego odcinka powinna przemienić go w niemożliwą do kontrolowania jazdę roller coasterem.

Na papierze jest to idealny dzień dla harcowników – taki, podczas którego odjechać powinna bardzo liczna grupa – i na tym etapie rozgrywania wyścigu trudno nie trzymać kciuków za taki właśnie scenariusz wiedząc, że jak dotąd najwięksi marzyciele zawodowego peletonu nie mieli w 101. edycji Giro łatwego życia. Ponieważ wspinaczka rozpocznie się niemal od samego startu w Tolmezzo, podobnie będzie z walką o załapanie się do odjazdu dnia, a w swoim ostatecznym kształcie powinien on uformować się jeszcze przed pokonaniem pierwszej górskiej premii, Passo della Mauria.

Jeśli peleton pozwoli uciecze na zbudowanie dostatecznie dużej przewagi, porozcinane krętymi zjazdami niewysokie przełęcze finałowej części etapu są nie najgorszym terenem do stoczenia zazwyczaj nierównej walki z liczniejszą grupą pościgową. Ten scenariusz ma jednak kilka poważnych luk, a o charakterze niedzielnej rywalizacji zadecydować mogą dość specyficzne okoliczności jej rozgrywania. Ktoś po wczorajszej wspinaczce na Monte Zoncolan może mieć gorszy dzień, a ktoś inny poczuje się znacznie lepiej, niż przypuszczał. Jedna ekipa umieści w odjeździe mocne stacje przekaźnikowe, a innej drużynie nie będzie to w smak. Ktoś będzie skłonny zaryzykować nieco więcej przed dniem przerwy, inni będą już skoncentrowani na wtorkowej jeździe na czas. Już jeden z tych czynników może wymusić nadspodziewanie wysokie tempo peletonu, a nie byłoby przesadnie zaskakujące, gdyby naraz zaistniało ich kilka. Do tego zamieszać, szczególnie na zjazdach, może prognozowany na niedzielę deszcz.

Niezależnie od szans na triumf jednego z dzielnych uciekinierów, dla pretendentów do tytułu rozgrywka powinna rozpocząć się podczas pokonywania Passo di Sant’Antonio (8.35 km, śr. 7.5%, max. 15%) – najtrudniejszego podjazdu dnia, który otworzy decydującą część niedzielnej rywalizacji. Co prawda w stawce cały czas liczących się zawodników trudno dopatrzeć się takiego, który byłby w stanie i miałby ochotę porwać się na akcję z dystansu, jednak jeśli ktokolwiek znajdzie dość odwagi, karbowana końcówka z metą w Sappadzie może być ku temu najlepszą okazją w całym Giro.

Oto, co na temat 15. etapu 101. edycji wyścigu Giro d’Italia mieliśmy do powiedzenia jeszcze przed rozpoczęciem imprezy:

Etap 15, 20 maja: Tolmezzo  ›  Sappada (176 km)

Sprytnie utknięty pomiędzy dwa odcinki o absolutnie decydującym znaczeniu i szerokim łukiem omijający najjaśniejsze gwiazdy Dolomitów, ten etap nie został stworzony, by wywołać piorunujące pierwsze wrażenie. Jeśli jednak spośród 21 dni rozgrywania 101. edycji włoskiego wielkiego touru miałabym wybrać tylko jeden, idealnie nadający się do zastawienia pułapki, byłaby to właśnie przedostatnia niedziela imprezy. Oczywistą konsekwencją umieszczenia na trasie Passo Tre Croci (7.9 km, śr. 7.2%, max. 12%) wydawałoby się skierowanie peletonu na zbocza zachwycającego Tre Cime di Lavaredo, ale zamiast tego otrzymujemy w końcówce trudny do kontrolowania przez drużynę lidera, szalony rollercoaster. Jeszcze przed rokiem niefortunnie proponujące klasyfikację najlepszych zjazdowców, tym razem Giro d’Italia kpi sobie z najnowszych trendów lansowanych przez Tour de France i Vueltę, jednak ten jeden raz proponuje jazdę bez trzymanki. A najlepsi górale w stawce prawdopodobnie ulegną pokusie, mając w perspektywie dzień odpoczynku i następującą po nim (niekoniecznie skuteczną) minimalizację strat w nierównej walce z tykającym zegarem.

Spodziewamy się licznego odjazdu, w którym powinni znaleźć się zawodnicy walczący o triumf w klasyfikacji górskiej oraz najbardziej wytrawni harcownicy. Wypatrywać zatem będziemy takich nazwisk, jak Fausto Masnada (Androni), Giulio Ciccone (Bardiani-CSF), Hugh Carthy (EF Education First), Luis Leon Sanchez, Davide Villella (Astana), Alessandro De Marchi (BMC Racing), Ben Hermans (Israel Cycling Academy), Giovanni Visconti (Bahrain Merida), Davide Formolo (Bora-hansgrohe) czy Jarlinson Pantano (Trek-Segafredo).

Wśród pretendentów do tytułu niewielu jest specjalistów od wymagających dużej dynamiki końcówek tego typu i ostatecznie powinna ona faworyzować utrzymującego wyśmienitą formę Simona Yates’a (Mitchelton-Scott). Można się również spodziewać dobrych występów Chrisa Froome’a (Team Sky) i szybkiego Thibaut Pinot’a (Groupama-FDJ), nawet jeśli ten drugi nie wyglądał przekonująco na zboczach Monte Zoncolanu.

Pełną zapowiedź 101. edycji Giro d’Italia można znaleźć tutaj

Mapy i profile tutaj

Lista startowa tutaj

Plan transmisji TV > tutaj

Poprzedni artykułKalifornia pechowa dla Łukasza Wiśniowskiego
Następny artykułEdet po zwycięstwie relegowany na piąte miejsce
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments