„Spartakus” ponowił zaproszenie dla Amerykanina na swój wyścig celem udowodnienia, że nie potrzebował mechanicznego dopingu do odnoszenia triumfów.
Phil Gaimon w swojej książce „Draft Animals” napisał, że „ten je**niec prawdopodobnie miał silnik”, a cała sprawa nabrała rozpędu jesienią ubiegłego roku.
Chciał sprzedać swoją książkę i wybrał do tego najlepszy miesiąc. W listopadzie nic się nie wydarzyło, a on odpalił bombę. Zaprosiłem go na swój wyścig, żeby się ze mną zmierzył. Zobaczymy wtedy ile wattów ma Gaimon, bo ja wciąż kręcę niezłe liczby mimo tego, że wcale nie jestem w najwyższej formie. Powinien przyjechać na jeden z moich wyścigów, ma ich 9 do wyboru i będziemy się mogli przekonać jaki jest mocny
-odgraża się Cancellara.
Szwajcar oczywiście zaprzeczył, że kiedykolwiek używał dopingu mechanicznego, a całą sytuację związaną z tym problemem nazwał…”burdelem”.
Nie sądzę, by ktokolwiek używał dopingu mechanicznego choćby z tego powodu, że dałoby się łatwo wykryć. Problemem są wszyscy: UCI, organizatorzy największych wyścigów, drużyny i sami zawodnicy. Nie ma jedności, jakiejś spójnej wizji na przyszłość. To burdel.
Polityka którą stosuje się w naszym sporcie nie działa i wszyscy przez to cierpią. Wszyscy tylko myślą co można osiągnąć w krótkim czasie. Kolarstwo, ze względu na to jakie emocje wywołuje wśród ludzi, ma ogromny potencjał i szkoda, że to nie jest wykorzystane w odpowiedni sposób
-podsumował mistrz olimpijski z Rio w jeździe indywidualnej na czas.