Pierwsza część sezonu nie ułożyła się po myśli Grega Van Avermaeta (BMC Racing) – wystarczy powiedzieć, że triumf w klasyfikacji generalnej Tour de Yorkshire był zaledwie drugim indywidualnie wywalczonym zwycięstwem 32-letniego Belga w tym roku. Miniony tydzień był jednak dla ekipy BMC jednym z lepszych, tak jakby chęć odwdzięczenia się wieloletniemu patronowi dodała im wiatru w żagle.
Przede wszystkim chcę podkreślić, że to zwycięstwo dedykowane jest Andy’emu Rihsowi. Bardzo się cieszę, że udało mi się je wywalczyć. To pierwszy triumf naszej drużyny od czasu śmierci Andy’ego i upamiętnienie go w ten sposób było dla nas ważnym celem,
– wg. oficjalnej strony drużyny BMC Racing powiedział Van Avermaet.
Chęć wygrania całego wyścigu cały czas tkwiła w naszych głowach, tym bardziej, że jutro [w poniedziałek] odbędzie się jego pogrzeb. Wspierał nas przez wiele lat i uważam, że praca wykonana dziś przez naszą ekipę była wspaniała.
Dziękuję Ci, Andy. Dziękuję całej naszej drużynie i jestem szczęśliwy, że wspólnie odnieśliśmy ten sukces. Atmosfera była wspaniała, dlatego cieszę się, że mogę dopisać zwycięstwo w Tour de Yorkshire do listy moich osiągnięć. Zawsze fajnie jest wygrać klasyfikację generalną imprezy, tym bardziej, że nie przychodzi mi to z łatwością,
– zakończył.
Prawdziwym bohaterem dnia był jednak Stephane Rossetto (Cofidis), który po solowej akcji na dystansie przeszło 100 kilometrów odniósł etapowe zwycięstwo – zaledwie trzecie w swojej zawodowej karierze i pierwsze od czterech lat.
Skromny Francuz przyznał, że choć na trasie z Halifaxu do Leeds czuł się znakomicie, dopiero 5 kilometrów od linii mety uwierzył w swój sukces.
Czułem się pewnie zarówno na płaskich odcinkach, jak i na podjazdach, dlatego wiedziałem, że zwycięstwo było w moim zasięgu. W pełni uwierzyłem w nie jednak dopiero 5 kilometrów od linii mety,
– wg. L’Equipe powiedział 31-latek.