Właściwie w każdym starcie w Paryż-Roubaix Zdenek Stybar (Quick-Step Floors) miał szansę na zwycięstwo, ale nigdy go nie odniósł z powodu braku szczęścia. Czy nadejdzie ono w tym sezonie? Czech deklaruje, że chce być w wysokiej formie przez cały sezon brukowanych wyścigów jednodniowych.
W debiutanckim występie w Paryż-Roubaix w 2013 roku był jednym z trzech prowadzących wyścig kolarzy (wraz z Fabianem Cancellarą i Sepem Vanmarcke), ale na słynnym sektorze bruku Carrefour de l’Arbre wjechał w kibica, zaprzepaszczając szanse na zwycięstwo. Od tamtej pory tylko raz ukończył „Piekło Północy” poza pierwszą piątką, notując dwie drugie lokaty (2015, 2017).
Dwukrotnie ukończyłem Paryż-Roubaix na drugim miejscu, za każdym razem przegrywając sprint na welodromie. W 2014 roku gdybym to ja zaatakował, a nie Niki Terpstra, mógłbym wygrać. Od pięciu lat startuję w tym wyścigu i cztery razy byłem blisko zwycięstwa. Potrzebuję więcej szczęścia
– powiedział Zdenek Stybar magazynowi „Cyclist”.
Czech zdaje sobie sprawę z tego, że dominacja w brukowanych wyścigach jednodniowych od początku sezonu dostarcza ogromną dawkę pewności siebie. W ubiegłym sezonie przekonał się o tym Greg Van Avermaet (BMC), dla którego zwycięstwo w „królowej klasyków” było czwartym w sezonie, po Omloop Het Nieuwsblad, E3 Harelbeke i Gandawa-Wevelgem.
W tym roku moim celem jest być w formie od początku do końca – od Omloop Het Nieuwsblad do Paryż-Roubaix. Oczywiście, będę koncentrował się na Tour of Flanders i Paryż-Roubaix, ale to nie zmienia faktu, że chcę dobrze się prezentować w każdym wyścigu
– wyjaśnił Stybar.
Zdenek Stybar jest w drużynie Quick-Step Floors jednym z tych, którzy mają ambicje brylowania kolarską wiosną. Philippe Gilbert chce skompletować zwycięstwa w pięciu monumentach (brakuje mu m.in. legendarnej kostki bruku), a Niki Terpstra z pewnością chętnie raz jeszcze uniósłby ręce w geście triumfu na welodromie w Roubaix. Tak więc zakończenie kariery przez Toma Boonena nie rozwiązało problemu personalnej nadwyżki w ekipie Patricka Lefevere`a. Przypomina ona sytuację w drużynie Movistar, która w Tour de France wystawi trzech liderów – Nairo Quintanę, Alejandro Valverde i Mikela Landę.
Boonen zakończył karierę, ale teraz mamy Gilberta, więc nic się nie zmieniło
– wymownie podsumował Stybar.