Dość prosty wygląd, aluminiowa rama, brak przedniej przerzutki – Crossmachine z pewnością na pierwszy rzut oka nie zachwyci wszystkich. Problem w tym, że samą jazdą przyciąga jak magnesem…
Crossmachine CXA01 Rival jest jedynym aluminiowym rowerem przełajowym dostępnym w ofercie BMC Switzerland. Nie jest to jednak model podstawowy i przeznaczony jedynie dla początkujących – geometria została dobrana tak, by umożliwić zarówno jazdę turystyczną jak i ściganie na błocie. Jednocześnie rama ma zmienną grubość ścianek i „niewiarygodny kształt rur” (cokolwiek producent chciał przez to powiedzieć). Trzeba przyznać, że jest to w pełni wyścigowa maszyna, którą możemy bez problemu wykorzystać dojeżdżając do pracy.
Po rozpakowaniu kartonu z rowerem (przyznacie, że zawsze jest to wspaniałe uczucie?) największe zdziwienie wywołała owijka, którą musimy sami nawinąć na kierownicę. Po chwilowej konsternacji łatwo zauważyć cel takiego zabiegu – użytkownik dobierze sobie idealne ustawienie klamkomanetek na aluminiowej kierownicy z lekko spłaszczonym profilem ułatwiającym chwyt na nierównościach. Po szybkim składaniu naszym oczom ukazuje się prosty, ale naprawdę ładny rower.
Krótko opisując rower – dostajemy hydrauliczne hamulce tarczowe, osprzęt SRAM Rival bez przedniej przerzutki, opony Continental Cyclocross o szerokości 35mm, aluminiową ramę z karbonowym widelcem i sztycą TCC (Tuned Compliance Concept) zapewniającą kompromis między sztywnością i odpowiednim pochłanianiem wibracji. Koła – DT Swiss X-1900, siodło Selle Royal Saba, kaseta o zakresie 11-42 (korba ma 40 zębów). Okej, możemy przejść do jazdy!
Muszę przyznać, że już kilkukrotnie starałem się przekonać do kolarstwa górskiego, ale po tygodniu-dwóch radości zaczynałem się nudzić i wracałem na szosę. To tutaj możemy poczuć największe prędkości i pokonywać największe dystanse. Któż jednak, zwłaszcza przy niezbyt dobrej pogodzie (nawet nie wspominam o zimie), z pewną dozą tęsknoty nie spogląda na błotniste szutry i zaśnieżone drogi? Z pomocą przychodzą nam rowery przełajowe (ewentualnie gravele), które nie za mocno różnią się od wiernych szos geometrią, a pozwalają na odrobinę szaleństwa.
W związku z nie-do-końca-złotą polską jesienią zaraz po złożeniu Crossmachine ubrałem się i wystartowałem w kierunku pobliskich pól. I chociaż na asfalcie pierwsze wrażenie było „bez szału” (w końcu szerokie opony nie pozwalają na takie przyspieszenie jak na szosówce), to po wpadnięciu w błoto na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech. Pomimo aluminiowej ramy CXA01 potrafi baaardzo wiele – przy mocniejszym depnięciu odpowiada wystrzeleniem do przodu, a po napotkaniu kilku większych nierówności w niezłym stopniu niweluje wibracje (chociaż podejścia do IsoSpeed Treka nie ma). Żeby nie było – nie mówię o działaniu „amortyzatoropodobnym”, ale pomocy na tyle dużej, że dłuższa walka na dziurach nie uszkodzi nam kręgosłupa na resztę zimy.
Przełaje rządzą się swoimi prawami, dlatego test Crossmachine musiał przebiegać inaczej niż któregokolwiek roweru szosowego. Nie wybierałem się zbyt często na asfalt, bo i po co? Takiej maszyny nie kupujemy po to, żeby kręcić przez 3-4-5 godzin, tylko po to, żeby w krótkie, zimowe dni wyskoczyć na godzinkę, zamęczyć się niezliczonymi sprintami i (co najlepsze) ubłocić się tak, żeby nas rodzina nie poznała.
W związku z tym nie rozpatruję geometrii ramy pod kątem wygody, ale bardziej możliwości ciasnego pokonywania zakrętów, przyspieszeń i wytrzymałości. W tym wypadku Crossmachine spełnia swoje zadanie bardzo dobrze – nowoczesne ramy aluminiowe są już na tyle sztywne, że potrafią dorównywać „karbonowi najniższego sortu”, a jednocześnie nie ma strachu o uszkodzenia – przyznam się (chociaż nie powinienem, w końcu to nie mój rower), że kilkukrotnie dość mocno uderzyłem w wystający kamień/korzeń/dziurę (niepotrzebne skreślić) i, pomimo usłyszenia dość głośnego BUM, nic się nie działo – rama bez śladu, koła bez śladu, dętki całe. No i kręgosłup nie wzywał fizjoterapeuty.
Rama przełajowa ma dość krótką górną rurę, dlatego ostre zakręty i nawroty pokonujemy bez żadnego problemu. Przyspieszenie, jak już wspominałem, to żaden problem, więc mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie, że na CXA01 możemy już próbować startów w wyścigach (uwaga – załączone w zestawie opony nie są legalne – można startować z maksymalnie 33mm szerokości). Inna sprawa, że szosowiec w przełajach bez większego przygotowania najprawdopodobniej skończy w rowie na pierwszym śliskim odcinku, a jeśli dotrze do mety okrążenia, to będzie tak „wyjechany”, że podziękuje za dalszą rywalizację.
Przestawianie się na różne dyscypliny pomiędzy kolejnymi porami roku nie do końca ma sens, dlatego zacząłem rozpatrywać Crossmachine jako „zimówkę”. W kolarskim „sezonie ogórkowym” przede wszystkim trzeba się pobawić, odpocząć i potrenować technikę – na błocie i śniegu bez kłopotu połączymy te trzy rzeczy. Opony Continental Cyclocross są całkiem niezłe w kwestii przyczepności i baaaardzo wytrzymałe. Na asfalcie, po dopompowaniu do 6 atmosfer, dają wrażenie „okej” – szału nie ma, ale też bywało dużo gorzej.
Prawdopodobnie największą sensacją dla szosowców jest osprzęt – SRAM Rival 1×11 nie jest przez nas zbyt często spotykany (chociaż od przyszłego roku z tego typu rozwiązania skorzysta drużyna Aqua Blue Sport) i… chyba dobrze. Nie zrozumcie mnie źle – w przypadku MTB i przełajów brak przedniej przerzutki jest świetny i spisuje się bardzo dobrze. Na szosie jest jednak o tyle gorzej, że zapotrzebowanie na rozmiary zębatek jest większe i ciężko znaleźć kompromis – zakładając dużą korbę będziemy szybsi na zjazdach i płaskim, ale zajedziemy się na podjazdach. W drugą stronę – wiadomo – młynek w dół nie jest niczym przyjemnym. Dość jednak o szosach, wróćmy do przełajów. Tutaj – ideał. Duże przeskoki pomiędzy kolejnymi przełożeniami nie przeszkadzają, a obsługa jest prostsza i bezpieczniejsza (nie ryzykujemy spadającego łańcucha). Zakres 11-42 przy korbie 40 pozwoli na wjeżdżanie na podjazdy nawet do 25-30%, a jednocześnie nie „młynkujemy” do 50-55km/h.
Przyczepiłbym się za to do hamulców. Po skorzystaniu z hamulców tarczowych w Treku Domane SL5 Disc jestem ogromnym fanem tego rozwiązania, ale też krótkie testy różnych wersji pokazały, że Shimano odskoczyło SRAMowi na krok. „Tarczówki” 105, Ultegry czy Dura-Ace działają idealnie, ale Rival/RED nie są tak płynne i czasami sprawiają wrażenie źle skalibrowanych – wciskamy klamkę i „nic-nic-nic-nic-STOP”. Można się przyzwyczaić, ale przyznam, że nie oceniam tej kwestii najlepiej.
W przełajach trzeba czasami pobiegać i do tego Crossmachine sprawdza się całkiem nieźle (nie przeszkadza na ramieniu). Tylko trzeba uważać, żeby nie wpaść w poślizg – w końcu my, szosowcy, nie jesteśmy przyzwyczajeni jak rower jest na nas, zamiast odwrotnie!
Ostateczne wrażenie jest jednak w pełni pozytywne – chociaż (niestety) z jestem nieco skrzywiony i z automatu podchodzę dość sceptycznie do aluminiowych ram za prawie 10 tysięcy złotych, to przyznaję, że tym razem byłem mile zaskoczony. Crossmachine pokazuje, że jeśli nie jesteśmy zawodowcami i nie szukamy gramów, milisekund i innych „marginal gains”, to możemy spokojnie zdecydować się na tańszy, sprawdzony metal i z przyjemnością pokonywać kolejne kilometry – błota, śniegu, szutrów, asfaltu czy cokolwiek innego wymarzymy.
Ten i inne rowery BMC możecie kupić w naszym salonie w Warszawie przy ulicy Wczasowej 1.
Salon rowerowy NaSzosie – pn-pt 11-19, sb 10-15. Telefon 530 599 055 mail: sklep@naszosie.pl.