Anna Van Der Breggen w wielkim stylu wygrała Strade Bianche. Holenderka po kapitalnym ataku wyprzedziła drugą Katarzynę Niewiadomą o 49 sekund. Jak powiedziała po wyścigu, tego startu nigdy nie zapomni.
Jak stwierdziła, najważniejszym w sobotę było, by nie wychłodzić organizmu.
Robiło się coraz chłodniej. Kluczem było, by nie tracić ciepła. Drużyna podawała mi gorącą herbatę. Było trudno jeść, bo kurtka zasłaniała mi kieszenie, a ja o tym zapomniałam
– relacjonowała.
Na decydujący atak zdecydowała się niespełna 20 kilometrów przed metą. Jak przyznała, niemożliwym było, by ruszyć na jednym z szutrowych odcinków, gdyż były one w fatalnym stanie.
Szutr był sypki i nieprzewidywalny. Tam nie dało się zrobić dużej różnicy, więc wybrałam do ataku nieco łatwiejszy fragment. W pewnym momencie spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że mam sporą przewagę. Postanowiłam ruszyć, spróbować
– mówiła, chwaląc przy tym zespół i dziękując mu za współpracę.
Holenderka podkreśliła, że było to dla niej wyjątkowe przeżycie. – Nigdy nie brałam udziału w czymś takim. To przypominało kolarstwo górskie. Coś wyjątkowego. Strade to wyścig jedyny w swoim rodzaju, te drogi, podjazdy… ma coś, czego nie ma żaden inny. Gdybym miała robić listę największych wygranych, to jest z pewnością jedna z nich
– przyznała.