Lekka, sztywna rama połączona ze świetnym napędem i hamulcami tarczowymi… wydaje się, że Emonda SL6 Disc jest idealnym kandydatem do rozpoczęcia przygody ze ściganiem.

Trek Emonda SL6 Disc jest najtańszym modelem z karbonową ramą i hamulcami tarczowymi w ofercie Treka. Jeśli więc planujemy przenosiny na „tarczówki”, to musimy się przygotować na spory wydatek. Trzeba jednak przyznać, że za 13499zł dostajemy dość sporo, bo Emonda SL6 Disc nie boi się żadnych wyzwań.

Rama przygotowana została z karbonu serii OCLV 500 – średniej półki w ofercie Treka. Zastosowany materiał pozwala już poczuć sztywność oferowaną przez najdroższe modele, ale nie zrujnuje naszego portfela. Według danych producenta rama na hamulce tarczowe waży 1149g. W ten sposób, przyglądając się zestawowi „startowemu” (bez pedałów czy koszyków na bidony) dostajemy rower wnoszący na wagę 8.05kg. Osprzęt – Shimano Ultegra R8020, koła – Bontrager Paradigm Disc z osiami przelotowymi 12mm, siodło Montrose Comp.

Rozbierając SL6 Disc na czynniki pierwsze i jednocześnie analizując odczucia w czasie jazdy, można zauważyć, że Trek chyba trochę… „przebajerował”. Rama jest sztywna i pozwala na szybką jazdę w górę i w dół. OCLV 500 to mieszanka dająca radość z przyspieszeń przy jednoczesnej pewności na zakrętach. Może nie jest najlżejsza (wspomniane 1149g bez widelca to raczej średni wynik), ale spisuje się odpowiednio do swojej ceny.

Koła – Bontrager Paradigm Disc – mają sztywne osie 12mm, co oczywiście cieszy w kwestii hamulców tarczowych (unikamy milimetrowych przesunięć tarczy po ewentualnym zdjęciu koła) i dodaje nieco sztywności całego zestawu. Obręcze są szerokie, dlatego opona Bontrager R2 25C (według strony producenta powinny to być nieco szersze, 28-milimetrowe „gumy”) wchodzi na ranty z lekkością i wcale nie chce za łatwo schodzić. Dzięki temu na łukach nie ma obaw o problemy z przyczepnością.

Osprzęt – Shimano Ultegra R8020 – to klasa sama w sobie. Nowa seria jednej z najpopularniejszych grup japońskiego producenta otrzymała technologię shadow, więc stawia nieco większy opór przy zmianie biegów (zwłaszcza przód), ale jednocześnie jest bardzo precyzyjna i szybka. Hydrauliczne hamulce tarczowe działają znakomicie, a jedynym minusem tego rozwiązania są „bułowate” klamkomanetki. Dla większych dłoni nie będzie to wada, ale w moim przypadku niestety przy dłuższej jeździe ich kształt był bardzo niekomfortowy.

Przy okazji komfortu (powtórzę się, ale ten akapit jak zwykle będzie najbardziej subiektywny) wypada bardzo pochwalić siodło Bontrager Montrose Comp. Spotykając się z wieloma modelami różnych producentów zawsze byłem fanem siedzeń od fi’zi:k, ale tutaj wreszcie znalazła się alternatywa, która jednocześnie nie kosztuje zbyt wiele. Wyższe wersje Montrose będą nieco sztywniejsze i lżejsze, ale w rekreacyjnej, kilkugodzinnej jeździe Comp spisuje się świetnie.

Niestety – nie jest do końca różowo, chociaż na to się zanosiło. Pisząc o „przebajerowaniu” mam na myśli trochę zepsuty charakter Emondy. Linia stworzona, by być najlżejszą w swojej klasie, z definicji raczej jest przeznaczona do ścigania. Kierując swój wzrok na Emondę powinniśmy się pogodzić z lekkimi brakami w komforcie, ale w zamian otrzymywać niską wagę, świetną sztywność i wyścigowy charakter. Tymczasem w SL6 Disc brakuje zwłaszcza tego ostatniego. Czytając zapewnienia producenta o „świetnym wyborze dla ostro jeżdżących” spodziewałem się, że ten model będzie zrywny, chętny do ataku, a tymczasem taki nie jest…

Dobra rama, niezłe koła i znakomity osprzęt schodzą na dalszy plan przez pozycję w czasie jazdy i kierownicę, która bardziej pasowałaby do Domane. Przez „niezdecydowanie” wspinając się na górskie przełęcze jednocześnie czujemy, że rower w żadnym wypadku nas nie wstrzymuje i… że nie do końca chce współpracować przy sprintach.

Błędem amerykańskiego producenta są dwie, trochę niezrozumiałe, filozofie – w każdym rowerze dostajemy korbę „kompakt” (50/34 zęby), a przecież na zjazdach, gdzie Emonda spisuje się świetnie, przydałoby się mieć blat 52-53, żeby „depnąć”. Do tego brak geometrii H1 w modelach niższych niż Madone, Emonda SLR czy Domane SLR. Trek wydaje się „skazywać” swoich klientów, którzy chcą się ścigać, na najdroższe modele… Jednocześnie rama 54 ma zbyt krótką sztycę w standardzie – niby można kupić dłuższą, ale to dodatkowy wydatek…

Trek Emonda SL6 Disc jest bardzo dobrym rowerem – spokojnie się na nim pościgamy, ale też wyjedziemy na kilka godzin i nie będziemy narzekać na bolące od nierówności plecy. Ogólne wrażenie psuje trochę pozycja i zbyt szeroka kierownica, ale po odpowiednim ustawieniu na SL6 Disc nie pozostaje nam nic, tylko „śmigać”.

Poprzedni artykułGrudziądz 2018: podwójny sukces Kooij
Następny artykułMemoriał Trochanowskiego 2018: Kankovsky ponownie najlepszy
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments