Nowy szef UCI jeszcze przed objęciem stanowiska zapowiadał wzmożoną walkę z dopingiem technologicznym w zawodowym peletonie.
Niedawno we Francji rozpoczęto śledztwo w sprawie domniemanego dopingu technologicznego w „międzynarodowych drużynach” i wśród „bardzo znanych kolarzy”. W związku z tym, w rozmowie z La Gazzetta dello Sport, David Lapparient przyznał, że chciałby na tyle zwalczyć ten problem, by zniknął on z pierwszych stron gazet.
Nie chcemy, by oszustwa technologiczne pozostawały gorącym tematem. Strategia UCI nie wzbudzała większego zaufania i to rodziło wątpliwości. Z dokładniejszymi, skuteczniejszymi kontrolami będziemy mogli chronić kolarzy i ich obraz.
Dotychczas jedynym przypadkiem zawodowca, który został złapany na dopingu technologicznym jest belgijska kolarka przełajowa Femke Van den Driessche, która „wpadła” na mistrzostwach świata w 2016 roku. W tym roku pojawiały się jednak przypadki oszustw w wyścigach amatorskich.
Na najwyższym poziomie kolarstwa wciąż jednak są tylko domysły – od 2010 roku ofiarą wielu ataków był Fabian Cancellara, a podczas Giro d’Italia 2015 nietypowa zmiana roweru rzuciła cień podejrzeń na Alberto Contadora. W związku z wieloma plotkami UCI rozpoczęła wyrywkowe badania rowerów za pomocą tabletów z odpowiednim oprogramowaniem oraz przymocowanymi kamerami.
30 stycznia ogłosimy nową strategię. Pracujemy z pomocą Jean-Christophe’a Peraud i Boba Stapletona. Mogę ujawnić, że budżet się zwiększył i będziemy korzystać z kilku „broni”: tabletów, rentgena, kamer termowizyjnych, a nawet rozbierania rowerów. Zaangażuje się większa grupa ludzi, pomożemy też narodowym związkom
– zakończył Lappartient.