Mimo że sytuacja polityczna w Turcji negatywnie wpłynęła na wyścig Tour of Turkey, jego organizatorzy wierzą, że kolejne edycje przyciągną najlepszych kolarzy na świecie, a impreza nie straci rangi World Tour.
Historia Wyścigu dookoła Turcji jest bogata. W przeszłości o sprinterskie etapy walczyli tacy kolarze jak Marcel Kittel, André Greipel i Mark Cavendish, a o klasyfikację generalną Adam Yates, Tejay van Garderen czy Thibaut Pinot. W tegorocznej edycji imprezy na starcie zameldowały się jednak tylko cztery drużyny World Tour: BORA-hansgrohe, UAE Team Emirates, Astana oraz Trek-Segafredo.
Próba przeprowadzenia zamachu stanu oraz zagrożenie atakami terrorystycznymi spowodowały, że termin rozgrywania Tour of Turkey przeniesiono z kwietnia na październik, zatem ci, którzy chcieli szlifować formę np. przed wielkimi tourami, stracili zainteresowanie ściganiem po tureckich szosach.
Mimo że w sezonie 2018 wyścig ponownie odbędzie się w październiku, to jego dyrektor Zeki Yildirim wierzy, że dzięki temu, iż drużyny zostaną poinformowane o nim wcześniej, stawią się liczniej i wystawią silniejsze składy. Z optymizmem w przyszłość pozwala patrzeć także fakt, iż Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) pozytywnie oceniła jego organizację.
Mamy tutaj przedstawiciela UCI i konsultanta, z którymi mieliśmy spotkanie. Była to owocna rozmowa, a oni byli bardzo zadowoleni z organizacji wyścigu. Powiedzieli, że są usatysfakcjonowani tym, co udało nam się do tej pory zrobić
– powiedział Zeki Yildirim portalowi VeloNews.
W związku z tym, że sytuacja w Turcji wciąż jest daleka od normalności, organizatorzy Tour of Turkey musieli zastosować wyjątkowe środki bezpieczeństwa. Trasę wyścigu, przed i w trakcie trwania etapów, patrolowały śmigłowce z kamerami termowizyjnymi. Bezpieczeństwa strzegła także Straż Przybrzeżna oraz samoloty bezzałogowe.
Nie mamy żadnych obaw, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Wyścig przebiega pod kontrolą prezydenta kraju i ministrów. Zabezpieczyliśmy sportowców i całą imprezę
– zapewnił Yildirim.