Mark Cavendish (Dimension Data) podczas trzeciego etapu Dubai Tour przekonał się o prawdziwości powiedzenia „do trzech razy sztuka”. Brytyjczyk wreszcie był najszybszy w masowym sprincie, pokonując Nacera Bouhanniego (Cofidis) i Marcela Kittela (Katusha-Alpecin).
Jestem bardzo zadowolony z tej wygranej oraz z tego, jak pojechała cała drużyna. Mieliśmy plan, aby na rondzie znajdującym się trzy kilometry przed metą być z przodu – to była nasza pierwsza linia mety. Miałem szczęście, że Nacer [Bouhanni] wpuścił mnie na ostatnich kilkuset metrach. Po wczorajszym etapie zdałem sobie sprawę, że w równoległym wyścigu z Elią [Vivianim] nie utrzymam jego tempa, więc musiałem opóźnić swój sprint, aby poczekać aż utraci swoją najwyższą prędkość.
Jestem szczęśliwy nie tylko z powodu tego zwycięstwa, ale również z tego, jak toczy się dla mnie tegoroczna edycja Dubai Tour. Z drugiej strony jestem trochę zawiedziony z tego powodu, że wczoraj nie udało mi pojechać tak, żeby dziś objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Zawiodłem moją drużynę, wobec czego jedyne, co mogę teraz zrobić, to przeprosić moich kolegów i obiecać, że będę próbował w kolejnych dniach
– powiedział Mark Cavendish.
Jest to pierwsze zwycięstwo „Manxmana” od wyścigu Abu Dhabi Tour, który odbył się w lutym ubiegłego roku. Krótko po tym zdiagnozowano u niego mononukleozę, w związku z czym pod wielkim znakiem zapytania stanął jego udział w Tour de France. Gdy ostatecznie Cavendishowi udało znaleźć się w składzie drużyny Dimension Data, plany pokrzyżowała mu słynna kraksa, która spowodowała wykluczenie z wyścigu mistrza świata Petera Sagana (BORA-hansgrohe).