Od dekady Alberto Contador zachwyca fanów nieszablonowymi akcjami ofensywnymi, walecznością, brakiem kalkulacji oraz estetyką jazdy na rowerze. Czas pozostaje jednak nieubłagany i niebawem dobiegnie końca pewna epoka w kolarstwie.
Wbrew pogłoskom o przedłużeniu umowy na przyszły sezon z ekipą Trek-Segafredo i planowanym udziale w Giro d’Italia, Hiszpan poinformował, że po tegorocznej Vuelcie zakończy bogatą karierę.
W latach 2007-2011 Contador triumfował w sześciu kolejnych Wielkich Tourach, w których startował, choć w ramach dyskwalifikacji za doping odebrano mu dwa ostatnie zwycięstwa. Łącznie uzbierał siedem (lub, jak kto woli, dziewięć) wiktorii w trzytygodniowych wyścigach, co czyni go najbardziej utytułowanym „zawodnikiem na generalkę” w XXI wieku. Sympatii kibiców nie odebrała mu nawet kontrowersyjna i nie do końca jasna wpadka z zażywaniem clenbuterolu.
Ostatnim cennym skalpem w kolekcji Hiszpana pozostaje Giro d’Italia 2015, z kolei w Wielkiej Pętli Księgowy nie odegrał kluczowej roli od niesławnej edycji z 2010 roku. Coraz częściej na przeszkodzie stawały mu kraksy, które uniemożliwiały ukończenie wyścigu (2014 i 2016) lub przynajmniej utrudniały rywalizację z najlepszymi (2015 i 2017).
Jak to się zaczęło? 14 września 2003 roku „El Pistolero” odniósł pierwsze zwycięstwo w profesjonalnej karierze, wygrywając finałowy etap Tour de Pologne – jazdę indywidualną na czas z Jeleniej Góry do Karpacza. Kto by wówczas pomyślał, że tak się to wszystko potoczy?
Choć Contador wygrał Vueltę trzykrotnie, to czynił to tylko wtedy, gdy nie miał sposobności odniesienia wiktorii w Tour de France. W roku 2008 Astana nie została zaproszona na wyścig, w lipcu 2012 obowiązywała jeszcze dyskwalifikacja „El Pistolero”, a w 2014 z Wielkiej Pętli wyeliminowała go wspomniana kraksa. W zeszłym sezonie Hiszpan zajął w swoim narodowym wyścigu czwartą lokatę, a poza tymi czterema przypadkami nie pojawiał się na starcie najważniejszej imprezy w ojczyźnie. Jeżeli Alberto dojedzie do mety 10 września w Madrycie, to zakończy karierę niedaleko rodzinnego Pinto, co zapewne ma dla niego szczególne znaczenie.
Szczerze mówiąc, wolę, żeby ludzie zapamiętali moje efektowne akcje. Cenię to bardziej niż puchar w kredensie. Oczywiście, to jest zawodowy sport i wyniki mają znaczenie, ale takie sytuacje są ważniejsze niż wygrywanie.
– oznajmił dziennikarzom Contador podczas tegorocznego Abu Dhabi Tour.
Jak powiedział, tak robił. Nie tylko podczas trzytygodniowych imprez, ale chociażby na trasie Paryż-Nicea. Do historii przeszły takie rajdy „El Pistolero”, jak pamiętna pogoń pod Mortirolo za Fabio Aru i Mikelem Landą w Giro d’Italia 2015 czy zwycięski atak na etapie do Fuente De na Vuelcie 2012. Niestety zapamiętane zostało również wykorzystanie kłopotów z łańcuchem Andy’ego Schlecka w trakcie Tour de France 2010 – to jedna z niewielu skaz na wizerunku Hiszpana. Zresztą wspomniana edycja Wielkiej Pętli ostatecznie i tak nie zapisała się złotymi zgłoskami w palmares Contadora…
W ostatnich miesiącach z peletonem pożegnali się Fabian Cancellara i Tom Boonen. Obaj doczekali się godnego następcy w osobie mistrza świata Petera Sagana, a przecież jest jeszcze mający za sobą kapitalną wiosnę mistrz olimpijski Greg Van Avermaet. Kolarza zaś podobnego do Contadora próżno nawet ze świecą szukać. Quintana nie kalkuluje jedynie na mglistym zjeździe, a Froome z estetyczną jazdą ma niewiele wspólnego i o wiele częściej chowa się za plecami kolegów. Fabio Aru nietypowymi atakami przypomina Hiszpana, ale Włoch wydaje się nie być takim mistrzem jak kończący karierę Alberto.
W ciągu ostatnich dwóch lat „El Pistolero” coraz rzadziej ocierał się o wybitność, a aktualna forma nie nadążała za dawną walecznością. Ale jakie to ma znaczenie? Podczas Vuelty pożegnamy jednego z największych w dziejach, który zapewne zgotuje nam kolarską ucztę. Rozkoszujmy się tymi trzema tygodniami, póki stawia „Księgowy”. Dokładki nie będzie.
Zaszczytem jest oglądać kolarstwo z udziałem Alberto Contadora !!!
Alberto Contador ; dla mnie „Książę szosy” !!!