Początek stycznia to dla mieszkańców północnej półkuli dość depresyjny okres. Z trudem powracamy do codziennej rutyny po krótszych i dłuższych świątecznych przerwach, brnąc w śniegu, deszczu i smogu. Aż trudno uwierzyć, że pod naszymi stopami istnieje alternatywny świat w którym panuje lato, opaleni surferzy sączą na białych plażach bursztynowe piwo, a zawodowi cykliści przytulają kangurzątka. A jednak to prawda! Już we wtorek rusza 20. edycja wyścigu Santos Tour Down Under, a wraz z nią kolejny kolarski sezon.

Przychylam się ku dość konserwatywnemu i europocentrycznemu poglądowi, wedle którego właściwy sezon szosowy rozpoczyna się w Belgii w ostatni weekend lutego. Gwiazdy wielu bohaterów tygodni dzielących Mistrzostwa Australii i Omloop Het Nieuwsblad rozbłysną i zgasną jeszcze zanim walka na najważniejszych z kolarskich aren rozpocznie się na dobre, nie oznacza to jednak, że będzie to czas stracony.

Warto zarwać kilka nadchodzących nocy, by bez nadmiernego zażenowania utrwalić sobie, że Simon Gerrans jeździ teraz w BMC Racing, Team Sky przynajmniej na jakiś czas porzuciło gustowną czerń na rzecz bardzo dosłownie rozumianej większej transparentności, wydać ostateczny werdykt dotyczący strojów zaprojektowanych na sezon 2017 i zamknąć wszystko konstatacją, że są takie wyścigi, których nawet Richie Porte nie jest w stanie przegrać.

Tour Down Under jest australijskim wyścigiem dla Australijczyków – wystarczy powiedzieć, że w zeszłorocznej edycji, podobnie jak tej, która ją poprzedzała, wszystkie etapy padły łupem kolarzy wywodzących się z Antypodów (4x Caleb Ewan, 2x Richie Porte). Dla wielu z nich impreza stanowi istotny cel sezonu, podczas gdy pojawiające się niezbyt tłumnie gwiazdy zawodowego peletonu wybierają Australię by pokręcić w słońcu i z dala od medialnego szumu. Ewentualnie, by poprzytulać kangury czy wombaty.

Na szczęście wzorowa organizacja wyścigu, schematyczna ale obiecująca fajerwerki trasa i zwariowani australijscy kibice w pełni rekompensują dość przewidywalną narrację i sprawiają, że warto wstać w środku nocy by podziwiać zmagania kolarzy na tle zdumiewającej dla nas przyrody.

Trasa Tour Down Under 2017

  1. Etap, Port Adelaide – Lyndoch, 145 km

Pierwszy odcinek Santos Tour Down Under 2018 przeznaczony będzie najszybszym zawodnikom w stawce. Na 145-kilometrowej trasie, peleton będzie miał do pokonania jedną premię górską na 39 kilometrze (Kersbrook Road, Humbug Scrub, 2.kat, 6,3 km, 4%). Końcówka zostanie rozegrana na charakterystycznej rundzie wokół Lyndoch, gdzie najlepsi sprinterzy polegać będą na swoich pociągach rozprowadzających.

  1. Etap, Unley – Stirling, 148,6 km

Drugi etap australijskiego wyścigu z pewnością jest wszystkim kibicom kolarstwa bardzo dobrze znany. Po prawie 80 kilometrach dojazdówki do rund w okolicach Stirling (w międzyczasie peleton przejedzie premię górską Tea Tree Gully near Range Road North, 2. kat, 2,5 km, 6,3%), kolarze rozpoczną pierwszą poważniejszą bitwę na trzech ciężkich okrążeniach. Niewykluczone, że w Stirling wykrystalizuje się czołówka klasyfikacji generalnej.

  1. Etap, Glenelg – Victor Harbor, 146,5 km

Kolejna szansa dla sprinterów, którzy tym razem powalczą na doskonale znanym finiszu w Victor Harbor. Jedyną przeszkodą na trasie 3. etapu będzie wspinaczka pod Pennys Hill Road (1. kat, 2,8 km, 7,6%), jednak ulokowany na zaledwie 36. kilometrze podjazd nie wpłynie na charakter rywalizacji ani jej ostateczny wynik.

4. Etap, Norwood – Uraidla, 128,2 km

Pierwszy z dwóch etapów decydujących o końcowych rozstrzygnięciach. Co prawda 115 ze 128 kilometrów to stosunkowo łatwa przeprawa, lecz końcówka z pewnością bardzo mocno przerzedzi peleton. 13 kilometrów przed kreską rozpocznie się bowiem wspinaczka pod Norton Summit Road (1. kat, 5,8 km, 5%), po której do pokonania będzie jeszcze jedna, bardziej stroma ścianka. Wszystko zakończy się krótkim zjazdem do Uraidli.

5. Etap, McLaren Vale – Willunga Hill, 151,5 km

 

Królewski etap, będący jednocześnie symbolem całego wyścigu. W końcu czym byłby Tour Down Under bez Willunga Hill? Czym byłoby Willunga Hill bez Tour Down Under?
Tradycyjnie już, pierwsza część etapu będzie stosunkowo łatwa, lecz w końcówce jak zwykle można liczyć na rozgrywaną w szalonym tempie batalię o tytuł króla australijskiej imprezy. Podobnie jak w poprzednich latach, finałowa wspinaczka (1. kat, 3 km, 7,6%) pojawi się na trasie dwukrotnie. Czy Richie Porte ponownie okaże się najlepszy?

6. Etap, Adelaide – Adelaide, 90 km

Zgodnie z tradycją, ściganie w Tour Down Under zakończy się w samym centrum Adelaidy. Na pętlach w mieście kolarze będą mieli do pokonania niewielki podjazd o nachyleniu 2,5%, który nie powinien wpłynąć na charakter rywalizacji. Tym samym, rywalizację zakończyć powinien finisz z peletonu.

Zazwyczaj trudno jest podejmować się dogłębnej analizy faworytów, kiedy wielu zawodników nie przejechało w tym sezonie ani jednego kilometra wyścigowego, jednak land Down Under rządzi się swoimi prawami. Z pewnością po zeszłorocznym sukcesie na kolejne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej imprezy liczy Richie Porte (BMC Racing), a jego głównymi rywalami powinni okazać się doskonale spisujący się w tej imprezie rodacy Nathan Haas (Team Katusha-Alpecin) i Jay McCarthy (Bora-hansgrohe).

O dobre miejsce w klasyfikacji generalnej mogą powalczyć zarówno dynamiczni zawodnicy kojarzeni przede wszystkim z pagórkowatymi wyścigami jednodniowymi, jak Diego Ulissi, Rui Costa (UAE Team Emirates) i Tom-Jelte Slagter (Dimension Data), jak również ci kojarzeni niemal wyłącznie z imprezami wieloetapowymi, jak chociażby Domenico Pozzovivo (Bahrain Merida), Robert GesinkGeorge Bennett (LottoNL-Jumbo) oraz ponownie zjednoczeni bracia Gorka i Ion Izagirre (Bahrain Merida)

Ciekawi także, jak powiew wiatrów w żagle po rozstaniu z Team Sky wpłynie na Petera Kennaugh’a (Bora-hansgrohe), który przyzwyczaił już do dysponowania wysoką formą w pierwszych tygodniach nowego sezonu.

Jak zwykle polecam Państwa uwadze młodzież, której w tym roku zostały zesłane do Australii całe zastępy. Związane z kolarstwem media koncentrują się niemal wyłącznie na nowym złotym dziecku Team Sky, Eganie Bernalu, jednak doskonałego występu spodziewać się można przede wszystkim po Samie Oomenie (Team Sunweb). Pojawią się również Enric Mas (Quick-Step Floors), Bjorg Lambrecht (Lotto Soudal), Ruben Guerreiro (Trek-Segafredo) i Jhonatan Restrepo (Team Katusha-Alpecin).

 

20. edycja wyścigu Santos Tour Down Under rozgrywana będzie od 16 do 21 stycznia 2018.

Poprzedni artykułSkłady ekip 2018 – ProContinental – cz. 2
Następny artykułTeam Sky przetestował nowy Kask Utopia
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments