Michał Kapusta / naszosie.pl

Startem w Tour du Haut-Var Francuz rozpoczyna sezon, w którym najprawdopodobniej ponownie spróbuje powalczyć w Giro d’Italia i Tour de France.

W zeszłym sezonie Pinot bardzo dobrze wypadł w Giro d’Italia (wygrany etap i czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej), ale na Tour de France przyjechał w fatalnej formie i szybko się wycofał. Tym razem lider FDJ postanowił zaprezentować nieco inne podejście i mocno ogranicza starty przed drugim wielkim tourem. Sezon rozpoczyna więc dość późno – na Tour du Haut-Var.

Jest nieźle. Nie jestem w życiowej formie, ale kondycja fizyczna się utrzymuje. Skończyłem poprzedni sezon na Il Lombardia i jeździłem do końca listopada. Pierwszy raz mój sezon trwał tak długo. Mieliśmy trudny grudzień w Wogezach przez pogodę, a tydzień w Calpe był jedynym, w którym znowu pedałowałem. Całą zimę ćwiczyłem w domu i biegałem na nartach

– mówi przed startem Pinot.

Wbrew pozorom występ w Giro d’Italia nie będzie głównym celem – na pewno najważniejszy będzie start w Tour de France, a ewentualne wyścigi przed Wielką Pętlą będą ustalane zależnie od formy. Przede wszystkim trzeba będzie ograniczać walkę, by nie przyjechać do ojczyzny „wyjechanym”.

Nie chcę zawieść na Tour de France tak jak w ostatnich dwóch latach, chcę tam przyjechać w formie. Zrozumiałem to dwa lata temu i potwierdziłem w zeszłym sezonie, że moja pozycja „wymaga” ode mnie dobrej formy w wielkich tourach i Lombardii. Reszta moich kibiców nie interesuje. Etap na Ruta del Sol, nawet po pokonaniu Valverde i Contadora, a potem trzecie miejsce w Tirreno-Adriatico są szybko zapominane.

Pierwszy raz noga ma „podać” w kwietniu, podczas Tour of The Alps. To ma pozwolić przyjechać na Giro d’Italia w optymalnej formie. Potem – odpowiednio się zregenerować przed Tour de France, jednocześnie nie tracąc mocy.

Koncentruję się na wielkich tourach i mam nadzieję, że pierwszy szczyt będzie na Tour of the Alps, nie wcześniej. Skupiam się też na odpowiednim ustawieniu czerwca – po Giro zrobię sobie tydzień odpoczynku i zacznę przygotowania do Touru. W zeszłym roku byłem zmęczony, a potem dwa razy miałem zapalenie oskrzeli i kłopoty z brzuchem już w czasie „Pętli”. Po zeszłorocznym TdF zadałem sobie odpowiednie pytania, a potem cieszyłem się startami w Tour de l’Ain i włoskich klasykach. Nie miałem na sobie presji, bo bardzo dobrze wiem, że Tour jest „wszystkim”. To co robię wcześniej, wygrywam czy przegrywam, dla ludzi jest nieważne. Liczą się osiągnięcia na koniec roku

– zakończył Pinot.

Poprzedni artykułTour of Oman 2018: „Superman” Lopez wygrywa na Green Mountain
Następny artykułRuta del Sol 2018: Piękny triumf Wellensa!
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments