Baskijski kolarz Team Sky Beñat Intxausti (31 l.) opowiedział tygodnikowi „Cycling Weekly” o walce z mononukleozą, którą toczy od początku 2016 roku. W tym sezonie ma na koncie tylko trzy dni wyścigowe.
Drużyna Sky pozyskała Beñata Intxaustiego po tym, jak w barwach Movistaru wygrał dwa etapy w Giro d`Italia (2013, 2015). Jego radość związana z dołączeniem do jednej z najlepszych drużyn na świecie skończyła się kilkanaście tygodni po podpisaniu kontraktu. Na początku 2016 roku zdiagnozowano u niego mononukleozę.
W tym sezonie wystartował w wyścigu Clasica San Sebastian (wygranym przez Michała Kwiatkowskiego), ale nie był w stanie go ukończyć. W związku z tym, że jego stan zdrowia nieco się poprawił, otrzymał powołanie na trawajacy w Chinach wyścig Tour of Guangxi, z którym przygodę zakończył po niecałych dwóch etapach…
Wciąż nie czuję się, jak profesjonalny kolarz, ponieważ moja forma nie jest najlepsza. Trudno jest myśleć mi o sobie jak o zawodowym sportowcu
– powiedział Intxausti.
Mimo że Team Sky ma w ciągu ostatnich dwóch sezonów znikomy pożytek z Beñata Intxaustiego, przedłużono z nim kontrakt do końca 2018 roku. Hiszpan uczestniczy również we wszystkich zgrupowaniach i spotkaniach drużyny. Po sezonie wybiera się na coroczny zjazd drużyny Sky w Manchesterze, gdzie mieści się jej siedziba.
Dave Brailsford i drużyna cały czas we mnie wierzą. Nawet po powrocie z Chin zamierzam wziąć udział w spotkaniu drużyny w Manchesterze. Będziemy razem, a ja wciąż będę się czuł częścią zespołu
– powiedział Intxausti.
Dyrektor sportowy Team Sky Brett Lancaster przyznał, że powołując Intxaustiego na Tour of Guangxi, nie planował, iż będzie on w stanie ukończyć ten wyścig. Ze smutkiem przyznał, że jego ciało odmawia posłuszeństwa.
Łzy napływają mi do oczu, gdy o tym myślę. On chce jeździć na rowerze, chce się ścigać. Zmaga się z tą chorobą od dwóch lat. W wyścigu nie mógł wiele zrobić, jedynie dowozić bidony. Głowa chce, ale ciało odmawia mu posłuszeństwa
– wyjaśnił Lancaster.
Beñat Intxausti ma nadzieję, że wraz z początkiem nowego sezonu pozbędzie się wreszcie wirusa z organizmu. Tymczasem proces leczenia wciąż trwa. Może trenować maksymalnie trzy godzinny dziennie, unikając podjazdów oraz intensywnych ćwiczeń. W nowym kontrakcie zaoferowano mu niższe wynagrodzenie, ale – jak powiedział – nie pieniądze są dla niego teraz najważniejsze.