Francuski kolarz-amator, który w październiku ubiegłego roku został przyłapany na stosowaniu dopingu mechanicznego, został skazany na 60 godzin prac społecznych. Dodatkowo będzie musiał zapłacić Francuskiej Federacji Kolarskiej symboliczne odszkodowanie w wysokości… jednego euro.
43-letni zawodnik korzystał z silnika ukrytego w rurze podsiodłowej roweru. Baterie go zasilające znajdowały się z kolei w bidonie. Został złapany, gdyż pracę silnika słyszeli rywale walczący z nim na trasie. Tłumaczenia dopingowicza były dość mgliste. Nie zaprzeczył on bowiem, że używał niedozwolonego wspomagania. Zamiast tego wyjaśniał, że uciekł się do oszustwa z powodu problemów ze zdrowiem i przebytej operacji, która nie pozwalała mu wrócić na poziom reprezentowany wcześniej.
Już w lutym FFC zdyskwalifikowała zawodnika na pięć lat (od momentu przyłapania, kara obowiązuje do listopada 2022 roku). We wtorek sąd skazał go z kolei na 60 godzin prac społecznych za „usiłowanie oszustwa”. Musi on też zapłacić federacji symboliczne odszkodowanie w wysokości jednego euro
Oprócz sporego medialnego rozgłosu, amator zyskał także miejsce w historii, stając się drugim, po Femke Van den Driessche kolarzem, któremu udowodniono stosowanie motodopingu. 19-latka „wpadła” podczas mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym w 2016 roku.