fot. Marek Bala / naszosie.pl

Tyle wyścigów jeszcze przed nami, a Bergen już dostarczyło nam całego przekroju emocji – od wielkiej radości z medalu Filipa Maciejuka po wielki smutek z pecha Maćka Bodnara. A przecież to dopiero połowa!

Przy trasie stoimy codziennie. To tu, to tam, raz dłużej, raz krócej. Być na miejscu i nie doświadczyć tych emocji to praktycznie grzech. Środa dostarczyła nam wszystkim wiele trosk, najwięcej zapewne samemu Maćkowi. Skupienie na jego twarzy było wyjątkowe, wręcz godne podziwu. Nic nie mąciło jego rozgrzewki, nie zwracał uwagi na świat dookoła. To, co mu się przytrafiło, mogło się zdarzyć każdemu, ale niestety dotknęło właśnie jego. Po tak udanym sezonie medal tutaj, w Bergen, byłby pięknym zwieńczeniem. Ale spokojnie – co się odwlecze, to nie uciecze. Kto jak kto, ale Maciek jeszcze medal zdobędzie, nie ma co do tego wątpliwości.

Trzeba przyznać, że środowa czasówka była jedyna w swoim rodzaju, bo przypominała do zawody Formuły 1 – zmiany rowerów przeprowadzono ciekawie, chociaż niektórym przysporzyły one więcej szkody niż korzyści. Trasa była wyjątkowa, wzbudzała wiele emocji we wszystkich środowiskach. Dzięki ostatniemu podjazdowi był to naprawdę interesujący wyścig, który nie rozegrał się na sekundy. Warunki atmosferyczne zmieniły się kilka razy w trakcie zawodów, co dodatkowo podniosło poziom trudności. Liczba kibiców przy trasie szokuje z dnia na dzień coraz bardziej – na Mount Floyen nie dałoby się szpilki włożyć. To chyba mój ulubiony widok.

Dzień przerwy z pozoru wydaje się dla kibica dniem straconym, oczekiwaniem na kolejne starty. Jednak nie dla nas – postanowiliśmy, że ścigający się amatorzy tak samo jak zawodowcy zasługują na kibicowanie. Z flagami w rękach i na policzkach ustawiliśmy się koło trasy i dopingowaliśmy kolarzy polskim „dawaj dawaj”, norweskim „hejo” i angielskim „go go go”. Uśmiechy na ich zaskoczonych twarzach – bezcenne. Było komu krzyczeć, bo wystartowało ponad 500 kolarzy. Dla nich to też niesamowite przeżycie – ścigać się na tej samej trasie, którą od jutra jeździć będą profesjonaliści. A więc i my zagwarantowaliśmy im profesjonalny doping.

Od piątku czekają nas kolejne emocje i szanse medalowe. Zapowiada się także na deszcz i wiatr, a więc niezbędnik kibica w takich warunkach zawiera aspirynę, herbatę i leki na ból gardła. Z drugiej strony widok zawodników, czy to amatorów czy profesjonalistów, uśmiechających się na widok swojej flagi i krzyczących fanów, jest naprawdę wyjątkowy i wart każdego wysiłku. A kto wie, może będziemy świadkami czegoś wyjątkowego?

Poprzedni artykułAlan Banaszek: „Marzy mi się mistrzowski tytuł”
Następny artykułBergen 2017: lista startowa wyścigu orlików
Urodzona z kolarstwem w genach, miłośniczka i pasjonatka. Na Mistrzostwach Świata była co najmniej cztery razy, wywiady kolarskie przeprowadza od 14 roku życia. Studiuje kryminologię, jest świeżo po ślubie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments