Zaskakująco liczna ucieczka byłaby wyjątkowo groźna dla Team Sky pod kątem obrony żółtej koszulki Gerainta Thomasa. Na szczęście dla „Niebiańskich” w czołówce znalazł się polski duet, który w fenomenalnym stylu utrzymał pozycję lidera wyścigu wewnątrz brytyjskiej grupy.
Zapewne nie taki był pierwszy plan Sky na ten etap, ale ostatecznie wyszło doskonale i potwierdziła się dominacja kolarzy z Wielkiej Brytanii, którzy wygrali trzy z pięciu etapów podczas Volta ao Algarve.
To była spora ucieczka i oczywiście Kwiatkowski się tam znalazł. Wszystkie ekipy był zadowolone z takiego obrotu spraw, każdy miał kogoś na przedzie. My staraliśmy się trzymać różnicę w okolicach 3-4 minut, ale nikt nie chciał gonić po to by walczyć o etap
-opowiadał Geraint Thomas o kulisach etapu z perspektywy peletonu.
Atak Kwiatkowskiego nie był zaplanowany, ale zmysł taktyczny Polaka zmusił ekipę Sky do zmiany planów. Thomas wraz z kolegami pilnowali, by przewaga ucieczki nie zrobiła się zbyt wielka, a im bliżej mety tym więcej zależało od „Kwiato”. Jeśli Polak nie dałby rady wówczas zwycięstwo mogłoby wypaść z rąk.
Myślę, że po prostu śledziliśmy każdy krok rywali i przez to wyszło, że Kwiato znalazł się z przodu. To nie było tak, że były jakieś ataki, po prostu zrobiła się przerwa. Oczywiście, że chciałbym sam wygrać, ale dobrze, że wygraliśmy jako drużyna. Forma jest niezła, to dobry początek sezonu.
Thomas przyznał po wyścigu, że ostatni podjazd był dla niego wyjątkowo ciężki, ale pod względem psychicznym. Na mecie Walijczyk i Polak wpadli sobie w ramiona pokazując, że nieważne kto wygrywa, ważne, by wygrała drużyna.
Miałem różne myśli w głowie, zwłaszcza na ostatnim podjeździe. Zacząłem się zastanawiać „po co się ścigamy?” kiedy inni zaczęli atakować. Zdałem sobie sprawę, że wciąż będę na podium, więc wyszło całkiem nieźle
-zakończył „G”.