fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Początek sezonu w Europie bogaty jest w wiele mało znaczących, lecz jednocześnie ciekawych wyścigów. Bardzo często ich obsada jest więcej niż solidna, dzięki czemu lokalni kolarze mogą się na samym początku roku sprawdzić ze znakomitościami kolarskiego światka. Dlaczego w Polsce nie może być podobnie nawet w samym środku sezonu?

W sezonie 2018, według wstępnych informacji UCI, poza Tour de Pologne, w Polsce zorganizowanych zostanie 15 wyścigów zawodowych, z czego tylko jeden będzie mógł pochwalić się kategorią 2.1 (który, według nieoficjalnych informacji, może się nie odbyć – oby były to tylko plotki). Tym samym, na krajowym podwórku, lokalne gwiazdy będą mogły się pojedynkować jedynie z innymi ekipami kontynentalnymi i maksymalnie dwiema ProConti. Czy w taki sposób da się wykreować gwiazdy?

Wydaje się, że nie. Wystarczy bowiem spojrzeć na młodzieżowe ekipy z Niemiec czy Norwegii. Co prawda czasami widujemy je na polskich szosach, lecz już chwile później możemy podziwiać tych samych zawodników na trasach ciekawych wyścigów na zachodzie.

Naturalnie, nie zamierzamy negować tego, co organizatorzy osiągają. W szczególności wyścig CCC Tour – Grody Piastowskie to impreza przygotowana bardzo solidnie względem rangi. Co więcej, popularnym „Grodom” niewiele brakuje do takich wyścigów 2.2 jak Tour de Bretagne czy Tour de Normandie. Wystarczy bowiem przypomnieć ubiegłoroczną stawkę – One, Rad-Net, Adria Mobil, Tirol. Da się? Da się!

Co ciekawe, zeszłoroczny Wyścig Szlakiem Walk Majora Hubala, mimo wyższej kategorii, miał groszą obsadę. Winne prawdopodobnie finanse, które nie pozwoliły zaprosić mocniejszych ekip. A szkoda! Impreza 2.1 ma już bowiem bardzo duży potencjał. Można m.in. zaprosić ekipy World Tour i zorganizować bardzo solidną listę startową (czego przykładem jest chociażby Tour of Croatia). Potrzeba jedynie… pieniędzy.

No właśnie, czas spojrzeć na konta bankowe polskich wyścigów. Nie da się ukryć, że zdecydowanie najlepiej zdają się wyglądać Grody – Ford, KGHM, CCC – to zawsze robi wrażenie. W przypadku pozostałych imprez, bardzo często głównym sponsorem są lokalne samorządy, które chcą gościć u siebie praktycznie każdą możliwą imprezę.

Czy Tour de Pologne przeszkadza w rozwoju innych wyścigów? Być może. Jest to teza, w którą wielu jest gotowych uwierzyć i ich domysły nie muszą być bezpodstawne. Jak wiadomo, każdy sponsor woli wydać pieniądze na World Tour i reklamę telewizyjną. Zważając na pozycję TdP, przebicie oferty LangTeam jest z reguły niewykonalne dla wszystkich innych organizatorów. Tym samym wiele firm nie jest zainteresowanych podpisywaniem umów z mniejszymi imprezami.

Nie oznacza to jednak, że nie da się stworzyć czegoś wielkiego bez pomocy ogromnego zaplecza. Naszemu kolarstwu bardzo potrzebny jest mocny wyścig 2.1 bądź nawet 2.HC. Wszystko dla dobra rodzimych zawodników i ekip. Dzięki temu, rokrocznie, polskie kolarstwo mogłoby się „sprawdzić” na tle mocnego, zagranicznego. Na początek jedna impreza, potem 2, 3, 5, 10… wszystko jest możliwe. Co więcej, wydaje się, że warto byłoby zainwestować w wyścigi jednodniowe. Zważając na ukształtowanie naszego kraju, mógłby to być strzał w „10”. Kto się podejmie?

Poprzedni artykułStroje kolarskie przyniosą medale w Pjongczang?
Następny artykułDan Martin zadebiutuje w barwach UAE Team Emirates
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments