Czwarty etap Giro d’Italia 2018 był pierwszym z „stosunkowo trudnych”. W szczególności ostatnie kilometry były dla kolarzy niemałym wyzwaniem, co było kapitalną zapowiedzią tego, co czeka nas w ciągu kolejnych kilkunastu dni.
Plusy:
Teoria wielkiego wybuchu
Jeśli wystrzał akcji w końcówce nie był wielkim wybuchem, wówczas nie wiemy co nim naprawdę było. Choć wszyscy się tego spodziewali, ilość ataków i akcji zaczepnych na ostatnich kilometrach przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Dodając do tego ostatni podjazd, otrzymaliśmy świetne kilkanaście minut ścigania. To lubimy.
Wellens fix all
Jeśli mielibyśmy wymienić dwóch najrówniejszych zawodników w światowej czołówce, byliby to Alejandro Valverde oraz Tim Wellens. Belg udowodnił dziś, że zawsze jest tam, gdzie być powinien, co zostało mu odpowiednio wynagrodzone. Liczymy, że lider ekipy Lotto Soudal jednak skusi się na walkę o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Minusy:
Porażka Sky?
Nie da się ukryć, że Chris Froome nie jest w najwyższej dyspozycji, przynajmniej w tej części wyścigu. Brytyjczyk stracił dziś 20 sekund do zwycięzcy, co w jego przypadku jest czymś wręcz niespotykanym. Wiele wskazuje na to, że Brytyjczyk musi się jeszcze rozkręcić, lecz niedługo może być już za późno na odrabianie strat, jeśli tylko się je za bardzo powiększy.