fot. Michał Kapusta / naszosie.pl

Osiągnąć największy sukces w swojej karierze w wieku 33 lat? Dlaczego nie! Dziś dokonał tego Tomasz Marczyński – skromny mężczyzna z Wieliczki, posiadający niepokorną, hiszpańską duszę.

Podobnie jak wielu innych polskich kolarzy swojego pokolenia, Maniek od początku swojej kariery nie wiązał wielkich nadziei z polskim peletonem. Tym samym ponad 10 lat temu rozpoczęła się jego wielka wędrówka, która ukształtowała go zarówno jako kolarza, jak i człowieka.

Pierwsze lata spędzone we włoskich ekipach nie były może owocne w zwycięstwa, lecz pokazywały jak wielki potencjał drzemie w popularnym „Mańku”. Mało kto w wieku 23 lat daje bowiem radę pokonać starszych i bardziej doświadczonych kolegów, zdobywając mistrzostwo kraju. Niestety, ostatecznie przygoda z Italią zakończyła się niepowodzeniem i pierwszym kontraktem z ekipą CCC Polsat Polkowice.

Kiedy wychowanek Krakusa Swoszowice wjechał na polskie szosy, chyba nikt nie zakładał, że nie będzie to jedna z najjaśniejszych gwiazd naszego peletonu. Od początku jego wyniki były więcej niż dobre, o czym świadczy choćby 10. miejsce w generalce wyścigu dookoła Murcji. Ostatecznie jednak jego przygoda z polskim zespołem zakończyła się w 2011 roku, kiedy sięgnęła po niego ekipa Vacansoleil.

Pierwszy kontrakt w World Tourze był swoistym spełnieniem marzeń. W końcu każdy kolarz trenuje po to, by ścigać się z najlepszymi i to w najważniejszych wyścigach. Niewielu jednak potrafi po cichu zakończyć hiszpańską Vueltę na 13 pozycji, a to udało się Mańkowi. Nie da się ukryć, że tak znakomity wynik nie został praktycznie przez nikogo spoza naszego światka zauważony. Szkoda, bo był to idealny przykład możliwości polskiego kolarza.

Bardzo solidna przygoda z holenderskim zespołem zakończyła się wraz z jego upadkiem, czyli z końcem 2013 roku. Wówczas Marczyński miał przed sobą bardzo trudny okres swojej kariery. Niestety nikt World Touru się po niego nie zgłosił, a pomocną dłoń, jak mogło się na początku wydawać, wyciągnął ponownie Piotr Wadecki.

Rok spędzony w CCC Polsat Polkowice nie był już dla niego zbyt udany. Całe kontraktowe zawirowania spowodowały, że Mańkowi wiodło się gorzej. Jak to my, Polacy mamy w zwyczaju, od razu zaczęto mówić, że może to być początek końca jednego z lepszych polskich kolarzy w XXI wieku. Co więcej, podobnego zdania byli włodarze najmocniejszej polskiej ekipy, co tylko zaogniło pewien konflikt pomiędzy zawodnikiem i selekcjonerem polskiej reprezentacji.

Marczyński, mimo niechęci ze strony dotychczasowego pracodawcy i pewnego dołka, bardzo chciał kontynuować karierę. Z pomocą przyszli… Turcy, którzy zaproponowali mu jazdę w barwach ich grupy. Ekipa Torku Sekerspor była wówczas w trzeciej dywizji. Nasz dzisiejszy bohater nie byłby sobą, gdyby z uśmiechem na ustach nie podniósł rzuconej rękawicy i nie stawił czoła nowemu wyzwaniu. W końcu musimy pamiętać o kim mówimy.

Starty w Torku Sekerspor stały pod znakiem zwycięstw w mniej istotnych wyścigach na półwyspie Azja Mniejsza oraz w północnej Afryce. Do tego doszło też kolejne mistrzostwo Polski, które w pewnym sensie otworzyło drzwi do jazdy w jednej z mocniejszych grup na zachodzie Europy. Mistrzostwo, które wywalczył jadąc sam przeciwko m.in. kilkunastu kolarzom „pomarańczowych”…

Przed sezonem 2016 do „Mańka” odezwali się włodarze Lotto Soudal, oferując mu powrót do World Touru. Mieszkający w Grenadzie zawodnik nie dał się długo namawiać i podpisał drugi z najważniejszych kontraktów w karierze, w końcu trafiając w odpowiednie miejsce. Belgijski zespół dał Polakowi duży kredyt zaufania i pozwolił jechać swoje. Przeszkodą dla nich nie była nawet choroba towarzysząca mu w ubiegłym sezonie. Jak widać, Belgowie wiedzieli co robią.

Tomasz Marczyński – kolarz za słaby na polski peleton, odniósł dziś największy sukces w karierze wygrywając etap Vuelta a Espana. Szkoda, że drzwi do składu reprezentacji na Mistrzostwa Świata zostały już dla niego zamknięte kilka lat temu.

Poprzedni artykułPaweł Poljański: „Dobrze być znowu z najlepszymi”
Następny artykułPolar M460 – kompletny licznik z GPS [test]
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
MO
MO

WADEK BEE!!!!

Mariusz Szymański
Mariusz Szymański

Ciekawe co na to Piotr Wadecki ? może zmiana składu na MŚ ?

Apollo3300
Apollo3300

Gratulacje dla Tomasza !!! Wygrać etap na Vuelcie ?! Szacun !!!
Ps. Panie Dawidzie nie ma co wypominać nikomu win, i przypominać złej przeszłości, napewno wszyscy związani z polskim kolarstwem są dumni z „Mańka”.

Paweł Sieczkowski
Paweł Sieczkowski

Marc Sergeant‏ @marc_sergeant 17 godz.17 godzin temu

„Sometimes you have a rider in your team, underestimated by the others, but so valuable on and off the bike.”

🙂

JG
JG

Zdaje się, że Maniek jechał mistrzostwa świat w 2015 roku w Richmond, więc nie piszcie że kilka lat temu zamknięto dla niego możliwość startu w mistrzostwach.

ps
ps

Brawo „MANIEK” 😀